sobota, 11 stycznia 2014

Byle do 20h!

Są takie dni, gdy wstaję i wiem, że wszystko czego się nie tknę będzie półśrodkiem. Próbą zabicia czasu. Wszystko byle wytrwać do 20h.

Bo są to dni meczowe.

Zjadłam, zrobiłam prasówkę, zaraz wyjdę, wrócę wieczorem. Ludzie będą do mnie mówić, świat będzie się toczył, ale ja myślami już będę na Vincente Calderon. Na stadionie, na którym kupiłam najdroższą Coca-Colę w moim życiu. Stadionie, na którym krzyczeli ‘puta Barca!’, a ja nic sobie z tego nie robiłam. Stadionie, gdzie oklaskiwałam drużynę Cholo Simeone.

I kto by pomyślał, że meczem, który będzie elektryzował widzów w Europie (w Argentynie z pewnością także), będzie spotkanie Barcy z Atletico. Przeżute na wszelkie sposoby El Clasico, wydaje się ciężkostrawne, podczas gdy mecze z udziałem Atletico dają świeżość, nieprzewidywalność i zachwianie duopolu barcelońsko-madryckiego. Tak, tak. Świeżość!

Będzie to spotkanie pełne pojedynków.

Courtois – Valdes. Wiadomo, że Katalończyk z Barcy odejdzie po tym sezonie, a wielu fanów Blaugrany, choć to mało prawdopodobne, marzy by jego miejsce zajął Belg.

„Na czubie” zmierzą się Diego Costa z Leo Messim (pytanie, czy Leo zagra od pierwszej minuty?  Tata Martino zaklinał się, że Argentyńczyk nie prosił go wystawienie w pierwszej 11, a słuchający wczorajszej konferencji prasowej argentyńskiego szkoleniowca, odnieśli wrażenie, że jednak od początku wybiegnie Cesc. – ‘Nie mogę sobie wyobrazić, że Messi nie zagra – zdradza Cholo Simeone.). Brazylijczyk, zapewne znowu nie oszczędzi katalońskich obrońców. Jednak madrycki As przypomina, Costa bramki Barcelonie nie strzelił, Leo Messi pokonał bramkarza Los Colchoneros już 20 razy, z czego osiem bramek zdobył na Vincente Calderon.

Idźmy w pojedynku ‘par’ dalej, Koke – Cesc, mistrzowie asyst, kreatorzy szans, liderzy w klasyfikacji najlepiej asystujących. I dwaj magicy Arda Turan i Andres Iniesta!

 I w końcu argentyński pojedynek trenerów Cholo Simeone – Tata Martino. (Jest moda na argentyńskich szkoleniowców, pisał w tym tygodniu w El Pais, Cayetano Ros. A potwierdzeniem niech będzie fakt, że ostatnio Valencia ‘zaopatrzyła się’ w ‘swojego Argentyńczyka’). Obaj trenerzy spotkali się jeszcze jako zawodnicy, wiele lat temu, gdy jeden (Martino), zarzucał drugiemu (Cholo) symulowanie. Jako trener Simeone nigdy z Barceloną nie wygrał, nigdy też nie przegrał z Martino.

 Prawdziwy ból głowy ma Gerardo Martino, Messi, Alexis, Pedro, Cesc i Neymar. Rozstrzelani zawodnicy, na kogo postawi Argentyńczyk w ataku? ‘Machina do strzelania bramek’ tak nazywa pięciogłowego smoka kataloński Sport.

Pasjonujące, prawda?

I choćby nie wiem, jak zawodnicy Atletico się wypierali, zrzucając presję na Barcelonę, ten mecz nie ma faworyta. Nikogo nie zdziwi porażka Barcelony.

Niech już będzie 20:00.


poniedziałek, 27 maja 2013

Śniadanie z Neymarem

Od razu uprzedzam, nie wiem, co Neymar jadł na kolację, ale i tak pewnie niedługo się dowiemy. Brazylijczyk zawładnął światem, przynajmniej tym barcelońskim. Czy z tej mąki będzie chleb?

Zastanawiam się, czy ktokolwiek w Barcelonie i okolicach zauważył, że w sobotę odbył się na Wembley finał Champions League, że pogromca Barcelony, Bayern sięgnął po puchar z "dużymi uszami". Media katalońskie odnotowały taki fakt, zapewne z obowiązku.

Przeszukuję w myślach cules, których znam i którzy z entuzjazmem podchodzili do transferu Brazylijczyka. Na próżno. Więcej tu wątpliwości i wielkiej niewiadomej, czy Neymar Jr sprawdzi się w Barcelonie. Z pomocą przychodzi mi brazylijski znajomy z twittera, kibic Blaugrany, Lucas Resende. - Osobiście do naszego stylu gry bardziej pasuje mi Reus, ale jeśli spojrzysz na video i grę Neymara z poprzednich sezonów, zobaczysz, że może dać dużo drużynie. 

Czy jednak Brazylijczyk nie jest zbyt samolubny, pytam, bo to przecież zarzut powszechnie powtarzany mający świadczyć przeciwko młodej gwieździe. - Nie, on zawsze grał bardzo zespołowo, nie zebrał większej ilości asyst, bo po prostu Santos to słaba drużyna. - uspakaja Resende i dodaje - Lucas z PSG jest znacznie bardziej egoistycznym piłkarzem, przez to ograniczonym, opuszcza głowę i biegnie. Neymar ma wizję gry. Zabawnie sprawę "egoizmu" kwituje Angel Iturriaga, świetny znawca Barcelony, autor słownika piłkarzy i trenerów Blaugrany - Neymar fichado. Kolejny krok, żeby przekonać FIFĘ,żeby pozwoliła na grę w piłkę dwoma piłkami.

Wątpliwością pozostaje to, jak przyjmie się duet Neymar - Messi. Wschodząca gwiazda światowej piłki kontra geniusz futbolu, zawodnik dookoła którego kręci Barcelona. - Dwaj szefowie na tej samej łodzi? Trzeba wyciągnąć wnioski z tego,c o stało się w przeszłości. - uważa sumienie Barcelony, Johan Cruyff.  Z opinią Holendra nie zgadza się Luis Figo - Barca wzmocnia się świetnym zawodnikiem. Dlaczego obok siebie nie mogą grać dwaj tak wielcy piłkarze jak Neymar i Leo? - Neymar nie jest gwiazdą pop, przybywa tu, żeby ciężko pracować i pomóc. Zna swoje miejsce w drużynie. - rozwiewa wątpliwości przyjaciel i rodak, Dani Aleves.

Czy Brazylijczyk odda Messiemu co cesarskie? Niech potwierdzeniem będą słowa ojca Neymara.  Syn powiedział mi, że jego marzenie o zagraniu chociażby jednego meczu z Messim jest większe niż całego sezonu z Cristiano Ronaldo.
Skoro tak, jedyne czego może bać się Blaugrana to agent Brazylijczyka, Wagner Ribiero. Madridista. Nowy Mino Raiola. Ribiero na swoim twitterze napisał - Moje serce Merengue jest wściekłe. Real dzielny i silny, wszechmocny.
Z pewnością będzie ciekawie, szczegóły w najbliższym sezonie.

Mnie osobiście dziwnie ucieszył transfer, wywołała nawet potok tweetów i przemyśleń. Właściwie, to chciałabym już, żeby zaczął się nowy sezon, bo ciekawość mnie zżera, co też "uszyje" młody Brazylijczyk na boiskach Primiera División i Ligi Mistrzów. 




niedziela, 26 maja 2013

Do kogo należy Barcelona?

"Krzysztof Kolub jest za Barcą" czy "Kolumb 'zakontraktowany'"-ogłosiły katalońskie dzienniki. Górująca nad miastem postać wielkiego odkrywcy, przywdziała gustowne szaty w kolorze azulgrana. Niewątpliwie podgrzało to atmosferę przed dzisiejszymi derbami.

Nike zapłaciło za przebrane Kolumba władzom miasta 94,100 euro, to w ramach promocji nowych koszulek, które ozdobią zawodników Barcelony w przyszłym sezonie. I tak do 9 czerwca Kolumb nosił będzie koszulkę Barcy. Nie spodobało się to innej drużynie ze stolicy Katalonii - Espanyolowi. Włodarze, zawodnicy i kibice klubu z Cornella-El Prat,czują, że miasto zawsze wspiera tylko ich rywala. (A propos, alkad Barcelony, odpowiednik naszego burmistrza, Xavier Trias powiedział niedawno - Mieć zięcia, który kibicuje Espanyolowi lub Realow, to hańba. Później oczywiście przeprosił.) - To zdecydowanie wina władz miasta mówił urażony Joan Collet, prezydent Papużek. Blanquiazul postanowili pokazać więc, że miasto Gaudiego to nie tylko ulice w kolorze blaugrana. Stworzyli filmik, w którym zademonstrowali, że Barcelona ma także kolory niebiesko-białe, "Widzi to cały świat, przyjedź i wygramy derby" głosił końcowy napis.

A wszystko to w tle dzisiejszych derbów. 

Drużyna Tito Vilanovy przyjedzie na Cornella-El Prat jako mistrz Hiszpanii. Dużo emocji wzbudza  popularne pasillo, czyli szpaler formowany dla mistrza świeżego kraju. - My też to robiliśmy dla Realu, to oznaka szacunku w piłce nożnej - uważa pytany o to Xavi. Jednak podczas gdy podopieczni trenera Aguirre wyjadą pierwsi na boisko, by przywitać Barcę, ich kibice, w ramach protestu, odwrócą się plecami do zawodników w koszulkach blaugrana, a trybuna zagorzałych kibiców Espanyolu La Curva, nie będzie dopingowała przez pierwsze pięć minut.

Dla Barcelony będzie to pojedynek o to, żeby dotrzeć do granicy 100 punktów uzyskanych w sezonie (marzy o tym sam prezes Rosell), co ciekawe, obie drużyny przed dzisiejszym meczem dzieli przepaść 50 punktów. Jednak to derby, a drużynie Aguirre marzy się zwycięstwo z lokalnym rywalem, ostatnim triumfem Papużek, jako gospodarza derbów Barcelony, było spotkanie w 2007 roku. Zwycięstwo byłoby zwieńczeniem świetnej postawy Espanyolu odkąd w drużynie zawitał trener Aguirre. - Moi zawodnicy mają naładowane akumulatory - zapowiada meksykański szkoleniowiec.- Oczekuję, że piłkarze wyjdą na boisko z tym samym entuzjazmem, co na mecz z Realem. Przypomnijmy, że remis Blanquiazul z Królewskimi, dał Barcelonie mistrzostwo Hiszpanii.

Wracając do Krzysztofa Kolumba, z pewnością zwycięstwo Papużek, byłoby miłym pstryczkiem w nos dla władz Barcelony i pokazałoby, że Barcelona nie należy tylko do Blaugrany.

Ale czy na pewno?







wtorek, 21 maja 2013

Dobrze, że odchodzisz, Mou


Z góry pragnę uprzedzić wrażliwe na krytykę Mourinho uszy i oczy, żeby tego tekstu nie czytały. To nie będzie laurka, dla odchodzącego z Realu Portugalczyka.

- Mourinho wytwarzał tu negatywny klimat i był zakałą hiszpańskiego futbolu - powiedział Vilarrubia wiceprezydent Barcelony, podsumowując odejście Portugalczyka. Być może nie wypada wypowiadać się tak wysoko postawionej osobie, jak wiceprezydent, słowami tak ostrymi i pełnymi niechęci do oponenta. Jednak, czy są one przesadzone? Czy trener, który wprowadził tak wiele niechęci, nienawiści, może być szanowany? Jasne, jestem kibicem Barcelony, ale znam znakomitych hiszpańskich dziennikarzy, Madridistas z krwi i kości, którzy Mourinho nie lubią bardziej niż ja, którzy widzą, że zachowanie trenera Realu, wiele razy przeczyło zasadom tak wielkiego klubu, jakim jest Real Madryt. Doprawdy ciekawym jest fakt, że nastąpił nawet podział na mourinhistas i madridistas, czy to nie wystarczy, żeby pokazać, że poszło to o krok za daleko? Tym pierwszym palec Mournho wskazywał drogę, ku czemu?

Wyniki z poprzednich klubów bronią Mourinho, jako trenera. Sukcesów w Porto, Chelsea, czy Interze nikt mu nie odbierze. Czy jednak to upoważnia trenera do zasady "po trupach do celu"? Oczywiście, kwestia Waszego wyboru, wartości, które wyznajecie. Mi osobiście się to nie podoba i nie dlatego, że był on trenerem Realu, ale dlatego, że sport to dla mnie coś więcej niż nieczysta walka o wygraną. Jest wielu trenerów, którzy zbliżają się do granicy "smaku" i częstą ją przekraczają, jednak Portugalczyk, dubluje wszystkim.

I choć broniłam decyzji Mourinho, który stawiał na Lópeza, bo zdecydowanie nie miał powodu, żeby po kontuzji Casillasa zrezygnować z byłego bramkarza Sevilli, to styl w jakim Portugalczyk zmagał się z przeciwnikiem, w postaci Casillasa, był mierny. Nie ma świętych krów, być nie powinno, trener ma prawo wystawiać kogo chce i na jakiej pozycji chce, bronią go wyniki. Jednak aluzje kierowane przeciwko Hiszpanowi, były niesmaczne i smutne, bynajmniej nie świadczyły o rzekomej klasie, którą posiada Mourinho. 

Portugalski szkoleniowiec nie przysłużył się też, i tak napiętej od zawsze, atmosferze między Realem a Barceloną. Choć oba kluby i jej zawodnicy kochać się nie muszą, to stan wojny, który wywołał Jose Mourinho w umysłach swoich piłkarzy, przerażał. Agresja, również. Na szczęście Vincente Del Bosque pomógł rozognionej ranie wewnątrz La Roja, się zagoić. A właśnie, Del Bosque. Cudowny człowiek, wspaniały trener, postać, która konfliktu nie szuka, z szacunkiem traktuje każdego. Nawet jemu oberwało się od Mourinho. 

Jose Mourinho zostawia Real rozbity, zez żadnego znaczącego sukcesu w tym sezonie, zaledwie z mistrzostwem, Pucharem Króla i  Superpucharem po trzech latach urzędowania w Madrycie. Choć jego Real zostanie zapamiętany, jako bijący kolejne rekordy z piorunującym kontratakiem, idealnym wręcz.

Wracając do słów Vilarrubi, cieszy mnie, że odchodzisz Mou z ligi hiszpańskiej. Może wreszcie zajmiemy się futbolem. A to on jest najważniejszy.



piątek, 17 maja 2013

Teraz albo nigdy

Na Cibeles, czy przy Neptunie, czy Madryt będzie biały, czy czerwono-biały, kto będzie się cieszył jutrzejszej nocy w stolicy Hiszpanii?

- W finale nie ma faworytów - oznajmił na wczorajszej konferencji Sergio Ramos. - Real jest faworytem,ale to jeden mecz, wszystko jest możliwe - uważa Cholo Simeone - Chelsea też była faworytem przed spotkaniem z nami. A Radamel Falcao dodaje - Wierzymy w nasze możliwości. 

To mecz pojedynków, mecz kolosów. Na przeciwko siebie staną Cristiano Ronaldo i Radamel Falaco, Portugalczyk w 54 spotkaniach strzelił 54 gole, Kolumbijczyk w 39 meczach 34 pokonywał bramkarza. Liczby obu panów są imponujące. Z pewnością fanom Atletico marzy się powtórka z meczu z Chalsea, gdzie ich As strzelał jak armata.

Dzisiejsze spotkanie, to także starcie dwóch trenerskich osobowości, o ile jednak Simeone jest kochany na Calderón, o tyle Mou ciągle balansuje między uwielbieniem a nienawiścią. Simeone wrócił czerwono-białej części Madrytu Champions League, po wielu latach, zajmując trzecie miejsce w ligowej tabeli, dziś jego drużyna może sprawić, że będzie to cudowny sezon. Idąc  na północ Madrytu, do Chamartin, usłyszymy głosy, które nie dają innej możliwości Królewskim, niż wygrana. Sezon bez Copa del Rey, mistrzostwa i Ligi Mistrzów byłby katastrofą dla tak wielkiego klubu.

Za Królewskimi przemawia złaszcza jedna liczba, 14 lat bez przegranej z Atletico? Imponujące! Jednak niech nadzieją dla Cholo Team'u będzie fakt, że aż trzykrotnie Rojiblancos wygrywali w historii finały rozgrywane na Bernabeu. Kibice Atletico wierzą w "Ducha 92 roku", gdy także na Bernabeu, i także z Realem, grali w finale Pucharu Króla, prowadzeni przez Schustera, Futre i Manolo, po golach dwóch pierwszych panów, pokonali Królewskich 2-0.  Dodatkowo dzisiejszego wieczoru Atletico stanie przed szansą swojej Decimy, do tej pory po Puchar Króla zespół ten sięgał dziewięciokrotnie.

Z pewnością jedna rzecz dzieli oba zespoły, na korzyść zespołu Rojiblancos, jedność. O konflikcie w szatni Realu wiedzą wszyscy, jednak nie wydaje się, że wpłynie to na zespół Królewskich. - Zawodnicy mają maksymalną motywację. - odpowiada na wątpliwości Luis Aragones, były selekcjoner reprezentacji La Roja. Niech dowodem na to, że Real, jak chce, to potrafi, będzie zeszłotygodniowe zwycięstwo z Malagą 6:2 na Bernabeu. - Jeśli zagramy tak, jak potrafimy, wygramy - zapowiada Xabi Alonso. Żeby się jednoczyć przed finałem, drużyna w tygodniu poszła na wspólny posłek, wszystkich łączy jeden cel. Królewscy liczą na doping, taki, jak w meczu rewanżowym przeciwko Borussi, do tego atutem będzie ich Bernabeu, ich twierdza.

Tylko pytanie, czy ktoś wierzy w zwycięstwo Atletico? Teraz albo nigdy?

środa, 8 maja 2013

Z deszczu pod rynnę


- Jeśli pewnego dnia bramkarz wygra Złotą Piłkę, to musi nim być Iker, jest najlepszy.- to wypowiedź Mourinho z 2011 roku, od tego czasu, zwłaszcza dla Portugalczyka, minęły lata świetlne, bo w futbolu wszystko leci z prędkością światła.

Potem nie było już tak różowo, między panami zaczął się konflikt, a o wsparcie przez Casillasa Portugalczyka, nalegał sam Perez, wiedząc, że konflikt niczemu nie służy. Jakoś się to toczyło, aż do grudnia zeszłego roku.

To właśnie od meczu z Malagą rozpoczęła się otwarta wojna ikerowsko-mourinhowska, głównie ze strony portugalskiego trenera. Wstrząs wywołało to znaczny, Casillas, ostoja klubu, bramkarz, który w bramce Realu stać miał po wszechczasy, po 10 latach usiadł na ławce, nie było to spowodowane problemami zdrowotnymi. Powodem miały być „przyczyny techniczne”. W bramce Hiszpana zastąpił go Adan, o którym już właściwie nie pamięta dziś nikt, a wtedy Mou bronił swojej decyzji tak – Adan jest lepszy od Casillasa. Trzeba przyznać, miał Mourinho odwagę. Od tego wydarzenia mija 139 dni.

 Nie jestem przyzwyczajony do siedzenia na ławce, ale przede wszystkim myślę o zespole. Jestem w dobrej formie, ale to była decyzja trenera. Muszę się jej podporządkować i trenować więcej, żeby wrócić do wyjściowej jedenastki – mówił Casillas po meczu w Andaluzji.

Potem przyszła kontuzja Ikera, niczym podarunek dla Portugalczyka. Mourinho nie musiał słuchać, narzekań, że nie stawia na legendę, nie musiał się już tłumaczyć z absurdalnych teorii o tym, że Adan jest lepszy w swym fachy. Real sprowadził do klubu Diego Lópeza. Jak ostatnio wyznał trener Królewskich, bramkarza, którego starał się ściągnąć od początku swojej przygody w Realu. Od powrotu po kontuzji, Casillas nie zagościł w bramce Realu ani razu, a jak zapowiada Mourinho, dopóki on będzie stał na czele Realu, bramki będzie strzegł López. Argumenty ku temu Portugalczyk ma, fenomenalny Lópeza, ratował już Królewskich wiele razy przed utratą bramki. Świetny bramkarz.

Dziś już Mourinho głośno mówi – Wolę Lópeza od Casillasa. I trudno mu odmawiać prawa do tego. Pretensja jest jednak do stylu, w jakim Portugalczyk traktuje hiszpańskiego bramkarza, bądź, co bądź legendę klubu. I oto zdawał się apelować w ostatnią sobotę Pepe, który po meczu z Valladolid mówił – Iker to człowiek-instytucja nie tylko w Realu, ale w całej Hiszpanii. Musimy go szanować. Myślę, że słowa Jose nie były odpowiednie. Iker musi wiedzieć, że drużyna i kibice są za nim. Przez tą wypowiedź reprezentant Portugalii nie znalazł się w kadrze na dzisiejszy mecz z Malagą, a Mourinho skwitował je tak – Pepe ma jeden problem, nazywa się Varane
.
Dziś Real jest rozbity, przytłoczony porażką Mourinho atakuje Casillasa, Pepe i ironizuje z Ronaldo. Choć Florentino Perez apeluje – Musimy być zjednoczeni. Ciężko sobie to na tą chwilę wyobrazić pokój pomiędzy Mou, a zawodnikami, zwłaszcza, że, jak podają już wszystkie hiszpańskie media, drużyna już nie stoi murem za Mou, wiedząc, że Portugalczyk odejdzie, wraz z końcem czerwca.

Oczywiście pojawiają się głosy, że portugalski trener jest „bossem” i ma prawo krytykować swoich zawodników, to jego ogródek i on tam zarządza, pytanie, czy nie na zbyt wielu frontach rozpoczął wojnę?

A propos drogi od meczu w Maladze, do dzisiejszego spotkania - Hiszpanie kochają przysłowia, a jedno z nich głosi – Salir de Málaga y entrar en Malagón, czyli wpaść z deszczu pod rynnę.

Jeśli dziś Real przegra, Barcelona zostanie mistrzem.