Są takie dni, gdy wstaję i wiem,
że wszystko czego się nie tknę będzie półśrodkiem. Próbą zabicia czasu.
Wszystko byle wytrwać do 20h.
Bo są to dni meczowe.
Zjadłam, zrobiłam prasówkę, zaraz
wyjdę, wrócę wieczorem. Ludzie będą do mnie mówić, świat będzie się toczył, ale
ja myślami już będę na Vincente Calderon. Na stadionie, na którym kupiłam
najdroższą Coca-Colę w moim życiu. Stadionie, na którym krzyczeli ‘puta Barca!’,
a ja nic sobie z tego nie robiłam. Stadionie, gdzie oklaskiwałam drużynę Cholo
Simeone.
I kto by pomyślał, że meczem,
który będzie elektryzował widzów w Europie (w Argentynie z pewnością także),
będzie spotkanie Barcy z Atletico. Przeżute na wszelkie sposoby El Clasico,
wydaje się ciężkostrawne, podczas gdy mecze z udziałem Atletico dają świeżość,
nieprzewidywalność i zachwianie duopolu barcelońsko-madryckiego. Tak, tak. Świeżość!
Będzie to spotkanie pełne
pojedynków.
Courtois – Valdes. Wiadomo, że
Katalończyk z Barcy odejdzie po tym sezonie, a wielu fanów Blaugrany, choć to
mało prawdopodobne, marzy by jego miejsce zajął Belg.
„Na czubie” zmierzą się Diego
Costa z Leo Messim (pytanie, czy Leo zagra od pierwszej minuty? Tata Martino zaklinał się, że Argentyńczyk nie
prosił go wystawienie w pierwszej 11, a słuchający wczorajszej konferencji
prasowej argentyńskiego szkoleniowca, odnieśli wrażenie, że jednak od początku
wybiegnie Cesc. – ‘Nie mogę sobie wyobrazić, że Messi nie zagra – zdradza Cholo
Simeone.). Brazylijczyk, zapewne znowu nie oszczędzi katalońskich obrońców. Jednak
madrycki As przypomina, Costa bramki Barcelonie nie strzelił, Leo Messi pokonał
bramkarza Los Colchoneros już 20 razy, z czego osiem bramek zdobył na Vincente
Calderon.
Idźmy w pojedynku ‘par’ dalej,
Koke – Cesc, mistrzowie asyst, kreatorzy szans, liderzy w klasyfikacji
najlepiej asystujących. I dwaj magicy Arda Turan i Andres Iniesta!
I w końcu argentyński pojedynek trenerów Cholo
Simeone – Tata Martino. (Jest moda na argentyńskich szkoleniowców, pisał w tym
tygodniu w El Pais, Cayetano Ros. A potwierdzeniem niech będzie fakt, że
ostatnio Valencia ‘zaopatrzyła się’ w ‘swojego Argentyńczyka’). Obaj trenerzy
spotkali się jeszcze jako zawodnicy, wiele lat temu, gdy jeden (Martino),
zarzucał drugiemu (Cholo) symulowanie. Jako trener Simeone nigdy z Barceloną
nie wygrał, nigdy też nie przegrał z Martino.
Prawdziwy ból głowy ma Gerardo Martino, Messi,
Alexis, Pedro, Cesc i Neymar. Rozstrzelani zawodnicy, na kogo postawi
Argentyńczyk w ataku? ‘Machina do strzelania bramek’ tak nazywa pięciogłowego smoka
kataloński Sport.
Pasjonujące, prawda?
I choćby nie wiem, jak zawodnicy
Atletico się wypierali, zrzucając presję na Barcelonę, ten mecz nie ma
faworyta. Nikogo nie zdziwi porażka Barcelony.
Niech już będzie 20:00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz