Czytelnicy internetowej odsłony hiszpańskiej Marci wybrani Jedenastkę idealną, znalazło się w niej sześciu zawodników Barcy.O to i ona:
źródło: Marca.com
Jak niebezpieczna jest zabawa bronią wie nawet małe dziecko. To, że zabawa z piłką jest niebezpieczna nie jest już tak oczywiste. Postaram się udowodnić, że są to po prostu zabawy oscylujące między fascynacją a obłędem, przyprawiające o bóle głowy i nieprzespane noce. Bo jak mawiał Bill Shankly - Niektórzy uważają, że piłka nożna jest kwestią życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Zapewniam, że jest czymś znacznie, znacznie ważniejszym. Święte słowa.
czwartek, 30 grudnia 2010
Mourinho, ręce precz!
Są chwile, które sprawiają, że mam gęsią skórkę, serce bije mi szybciej, pięści zaciskają, a nerwy puszczają. I to wcale nie jest tylko przed, w trakcie i po Gran Derbi. Tak się dzieje, gdy słyszę, że Real Madryt poluje, na któregoś z zawodników Barcelony. Tak samo mam w drugą stronę, nie podoba mi się, gdy ktoś z Blaugrany przebąkuje o kupnie zawodnika Realu.
Może ktoś stwierdzić, że to głupie. Może i tak, ale są rzeczy, których się nie robi. Nie całuje się chłopaka swojej przyjaciółki, tak samo nie kupuje się zawodnika, który nosił już barwy królewskie lub barcelońskie.
Moje młode serce przeżyło już chwilę rozpaczy i utraty wiary, że świat jest dobry, gdy Luis Figo dokonał zdrady i opuścił Barcelonę na rzecz Królewskich. Chwile grozy przeżyłam, gdy przedwczoraj wyczytałam, że nadzieja Barcy Thiago przechodzi do Realu. Uff, jak to dobrze, że był to żart.
Tu nie chodzi o pieniądze. Każdy kibic Barcelony i Realu uważa swój klub za coś więcej niż klub. Gdy zawodnik ubiera koszulkę Barcelony winien wiedzieć, że obowiązuje go niepisany przepis, że jeśli chce zmienić barwy, to owszem, ale nie na te białe. I na odwrót. Tak samo, jak nie wypada przechodzić z Manchesteru United do Liverpoolu. Tak się nie robi.
Tymczasem na stronie Marci widnieje post „Real idzie po Cesca”. I pojawia się już wspomniana gęsia skórka, serce bije szybciej, itp. Mimo że Fabregas gra dla Arsenalu, to wychowała go Barcelona. Nadzieja w Geradzie Pique, który mógłby wpłynąć na kolegę. Chociaż z tego, co pamiętam, Cesc mówił, że do Madrytu nie zawita nigdy.
I Cesc nie da się zwieść Jose Mourinho.
środa, 29 grudnia 2010
Powinnam przeprosić?
Bojan Krkić zabłysnął w meczu reprezentacji Katalonii z Hondurasem. Katalończyk strzelił dwa gole, a przy jednym z goli, strzelonym przez kolegę, asystował.
- Jeszcze nie widziano najlepszej wersji Bojana. - powiedział po meczu z Hondurasem zawodnik FC Barcelony.
Niedawno popełniłam tekst o tym, że Barcelona powinna sprzedać zawodnika. Powinnam przeprosić? Na przeprosiny jeszcze jednak nie czas. Bojan, który jako 16/17 latek zapowiadał się bardzo obiecująco, w pewnym momencie stanął w rozwoju. Może mecz z Hondurasem będzie impulsem i niczym kula śnieżna wywoła prawdziwą lawinę? Oby, w końcu to dla dobra Barcelony i Katalonii.
La Manita 2010
Wydarzenia, które wstrząsnęły moim futbolowym światem.
Całe futbolowe życie toczy się wokół piłki hiszpańskiej, wokół katalońskiej Barcy. Jakże karmiącej swoich wielbicieli w tymże roku. Brzuch pełniejszy niż po świętach, tylko chce się więcej. Wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Oto moja opowieść w V aktach.
Akt I
10 kwietnia
Mecz, na który czekałam od 28 listopada 2009 roku, mecz który zdarza się dwa razy w roku, bardziej oczekiwany niż świąteczne prezenty. Tylko 10 kwietnia nie było tak radośnie. Bo to były inne Gran Derbi dla Polskiego kibica. Dramat uczczony minutą ciszy na stadionie wielkiego Realu.
Akt II
FC Barcelona – Jose Mourinho
Pierwszy mecz, który Barcelona przegrywa na San Siro oglądam w studenckim pubie z kolegami, dla których ten mecz, to kolejne wyjście na piwo, mi łamie się serce. I jeszcze ten Mourinho prowokujący kibiców na Camp Nou. Oczywiście nie jest tajemnicą, że Inter nie był moim faworytem w finale w Madrycie. Bo jakże pełniejszy byłby to rok, gdyby na Santiago Bernabeu puchar Ligi Mistrzów wzniósłby Puyol.
Akt III
Trzęsienie ziemi w La Liga
Do tej pory było gorąco, ale pod koniec maja zrobiło się bardzo gorąco. Do spragnionego triumfów, głodnego sukcesów Realu przychodzi ON, The Special One – Jose Mourinho. Jedni go kochają, inni straszą swoje dzieci mówiąc „Zjedz, bo przyjdzie Mou”. I w hiszpańskiej lidze zaczyna być jeszcze ciekawiej. Portugalczyk wyzywa, prowokuje, widać czuje się w Madrycie, jak u siebie, a media hiszpańskie swoje rubryki poświęcają niemal w całości temu, co robi nowy trener Realu. Jest Mourinho, jest zabawa.
Akt IV
Hiszpanie Mistrzami Świata
W związku z brakiem telewizora i małym budżetem, potrzebą przebywania poza domem związaną ze studiami w innym mieście, postanawiam zacząć wykorzystywać znajomości i wpraszać się do mieszkań znajomych. Pech jest taki, że akurat trzeba podejść do sesji, profesorowie jacyś nieczuli na południowoafrykański spektakl.
Finał oglądam w jednej z gdyńskich knajp. Obok Hiszpanie, moi znajomi w większości za Holandią, ja za La Roja. Na knajpy przychodzimy już na 3 godziny przed finałem, upał iście hiszpański. Walka o krzesła, podsiadanie, emocji co nie miara. I jest ta 116 minuta, Iniesta strzela gola, a ja wybucham, jak gdyby to Polska zdobyła to Mistrzostwo. W końcu, co mi po tym, że Hiszpanie, albo Holandia wygra?
Akt V
Manita wśród Manit
Czekałam i bałam się. Real szedł przez La Ligę jak walec, gniotąc, demolując, niszcząc wszystko, co napotkał na swojej drodze. Tymczasem na niej właśnie staje FC Barcelona. W głowie kibiców drużyny z Camp Nou setki myśli. Czy Mourinho zrobi to, co zrobił w kwietniu, postawi autobus?
Ronaldo prowokuje, pytając, czy jego drużynie Barcelona tez strzeli 8 goli, jak było to kolejkę przed Gran Derbi. Portugalczyk powinien się cieszyć, że zawodnicy Dumy Katalonii strzelili „tylko” 5 goli.
I było cudownie, nieziemsko, bajecznie, kosmicznie. Xavi, Pedro, Villa, Villa i Jeffren. La Manita. Miał racje Xavi, to jak orgazm (nawet dla widza).
wtorek, 28 grudnia 2010
Leo Messi i najładniejszy gol w 2010 roku
Czytelnicy internetowej odsłony gazety Marca wybrali najładniejszego gola w 2010 roku. Zwyciężył Leo Messi, na podium znalazł się także Gareth Bale (Totenham) i Cristiano Ronaldo (Real Madrid).
Akcję Messiego, po której strzelił gola opisała Marca jako mieszaninę szybkości, pazura, zadziorności, co doskonale ukazuje styl w jakim gra Argentyńczyk.
O to trzy najlepsze gole według czytelników hiszpańskiej Marci.
czwartek, 23 grudnia 2010
Iniesta ma pecha
O Cirstiano Ronaldo mówi się, że ma pecha, bo musi rywalizować z Leo Messim o tytuł najlepszego na świecie. Cud raczej się nie zdarzy i Portugalczyk Argentyńczyka nie przegoni. Chociaż zdania są podzielone.
Pecha ma też Andres Iniesta. Mimo że jest piłkarzem genialnym jest w cieniu kolegi z drużyny Xaviego. O dwóch wychowankach Barcy mówi się, że są braćmi bliźniakami i rzeczywiście, obaj podobnego wzrostu, Iniesta może bardziej wątły, a sposób ich gry jest bardzo zbliżony. Obaj skromni, spokojni, oddani drużynie, a do tego przesympatyczni, mimo tego, co osiągnęli.
Pech Iniesty polega na tym, że mimo uwielbienia świata, większość uważa, że lepszym jest Xavi Hernandez. Mimo że obaj znaleźli się w pierwszej trójce kandydatów do zdobycia Złotej Piłki, to wśród znanych osobistości świata piłki, to właśnie Katalończyk uważany jest za lepszego. Do takiego wniosku doszli także czytelnicy magazynu World Soccer, którzy za najlepszego zawodnika zeszłego sezonu uznali właśnie Xaviego. Iniesta nie znalazł się nawet w pierwszej trójce.
Wydaje się jednak, że dla Iniesty największą nagrodą jest to, że może pomagać światu, bo robi to, jak umie i sprawia, że kilka osób więcej na naszej planecie się uśmiecha.
wtorek, 21 grudnia 2010
Feliz Navidad
źródło: El Mundo Deportivo
Redakcja El Mundo Deportivo zaproponowała swoim czytelniom świetną zabawę. Zachęcam!
Jak Realowi uda się wygrać La Ligę?
13 błędów według Jose Mourinho popełnił w niedzielnym meczu sędzia. Portugalczyk każdy błąd wypisał na swojej kartce i zaprezentował mediom, dodając z bólem, że decyzji arbitra Closa Gomeza komentował nie będzie, bo znowu spotka go kara i zamiast oglądać poczynania swoich zawodników na ławce rezerwowych, wyląduje na trybunach.
Tak jest w trakcje i po każdym meczu, Mourinho wywiera na sędziach wielką presję, gestykulując, śmiejąc się złośliwie, krzycząc, a po meczach na konferencji prasowej, podważając decyzję sędziego.
- Presję, którą wywierano tutaj na sędziego, widziała cała Hiszpania. Kiedy tylko arbiter gwizdał faul przeciwko nim, od razu pojawiało się przed nim kilku zawodników. To coś wyuczonego. Przez to sędzia nie może pracować normalnie – powiedział po meczu z Królewskimi prezes Sevilli José María del Nido. I ciężko się dziwić sędziom, którzy nie wytrzymują presji, gdy podbiega do nich wściekły Ronaldo, a z ławki pomstuje Mourinho.
Jak sobie z tym radzić? Sędziowie powinni zauważyć, że to w ich gestii leży decyzja, a presja zawodników i trenera jest po to, aby im w głowach zamieszać . Ale bądź tu człowieku mądry, gdy Mourinho i tak na Ciebie coś znajdzie.
Kto wygra Ligę? W walce Realu i Barcelony nie ma żadnej rozrywki, ale z tym szczęściem, Królewscy mogą zdobyć Ligę - dodał prezes klubu z Andaluzji na koniec.
poniedziałek, 20 grudnia 2010
Po co komu Bojan? Bo ja nie wiem.
Bojan Krkić przedłużył kontrakt z FC Barceloną do 2015 roku. Pytanie tylko po co? Młody zawodnik mimo swoich 20 lat jest Just zawodnikiem z pewnym bagażem doświadczeń na arenie hiszpańskiej, a także międzynarodowej. Bojan w Barcelonie gra rzadko, wchodzi od święta, a gdy już na boisku się znajdzie, to niczego do gry nie wnosi. Gole, które strzela są np. golem nr 5 lub 8 w meczu dla Blaugrany.
Zawodnik taki, jak Krikić może byłby dobry dla zespołu średniej klasy europejskiej, nie jest to dobry wybór dla Dumy Katalonii, zwłaszcza, że w Barcie B czeka wielu młodych i dużo zdolniejszych zawodników, którzy byliby w stanie wnieść w grę Barcy dużo więcej.
Pozostaje mieć nadzieje, że Krkić jakimś cudem stanie się zawodnikiem światowej klasy.
Holender na Gwiazdkę
23 grudnia kibicom Barcy zostanie zaprezentowany nowy nabytek, Holender Ibrahim Affelay.
O to filmik z pożegnania Affelaya przez kibiców i zawodników PSV.
O to filmik z pożegnania Affelaya przez kibiców i zawodników PSV.
Bezradność Królewskich
We wczorajszym meczu Królewscy zmierzyli się z Sevillą. Mimo że Królewscy byli zdecydowanymi faworytami do zwycięstwa, to przeżywali męki na boisku, wyjątkowo słabo zagrali Los Blancos przeciwko Andaluzyjczykom. Popełniali mnóstwo błędów w obronie i w pomocy, a zespół z Sevilli mecz przegrał na własną prośbę. Sevillistas nie wykorzystali 200% sytuacji, a grając z Realem, gdy masz jedną okazję musisz ją wykorzystać. Niestety dla siebie samych piłkarze z Andaluzji pomylili rywali i ta ich nonszalancja ich zgubiła. Real Madryt grając w 10 zdołał strzelić jednego gola, który dał im zwycięstwo.
Zespół Mourinho grał bardzo słabo, nie licząc meczu na Camp Nou, był jakby sparaliżowany, a bezradność przekuwali w brutalne zagrania na przeciwnikach.
Zespół Mourinho grał bardzo słabo, nie licząc meczu na Camp Nou, był jakby sparaliżowany, a bezradność przekuwali w brutalne zagrania na przeciwnikach.
Tłumaczenie, że Real grał osłabiony z powodu absencji Xabiego Alonso i Marcelo wydaje się śmieszne, w końcu to Real Madryt, który ma ławkę rezerwowych o jakiej marzy wielu.
Męczył się Real i męczył się widz, oglądając poczynania zespołu, który chce być Mistrzem Hiszpanii.
Manie prześladowcze pana Mourinho
Jest w Polsce jedna partia, która wszędzie widzi spiski, a im więcej przypadków, tym więcej prawdopodobieństwa, że ktoś na nich czyha i czeka by skrzywdzić.
Jest w Hiszpanii taki trener, który także wszędzie widzi spiski. Nazywa się Jose Mourinho i jest trenerem Real Madryt.
-Charakter mojego zespołu jest nie z tego świata.- mówił po meczu Mourinho - Mimo braku ważnych zawodników osiągnęli coś, co wydawało się niemożliwe. Dzisiejsze zwycięstwo będzie bardzo frustrujące dla tych, którzy chcieli żebyśmy spadli o cztery czy pięć punktów za Barcelonę. To czyni nas mocniejszymi Wszystko było przygotowane byśmy stracili punkty, ale tak się nie stało.
Pytanie, kto chciał, żeby Real spadło cztery czy pięć punktów za Barcelonę? Sędzia? To ciekawe zwłaszcza, że to właśnie Real Madryt sam się skazał na takie interwencje sędziego, który podarował Królewskim 8 żółtych kartek, w tym jedną czerwoną. To właśnie bezradność podopiecznych Mourinho sprawiła, że ich sposobem na grę była ostra gra, okraszona wieloma faulami.
- Na ostatniej konferencji prasowej zapytaliście mnie, czy jestem zmęczony. Nie czuję, że jestem pod presją kiedy robię to co lubię, a lubię trenować. Ale to mnie męczy. Mój zespół zasługuje na to, by był chroniony. Jeśli powiem to co myślę, to jutro będę na czołówkach gazet i zawieszony – powiedział Portugalczyk.
Teatr, który wprowadził Mourinho na hiszpańskie salony skutkuje bardzo nieprzyjemnymi sytuacjami, Portugalczyk prowokuje i nawet spokojni ludzie wychodzą z siebie. W przerwie meczu doszło do bójki między oboma ławkami rezerwowych, nie oprę się wrażeniu, że to właśnie trener Królewskich podsycał całą atmosferę.
Tymczasem The Special One gra w to, co lubi, on się świetnie bawi, a inni tracą nerwy.
niedziela, 19 grudnia 2010
La Manita otra vez y siempre Andes Iniesta con Espanyol
źródło: El Mundo Deportivo
Piłkarze FC Barcelony kolejny raz udowodnili, że w tej chwili na świecie nikt nie może się z nimi równać. Choćby przeciwnik gryzł trawę, wypruwał z siebie flaki, czy próbował szamańskich modlitw, nie ma szans. Dopóki zawodnikom Barcy chce się grać, do póty nie ma mocnych na zespół Pepa Guardioli. Mimo serca, które pozostawili na boisku zawodnicy Espanyolu, nie udało im się zwyciężyć, czy zremisować z lokalnym wrogiem.
Dla obu zespołów ten mecz to Wielkie Derby, które nie są zwykłym pojedynkiem ligowym. Zresztą jak większość pojedynków derbowych na całym świecie. Parę lat temu mecz Blaugrany z Pericos (Papużki) decydował o tym, czy Barcelona będzie liczyła się jeszcze w walce o tytuł z Realem Madryt, mimo że Espanyolowi zwycięstwo dawało tylko satysfakcję, to zawodnicy Papużek walczyli, jak tylko mogli i remis, który uzyskali sprawił, że kibice Królewskich mogli cieszyć się z kolejnego Mistrzostwa.
Jednak nienawiść pomiędzy obiema drużynami ma większe podłoże ideologiczne. Kibice FC Barcelony, to głównie katalońska lewica, manifestująca swoją niechęć do kastylijskiej Hiszpanii. Kibice Espanyolu, to przeciwwaga dla rywali zza miedzy, są to sympatycy prawicy.
Wczoraj na Cornellá-El Prat zasiedli tylko kibice Espanyolu, włodarze klubu postanowili zadbać o to, żeby wśród publiczności nie znalazł się żaden kibic lokalnego rywala. Dlatego też bilety mogli kupować tylko socios lub ich rodziny, czy znajomi. Na mecz przygotowano specjalną oprawę. Publiczność była bardzo bojowo nastawiona do meczu z Barcą.
Zawodnicy Barcelony nie mogli liczyć na miłe przyjęcia, podczas prezentacji składów wygwizdywano ich, gdy któryś z nich był przy piłce sytuacja się powtarzała. Tylko Andres Iniesta został przywitany przez publiczność na Cornellá-El Prat oklaskami. Wszystko to w dowód wdzięczności dla piłkarza Barcelony. Iniesta po tym, jak w 116 minucie finałowego spotkania o Mistrzostwo Świat strzelił gola, zdjął swoją koszulkę reprezentacyjną pod którą miał podkoszulek z napisem "Dani Jarque siempre con nosotros" (Dani Jarque na zawsze z nami). Tym zachowaniem podbił serca kibiców Espanyolu. Dani Jarque zmarł tragicznie w 2009 roku, był wychowankiem i kapitanem Papużek. Był także przyjacielem Andresa Iniesty, stąd też taki gest wobec rywala ze strony kibiców zespołu trenra Mauricio Pochettino. Na trybunach można było zobaczyć m.in. napisy "Andres Iniesta zawsze z nami", czy też specjalnie zrobione koszulki z numerem 21 i nazwiskiem, reprezentanta Hiszpanii, z którym to wcześniej na plecach grał właśnie Jarque. Schodzącego w 86 minucie Iniestę żegnały gromkie oklaski, nie tylko ze strony kibiców, ale i samych zawodników.
Mecz był bardzo zacięty, zresztą jak zawsze, 9 żółtych kartek pokazał sędzia, dziw bierze, że żaden z zawodników nie otrzymał czerwonego kartonika.
Tym meczem drużyna Pepa Guardioli pokazała, że nikt nie może być pewien siebie przed meczem z Dumą Katalonii.
Aż szkoda, że zawodników Blaugrany czeka przerwa świąteczno-noworoczna, gdyż będąc na takim "gazie" zawodnicy powinni grać, grać i grać.
Dla obu zespołów ten mecz to Wielkie Derby, które nie są zwykłym pojedynkiem ligowym. Zresztą jak większość pojedynków derbowych na całym świecie. Parę lat temu mecz Blaugrany z Pericos (Papużki) decydował o tym, czy Barcelona będzie liczyła się jeszcze w walce o tytuł z Realem Madryt, mimo że Espanyolowi zwycięstwo dawało tylko satysfakcję, to zawodnicy Papużek walczyli, jak tylko mogli i remis, który uzyskali sprawił, że kibice Królewskich mogli cieszyć się z kolejnego Mistrzostwa.
Jednak nienawiść pomiędzy obiema drużynami ma większe podłoże ideologiczne. Kibice FC Barcelony, to głównie katalońska lewica, manifestująca swoją niechęć do kastylijskiej Hiszpanii. Kibice Espanyolu, to przeciwwaga dla rywali zza miedzy, są to sympatycy prawicy.
Wczoraj na Cornellá-El Prat zasiedli tylko kibice Espanyolu, włodarze klubu postanowili zadbać o to, żeby wśród publiczności nie znalazł się żaden kibic lokalnego rywala. Dlatego też bilety mogli kupować tylko socios lub ich rodziny, czy znajomi. Na mecz przygotowano specjalną oprawę. Publiczność była bardzo bojowo nastawiona do meczu z Barcą.
Zawodnicy Barcelony nie mogli liczyć na miłe przyjęcia, podczas prezentacji składów wygwizdywano ich, gdy któryś z nich był przy piłce sytuacja się powtarzała. Tylko Andres Iniesta został przywitany przez publiczność na Cornellá-El Prat oklaskami. Wszystko to w dowód wdzięczności dla piłkarza Barcelony. Iniesta po tym, jak w 116 minucie finałowego spotkania o Mistrzostwo Świat strzelił gola, zdjął swoją koszulkę reprezentacyjną pod którą miał podkoszulek z napisem "Dani Jarque siempre con nosotros" (Dani Jarque na zawsze z nami). Tym zachowaniem podbił serca kibiców Espanyolu. Dani Jarque zmarł tragicznie w 2009 roku, był wychowankiem i kapitanem Papużek. Był także przyjacielem Andresa Iniesty, stąd też taki gest wobec rywala ze strony kibiców zespołu trenra Mauricio Pochettino. Na trybunach można było zobaczyć m.in. napisy "Andres Iniesta zawsze z nami", czy też specjalnie zrobione koszulki z numerem 21 i nazwiskiem, reprezentanta Hiszpanii, z którym to wcześniej na plecach grał właśnie Jarque. Schodzącego w 86 minucie Iniestę żegnały gromkie oklaski, nie tylko ze strony kibiców, ale i samych zawodników.
Mecz był bardzo zacięty, zresztą jak zawsze, 9 żółtych kartek pokazał sędzia, dziw bierze, że żaden z zawodników nie otrzymał czerwonego kartonika.
Tym meczem drużyna Pepa Guardioli pokazała, że nikt nie może być pewien siebie przed meczem z Dumą Katalonii.
Aż szkoda, że zawodników Blaugrany czeka przerwa świąteczno-noworoczna, gdyż będąc na takim "gazie" zawodnicy powinni grać, grać i grać.
środa, 15 grudnia 2010
Arogancki Ronaldo
Alves powiedział to, co wielu myśli, a każdy tylko mówi, że Ronaldo jest wielkim piłkarzem. Brazylijczyk stwierdził także, że żeby być najlepszym zawodnikiem na świecie, to nie wystarczy wielka gra, ale także to, jak piłkarz zachowuje się poza boiskiem, a konkretniej, jak zawodnik odnosi się do innych ludzi. A Leo Messi, kolega Alvesa z drużyny, taki właśnie jest, w przeciwieństwie do Ronaldo.
- Uważam, że najlepszy gracz na świecie powinien być chłopakiem spokojnym, skromnym, sympatycznym... i Messi ma to wszystko, a Cristiano bardzo często brakuje tych zalet.- dodał prawy obrońca Blaugrany.
Przeglądając komentarze pod tekstem z wypowiedzią Alvesa na jednej z polskich stron, wydaje się, że kibice Realu nie chcą lub po prostu nie widzą, że Portugalczyk rzeczywiście nie jest wzorem do naśladowania, nie patrząc na zalety piłkarskie piłkarza.
To, co powiedział Dani Alves wie każdy, niestety niewielu piłkarzy chce to przyznać publicznie. Co więcej około tygodnia temu ukazały się artykuły w hiszpańskiej prasie, według których Ronaldo nie jest lubiany także przez kolegów w drużynie. Podobno jedynymi, którzy lubią Portugalczyka są jego rodacy Pepe i Carvalho, a także Marcelo. Tymi, którzy swojego kolegi z drużyny nie mogą znieść są między innymi Casillas, Ramos i Xabi Alonso.
Tylko czy rzeczywiście geniusz piłkarski musi być miły, żeby być nazwanym najlepszym?
wtorek, 14 grudnia 2010
Zabawy słowem. Z Mourinho rzecz jasna
O Mourinho hiszpańska prasa pisze dużo, wszędzie, zawsze. Mou to, Mou tamto. Mourinho spojrzał się krzywo, Mourinho powiedział, Mourinho się podrapał.
Mourinho, Mourinho, Mourinho, itp.
- Szum wokół Portugalczyka jest tak duży, że wydaje się, że to właśnie on wymyślił futbol.- powiedział niedawno prawy obrońca FC Barcelony, Dani Alves. Wypowiedź wydaje się trafna, gdyż tych, którzy nie kochają Mourinho (patrz autorka tego bloga) wydaje się być więcej, niż wielbicieli wszechobecności i nieomylności wodza Realu.
Co na irytację Brazylijczyka odpowiedział The Special One?
- Sam Einstein lepiej by tego nie ujął. - ripostował Mourinho.
Właściwie nie rozumiem tego. Bo co u licha ma Einstein do wypowiedzi Alvesa? Czy Einstein słynął z jakiś puent, czy też stwierdzeń (nie fizycznych)? Wydaje mi się panie Mourinho, że nie z tego zasłynął. Pytanie tylko, czego przestraszył się Alves, gdy przytoczono mu wypowiedź Portugalczyka?
- To bardzo zabawne. Ja zrywałem boki ze śmiechu po tym, jak usłyszałem w domu, co powiedział. Mourinho to zgrywus i zawsze traktujemy to wszystko w formie żartu. Nic się nie stało. - powiedział Alves.
Czy on się boi Mourinho?
Barcelona sprzedała swoją wyjątkowość
Jest paru piłkarzy w historii klubu, którzy oprócz reprezentowania barw FC Barcelony, reprezentowali także wyjątkowość, która towarzyszy Blaugranie, a której (wg clues) nie ma żaden inny klub. Takim piłkarzem i trenerem był Johan Cruyff, który stworzył swojego czasu Dream Team, zachwycający cały świat swoją gra. Dla Holendra Duma Katalonii, to było, zgodnie z hasłem klubu, więcej niż klub. Cruyff w hołdzie Katalończykom, jeszcze w czasach generała Franco, nazwał swojego syna katalońskim imieniem Jordi, co w czasach dyktatury było zakazane. To właśnie w Barcelonie Holender mieszka do dziś, a dla wielu jest symbolem klubu, a także trenerem reprezentacji Katalonii.
- Barcelona sprzedała swoją wyjątkowość. - powiedział w reakcji na pojawienie się reklam na koszulkach swojego ukochanego klubu, Johan Cruyff. I dodał - Sprzedaliśmy naszą wyjątkowość za raptem sześć procent budżetu.
Podpisanie kontraktu z Qatar Fundation jest konsekwencją wielomilionowych długów, które ma klub. Według holenderskiej legendy z długami można było poradzić sobie inaczej, niż naruszając świętość koszulek. Za mało kreatywne uznał próbę załatania dziury w budżecie, sprzedażą miejsca na koszulkach, użył nawet określenia dosadniejszego - nie jesteśmy kreatywni, że jesteśmy wulgarni w swoich poczynaniach.
- Jeśli sprawy idą tak źle, to może powinniśmy jeszcze zerwać umowę z UNICEF i odciąć się od wszystkich wartości, które propaguje, no bo przecież płacimy im za to, że są na naszych koszulkach. - mówił wściekły Cruyff.
Z decyzją klubu zgadza się większość kibiców, niedawno sprzedaż miejsca na koszulkach zaakceptował Pep Guardiola, jako jeden z powodów przywołując problemy finansowe klubu.
Ciężko sobie wyobrazić, żeby Guardiola skrytykował publicznie decyzje władz klubu, ale pewnie jak każdy kibic Blaugrany w swojej głowie czuje niesmak, a serce ma rozdarte.
Są świętości, których naruszać niewolno. (Za wszyskie inne zapłacisz kartą... )
poniedziałek, 13 grudnia 2010
Kolejna Manita
źródło: El Mundo Deportivo
Piłkarze FC Barcelony rozegrali wczoraj ponownie świetne spotkanie, czego dowodem jest wynik 5 do 0 dla Dumy Katalonii.
- Wydaje się, że było łatwo, ale to nieprawda, ten występ sporo nas kosztował, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy rywal zamknął się na własnej połowie. Prawda jest jednak taka, że wszystko idzie dobrze i że gramy na wysokim poziomie - powiedział po meczu strzelca dwóch goli Leo Messi. Argentyńczyk dzięki wczorajszemu dorobkowi zbliżył się w klasyfikacji strzelców do Cristiano Ronaldo (18 goli), teraz Portugalczyk ma tylko jednego gola przewagi nad rywalem.
Wczorajsze zwycięstwo jest kolejnym powodem dla kibiców Barcy, żeby triumfalnie podnieść swoją dłoń w popularnym już geście manity.
I racje ma Pep Guardiola, który nawołouje - Doceńmy to, czego dokonuje ta drużyna.
Obsesje panów z Madrytu
Włodarze Realu Madryt postanowili udowodnić, że co jak co, ale wychowankami klubu mogą się pochwalić całemu światu. Dlatego też na swojej oficjalnej stronie umieścili filmik, reklamujący La Fabrice, szkółkę piłkarską Królewskich.
Od paru lat w głowach sympatyków Realu gości pewna obsesja, właściwie jest wiele tych obsesji, a to w końcu przejść przez 1/8 Ligi Mistrzów, a to znowu wygrać ligę, czy wreszcie zwyciężyć w Pucharze Króla. Jednak jest jedna obsesja, która sprawić może, że inne (patrz powyżej) będą smakowały jeszcze lepiej. Zwycięstwo z FC Barceloną. Ostatnio doszła kolejna obsesja, otóż w szeregach odwiecznego rywala grają w większości wychowankowie, do tego trzech z piłkarzy Blaugrany stanie na podium walki o Złotą Piłkę. Niestety dla kibiców Królewskich, w ich szeregach wychowanków jest, jak na lekarstwo, mimo że wspomniana już La Fabrica szczyci się swoimi osiągnięciami w wychowaniu młodych i zdolnych piłkarzy. W bramce Realu podstawowym zawodnikiem jest Iker Casillas, wychowanek, tyle tylko, że kapitan zespołu, w pierwszym składzie występuje od kilkunastu lat. Czasem na boisku zobaczyć można Estebano Granero, ciężko powiedzieć, żeby był on nawet w żelaznym i pewnym swego rezerwowym. Co jakiś czas następują próby wpuszczenia na boisko zawodników młodszych, ale sam Mourinho raczej nie wierzy w młodych wychowanków. Co ciekawe, Portugalczyk woli stawiać na kolejnych dokupywanych zawodników, jednocześnie nie korzystając z tego, co ma pod ręką w La Fabrice, ponoć pełnej młodych talentów. W Interze Mediolan, zespole Mistrza Włoch, w pierwszym składzie nie było żadnego Włocha, a co dopiero wychowanka klubu.
Tak więc Real nie ma co chwalić się swoimi wychowankami, którzy nie walczą dla swojego zespołu, który ich wychował, a którego chlubą ponoć są.
Statystycy podliczyli minuty, które w tym sezonie na boiskach spędzili wychowankowie La Fabrici i La Masi (szkółki FC Barcelony). Przewaga może tylko zasmucić Królewskich, których wychowankowie łącznie spędzili 3785 minut, podczas gdy wychowankowie klubu ze stolicy Katalonii na boisku spędzili 13491 minut. Stan sprzed ostatniej kolejki.
Tak więc pytanie, czy jest się co chwalić La Farbricą, gdy i tak w głowach są myśli o pozyskiwaniu kolejnych zawodników, których sobie zażyczy The Special One?
piątek, 10 grudnia 2010
Nieczytsość
Myślę, myślę i myślę nad zastaną sytuacją.
Nowe władze Barcelony dały naruszyć świętość nad świętościami, nieomal dziewicze koszulki Blaugrany, które swą czystością zawstydzały największych tego świata, zostaną wkrótce zanieczyszczone.
Większość kibiców popiera zastaną sytuację, a Qatar Foundation nie stoi im, jak belka w oku. Prawie każdy zdaje sobie sprawę, że te 30 mln euro, w corocznym bilansie, jest wielkim zastrzykiem dla naruszonego już budżetu klubu.
Pytanie tylko, czy euro może przebić wartość czystości, która wydaje się nieskazitelna?
Zdrada Barcy?
W swojej 111 letniej historii piłkarze FC Barcelony nigdy nie mieli na koszulkach reklamy komercyjnej. O ile ponad 100 lat temu nikogo to nie dziwiło, o tyle w tych czasach bez reklam na koszulkach pozostają zazwyczaj kluby, które omijane są przez sponsorów. W 2006 roku nastąpił przełom i obok znaczku producenta sprzętu dla klubu i herbu klubu pojawiło się logo UNICEFu, co ciekawe, to klub z Katalonii za każdy rok gry z logiem organizacji, płaci jej 1.5 mln euro. Do tego sponsorując np. samochody dla pracowników, żeby np. mogli przemieszkać się po afrykańskich terenach. Umowa z UNCEFem kończy sie w 2011, jednak obie strony są zainteresowane przedłużeniem jej.
Tymczasem oficjalnie podano, że zarząd Dumy Katalonii dogadał się z nowym sponsorem, co do obecności loga na koszulkach Mistrza Hiszpanii. Mowa tu Qatar Fundation, organizacji promująca edukację, badania i rozwój. Za każdy rok Barcelona będzie utrzymywała 30 mln euro.
Czy jest to wyłamanie się z dotychczasowej filozofii klubu? Nowy prezes Barcy, Sandro Rosell uważa, że pieniądze te są potrzebne, żeby klub mógł sobie pozwolić na najlepszych piłkarzy, a także na najlepszego trenera na świecie, czyli Pepa Guardiolę. W najbliższych dniach dowiemy się, jak na to zareagują socios.
El Mundo Deportivo zapytało czytelników, odwiedzających elektroniczną odsłonę dziennika, czy podoba im to, że na koszulkach Barcy, obok loga Unicefu pojawi się także reklama Qatar Fundacion. 58% respondentów nie ma nic przeciwko, wskazując, że tak, podoba się pojawienie nowego loga na koszulkach Barcy.
środa, 8 grudnia 2010
La liga gra dalej
Trzy zespoły z hiszpańskiej La Ligii awansowały do 1/8 Ligi Mistrzów. Real Madryt, FC Barcelona i Valencia, to przedstawiciele, na których liczy cała Hiszpania, pokładając nadzieje, że cała trójka odciśnie piętno na tegorocznej edycji rozrywek mistrzów.
Kibice Realu już od kilku lat czekają na przebrnięcie przez 1/8 Champions League, wydaj się, że przeskoczenie tego płotka jest dla Los Blancos czymś trudnym do pokonania. Nadzieją napawa jednak Królewskich styl w jakim przez rundę grupową przeszli podopieczni Jose Mourinho, nie przegrywając meczu. Dlatego też dziś Real może zagrać przeciwko Auxerre rezerwowym składem, gdyż pierwsze miejsce w swojej grupie ma murowane.
FC Barcelona także awansowała z pierwszego miejsca, wczoraj pokonując Rubin Kazań, grając rezerwowym składem.
Z drugiego miejsca, po wczorajszym remisie z Manchesterem United, awansuje Valencia, która swoją piękną grą zachwyca, cudownie dopełniając wielką dwójkę. Występ popularnych "Nietoperzy" jest o tyle obiecujący, że być może wreszcie zbudują zespół, który będzie w stanie konkurować z Realem i Barcą w La Lidze.
Tak więc niech żyje La liga i wszyscy jej mieszkańcy, oby na dłużej zadomowili się w Lidze Mistrzów.
Rubin rozbity
To był czwarty mecz Barcelony w ciągu dwóch sezonów z Rubinem, Mistrzowie Katalonii do tej pory nie mogli pokonać Mistrza Rosji, ba, zdarzyło się Barcelonie przegrać i to u siebie.
Wczorajszy mecz był dla Barcelony tylko formalnością, pewne miejsce na czele tabeli przed losowaniem 1/8 Ligi Mistrzów. Dlatego też Pep Guardiola wystawił jedenastkę iście rezerwową, poprzeplataną tylko tu i ówdzie zawodnikami pierwszego składu, jak Gerard Pique, czy Sergio Busquets.
O to skład Barcy na wczorajszy mecz Jose Pinto - Pique, Busquets, Fontas - Mascherano - Jonathan (63. Messi), Thiago, Maxwell - Jeffren (12. Vazquez), Bojan (35. Bartra), Adriano.
I o ile pierwsza jedenastka Dumy Katalonii nie potrafiła wygrać z Rubinem, o tyle młodzi i gniewni zawodnicy z Cantery strzelili dwa gole i pokonali Rosjan.
Cieszy, bo do bramki drogę znaleźli Fontas i Vazquez. Przez osoby, które interesują się piłka, także nieznane. Dwóch młodych wychowanków.
Przyznam szczerze, że pierwsza połowa chwilami mnie nużyła, widać było mimo wszystko niezgranie młodych, ze starszymi, uważny kibic mógł ujrzeć popisy techniczne młodziaków.
W drugiej połowie postanowiłam na chwilę włączyć mecz Manchesteru Unuted z Valencia, po golu Anglików powróciłam do popisów Blaugrany. Parzę a tam Messi, od razu mecz nabrał dynamitu, a młodzi, kierowani przez Argetyńczyka zaczęli grać ładnie i składnie.
Cieszy, że w szeregach Barcy młodzi zawodnicy mogą być silniejszym wzmocnieniem niż ich substytuty z zagranicy.
A. Kolejny raz można było przekonać się, że transfer, póki co rezerwowego Mascherano, jest bardzo udany.
Visca el Barca !
wtorek, 7 grudnia 2010
Nie dla Holendra (złota) piłka
W walce o Złota Piłkę 2010 pozostało trzech piłkarzy - Leo Messi, Xavi Hernandez i Andres Iniesta. I jak zwykle są wątpliwości, co do finalistów. Jednym z murowanych kandydatów do zdobycia był Holender Wesley Sneider.
- To bardzo niesprawiedliwa decyzja. W ubiegłym sezonie Sneijder zrobił o wiele więcej niż Messi - uważa prezes Interu Mediolan Massimo Moratti.
I tu można zgodzić się z Morattim, w końcu Sneijder wygrał w tym sezonie ze swoim klubem trzy trofea, a do tego jego reprezentacja, z nim samym na czele, doszła do finału mistrzostw Świata. Tak więc czy rzeczywiście Leo Messi, który oprócz mistrzostwa Hiszpanii i paru indywidualnych tytułów winien być wśród trzech najlepszych zawodników? Czy po prostu geniusz Argentyńczyka sprawia, że miejsce w złotej trójce jest zaklepane do końca jego piłkarskiej kariery?
- Miał fenomenalny [Sneijder - przyp. AW] sezon i wygrał wszystko to, co mógł wygrać. Dla mnie to on zasłużył na Złotą Piłkę. -dodaje Moratti.
Może na Złotę Piłkę nie zasłużył, bo w roku Mistrzostw Świata, to Mistrz Świata winien być zwycięzcą, ale na pobyt w złotej Trójce zasłużył. Sam zawodnik mówi krótko - Jestem niezadowolony. Trudno się dziwić, gdyż zawodnik ten uczestniczył w tym sezonie w wydarzeniach najwyższej rangi w futbolowym świadku. Dlatego też dziwić może pobyt Messiego, a brak Sneijdera, który został w sposób niemiły pominięty.
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Triumf Cantery
W walce o Złotą Piłkę 2010 zostało jeszcze trzech zawodników. Argentyńczyk, Hiszpan i Katalończyk. Wszyscy trzej, to wychowankowie klubu FC Barcelona.
Leo Messi, Andres Iniesta i Xavi Hernandez, to właśnie Ci zawodnicy, trzech najlepszych w ubiegłym sezonie według FIFY. A wśród nich zdobywca Złotej Piłki.
Niedawno FC Barcelona zmiażdżyła kastylijski Real Madryt 5:0. W swoim składzie mając w większości wychowanków swojego klubu. Dziś dowiadujemy się, wśród trzech najlepszych zawodników jest jeden z wychowanków. To pokazuje siłę klubu, który nie tylko wygrywa, ale wygrywa wychowując najlepszych na świecie.
Kto powinien wygrać ?
Moim zdaniem Andres Iniesta. Mimo mojej miłości do Xaviego, to Andres strzelił najważniejszego gola w historii hiszpańskiej piłki.
Ale nieważne kto wygra, ważne, że to chwile triumfu katalońskiego cantery.
piątek, 3 grudnia 2010
Garść sondaży
Czyli echa po wygranej Barcelony nad Realem.
Katalońskie El Mundo Deportivo zadało swoim czytelnikom kulka pytań.
Oddanych głosów 9478
odpowiedzi z wynikami:
a. Real Madryt za Di Stefano 12%
b. Reprezentacja Brazylii z lat '70. 8%
c. Niemcy z roku 1974 1%
d. Mechaniczna Pomarańcza 5%
e. Milan za Sacchiego 6%
f. Barcelona (która wygrała ostatnio 5:0 z Realem) 68%
Oddanych głosów 11808
a. Tak 91%
b. Nie 9%
Oddanych głosów 743
a. zwycięstwem Realu 28%
b. remisem 24%
c. zwycięstwem Valencii 48%
Mimo że Real został zgnieciony w ostatni poniedziałek, to nie sądzę, żeby Valencia dała radę. Tym bardziej, że zawodnicy Realu będą chcieli rozładować swoje frustracje i może się skończyć nawet 5:0 dla Królewskich.
Chociaż z drugiej strony może po tym, co Los Blancos przezyli na Cam Nou, prawem serii przegrają mecz?
Zapowiada się bardzo interesująco.
Oczywiście w większości głosy oddali kibice Barcy.
Oddanych głosów 6757
a. tak 77%
b. nie 23%
To chyba na fali entuzjazmu.
Ale gdy ten ostygnie będzie można stwierdzić, że tak, to mógł być najlepszy mecz w 111 letniej historii klubu.
środa, 1 grudnia 2010
Laporta w parlamencie katalońskim
W ostatnią niedzielę w Katalonii odbyły się wybory do lokalnego parlamentu.
W wyborach zwyciężyła nacjonalistyczno centroprawicowa partia Convergencia i Unió, na czele której stoi Artur Masa. CiU zdobyła 65 miejsc ze 135 do zdobycia. Drugie miejsce zajęła koalicja dotychczas rządząca - socjalistów, ekologów i niepodległościowców, zdobywając 48 miejsc w parlamencie. Trzecią siłą w Katalonii została Partia Ludowa z 18 mandatami.
Jednym z kandydatów był Joan Laporta, który w czerwcu ustąpił po drugiej kadencji, z fotela prezesa klubu FC Barcelona. Startujący z partii Solidarna Katalonia dostał się do parlamentu, ale jego ugrupowanie zdobyło tylko 4 mandaty.
W wyborach zwyciężyła nacjonalistyczno centroprawicowa partia Convergencia i Unió, na czele której stoi Artur Masa. CiU zdobyła 65 miejsc ze 135 do zdobycia. Drugie miejsce zajęła koalicja dotychczas rządząca - socjalistów, ekologów i niepodległościowców, zdobywając 48 miejsc w parlamencie. Trzecią siłą w Katalonii została Partia Ludowa z 18 mandatami.
Jednym z kandydatów był Joan Laporta, który w czerwcu ustąpił po drugiej kadencji, z fotela prezesa klubu FC Barcelona. Startujący z partii Solidarna Katalonia dostał się do parlamentu, ale jego ugrupowanie zdobyło tylko 4 mandaty.
La manita
źródło: http://www.elmundodeportivo.es/
Kibice Barcelony mają nowy znak. Popularną "piątkę", po hiszpańsku "la manita", symbolizującą piąte zwycięstwo z rzędu nad Realem Madryt.
Katalońskie media zachęcają kibiców do zmiany swoich avatarów na portalach społecznościowych takich, jak twitter,czy facebook itp., żeby pokazać światu dumę z piątego zwycięstwa nad odwiecznym rywalem z Kastylii.
W Barcelonie już można kupić czekoladową manitę. Mmmm.
Siedem grzechów głównych Realu Madryt
1. Pycha - trener Mourinho i jego zawodnicy tak uwierzyli w swoje umiejętności, że ich wiara w ich samych urosła do wielkości niewyobrażalnej. Zawodników Realu uspały dotychczasowe mecze, gdzie po przeciwnikach przejeżdżali, jak walec. A do tego Mourinho uśpiony tym, że w lidze hiszpańskiej pokonuje każdego bez większych problemów, czego nie było w lidze angielskiej i włoskiej.
- Ciekawe, czy nas Barca pokona także 8 : 0? - zapytał po jednym z meczów złośliwie Ronaldo. Odpowiedź - powinien się cieszyć, że przeciwnik nie wykorzystał wszystkich sytuacji, bo 8:0 było bliżej, niż Portugalczyk myślał.
2. Chciwość - pozostawiam pod rozwagę czytelnika.
3. Nieczystość - w religii chodzi o nieczystość seksualną. Zawodnicy Realu zapewne przed przyjazdem na Camp Nou mieli myśli nieczyste, pełne pewności siebie. Zapewne w głowach już widzieli chwile triumfu i zwycięstwa. Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz.
4. Zazdrość - Real od paru lat zazdrości drużyny Barcelonie. Dlatego też władze Królewskich w ostatnich latach, mając obsesje na tym punkcie, wywołującą spazmy.
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu - odwrócić by można na - nieumiarkowanie w wydawaniu i sprzedawaniu. Real w poprzednim roku wydał blisko 250 mln euro na transfery, międzyczasie pozbył się wielu zawodników. W tym roku po niepowodzeniach sezonu 2009/2010, także ściągnięto na Bernabeu wielu zawodników, pozbywając się kolejnych. Zamiast wychowywać Real kupuje. Nieumiarkowanie co nie miara.
6. Gniew - jakby to rzec kolokwialnie - kupa gniewu. Cały poniedziałkowy mecz, to wielki gniew i bezradność zawodników Realu. Gniew, który przeradzał się w niezliczoną ilość fauli, np. uderzenie Messiego przez Carvalho, albo Ronaldo popychający Guardiolę, a na końcu gniew Sergio Ramosa i czerwona kartka dla niego.
7. Lenistwo - trudno zarzucić piłkarzom Realu lenistwo w fizyczne, bardzo ciężko pracują pod wodzą Mourinho, jednak można zarzucić im lenistwo duchowe, które sprawiało, że respekt przed przeciwnikiem z Barcelony stawał się coraz mniejszy, ciężko im było pomyśleć, że mogą przegrać.
- Ciekawe, czy nas Barca pokona także 8 : 0? - zapytał po jednym z meczów złośliwie Ronaldo. Odpowiedź - powinien się cieszyć, że przeciwnik nie wykorzystał wszystkich sytuacji, bo 8:0 było bliżej, niż Portugalczyk myślał.
2. Chciwość - pozostawiam pod rozwagę czytelnika.
3. Nieczystość - w religii chodzi o nieczystość seksualną. Zawodnicy Realu zapewne przed przyjazdem na Camp Nou mieli myśli nieczyste, pełne pewności siebie. Zapewne w głowach już widzieli chwile triumfu i zwycięstwa. Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz.
4. Zazdrość - Real od paru lat zazdrości drużyny Barcelonie. Dlatego też władze Królewskich w ostatnich latach, mając obsesje na tym punkcie, wywołującą spazmy.
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu - odwrócić by można na - nieumiarkowanie w wydawaniu i sprzedawaniu. Real w poprzednim roku wydał blisko 250 mln euro na transfery, międzyczasie pozbył się wielu zawodników. W tym roku po niepowodzeniach sezonu 2009/2010, także ściągnięto na Bernabeu wielu zawodników, pozbywając się kolejnych. Zamiast wychowywać Real kupuje. Nieumiarkowanie co nie miara.
6. Gniew - jakby to rzec kolokwialnie - kupa gniewu. Cały poniedziałkowy mecz, to wielki gniew i bezradność zawodników Realu. Gniew, który przeradzał się w niezliczoną ilość fauli, np. uderzenie Messiego przez Carvalho, albo Ronaldo popychający Guardiolę, a na końcu gniew Sergio Ramosa i czerwona kartka dla niego.
7. Lenistwo - trudno zarzucić piłkarzom Realu lenistwo w fizyczne, bardzo ciężko pracują pod wodzą Mourinho, jednak można zarzucić im lenistwo duchowe, które sprawiało, że respekt przed przeciwnikiem z Barcelony stawał się coraz mniejszy, ciężko im było pomyśleć, że mogą przegrać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)