piątek, 30 grudnia 2011

Katalonia - Hiszpania, kto by wygrał - diario Sport

Cruyff: Z ludźmi takimi, jak Valdes, Puyol, Pique, Busi, Cuenca, Bojan, czy Cesc... Myślisz, że kto mógłby wygrać hipotetyczny pojedynek pomiędzy Katalonią a Hiszpania?
Del Bosque: Nie wiem... Nie chcę wiedzieć.



środa, 28 grudnia 2011

Kibic kibicowi równy


Zapraszam do lektury tekstu o kibicowaniu, który napisałam wraz z Jankiem z HayLiga. Miłego! 


Trudno w dzisiejszych czasach spotkać człowieka, który nie ulega modzie. Zjawisko to jest naturalną potrzebą ludzką uczestniczenia w czymś, co jest powszechnie lubiane i akceptowane i wzbudza emocje

W fenomenie  jakim jest sport modnym jest to, co jest na topie. Zawodnik lub drużyna, którzy sięgną po największe trofea w swojej dyscyplinie z dużym prawdopodobieństwem mogą liczyć, że przyciągną do siebie rzesze fanów. Nie ma nic w tym złego, wręcz przeciwnie: ludzie poprzez swoją afirmację dla nich nagradzają wysiłek, który sportowcy wkładają w osiągnięcie sukcesu. Jednocześnie uczestnicząc w czymś, co daje im wielką satysfakcję. 

Sport wzbudza emocje, a „emocje są zaraźliwe”, jak pisał znakomity Malcolm Gladwell w jeden ze swoich książek. Kibice piłki nożnej, którymi zajmiemy się w niniejszym tekście wydają się być jednym z bardziej emocjonalnych w sporcie, potrafią oni „oddać serce swojej drużynie”, niejednokrotnie poświęcając sporą część swojego życia dla ukochanego zespołu. Co jednak z kibicami, którzy kibicują drużynie tylko dzięki modzie, czy taki kibic przez „prawdziwych” kibiców może traktowany być jako ten gorszy? 

W piłce nożne, jak w życiu, „wszystko płynie” jak powiedział jeden znany Grek. Zmieniają się zasady, zawodnicy, trenerzy i stadiony. Z sukcesem jest tak samo. Jednego roku ktoś zostaje mistrzem, by w następnym ustąpić komuś lepszemu. Wraz z sukcesem pojawiają się kibice. Bądźmy szczerzy – który kibic zaczyna swoją przygodę z piłką od fascynacji drużyną, która nie osiąga sukcesów lub grała futbol nudny i brzydki dla oka? 

Gdy w 1997 roku Ligę Mistrzów wygrała Borussia Dortmund z Sammerem, Riedlem, Mollerem i Rickenem w składzie, polskie podwórka zaroiły się koszulkami w żółto-czarne barwy. Po dwóch latach ustąpiły one innym i  po boiskach biegały same „Czerwone Diabły”. Zwycięstwo w legendarnym  meczu na Camp Nou, z Bayernem Monachium w finale Ligi Mistrzów zapoczątkowało wielką modę na kibicowanie drużynie sir Alexa Fergusona. Co rusz widziało się małych Beckhamów, Scholesów, Giggsów, czy Coleów. Czy można się temu  dziwić? Wygrana w takich okolicznościach potrafi pobudzić wyobraźnię każdego malca, który biega za piłką, codziennie strzelając do trzepaka. 

Wszystko się zmienia, więc i moda na Manchester musiała ustąpić. Miejsce United zajął Galaktyczny Real Madryt, który kupił serca młodych ludzi zanim jeszcze coś wygrał. Nazwiska takie jak Figo, Zidane, czy Raúl przyciągnęły miliony kibiców z całego świata. Zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen 2-1 potwierdziło pozycję Galacticos jako najpopularniejszego klubu na świecie. Od kilku lat mamy do czynienia z  zalewem kibiców Barcelony, która od 2006 roku zdobyła trzy puchary Ligi Mistrzów i zachwyca piękną, ofensywną grą. Jeśli spojrzeć na osiedlowe boiska, to kolory blaugrany świecą najjaśniej ze wszystkich. 

Powołujemy się na ostatnie lata, bo prześledzenie klubowej sztafety sympatii, w której uczestniczą od dziesiątek lat kibice na całym świecie, byłoby zajęciem karkołomnym, a czytelnik zapewnie usnąłby, gdyby tekst począł  wchodzić w erę lat 70. 

Przywołajmy tu przykład znamienitych dziennikarzy Stefana Szczepłka i Tomasz Wołka, których lata młodości przypadły na panowanie wielkiego Realu z Alfredo di Stefano na czele. Ich dziecięce głowy rozpalała myśl o wielkich „Królewskich”, których co prawda nikt nie widział przez wiele lat z powodu braku telewizora,  ale legenda rosła. Czy moda, której ulegli jest czymś złym? 

Popularność ma też swoje minusy, generuje ona zarówno nowych sympatyków, jak i wielu przeciwników zespołu. Wydawałoby się, że jest to typowo polska cecha: sąsiad ma za dobrze, to życzymy mu jak najgorzej, ale oczywiście to nie jest typowe tylko dla Polaków, cały świata tak działa. Niestety. „Barcelona, Real, Manchester wygrywają i są najpopularniejsze?” „Ale za to kibiców mają beznadziejnych, bo sezonowych”. „Grają najładniej?” „Phi, widziałem lepszych i ładniej grających, poza tym są nudni!” Ile razy słyszeliśmy takie głosy? Ale czy mają one jakikolwiek sens? Czy to, że ktoś kibicuje drużynie, która zaczęła wygrywać i jest popularna, znaczy, że jest gorszym fanem? A co jeśli to jest dopiero początek jego przygody z tym klubem? Każdy kiedyś zaczynał . 

Zadajemy więc sobie pytanie, co złego jest w modzie na kibicowanie danej drużynie?
Wielu „starych kibiców”, zarzuca tym nowym tymczasowość. Zawłaszczają oni ukochaną drużynę tylko dla siebie, nie dając innym prawa do niej. Skąd  się to  bierze? Czy jest to strach przed utratą swojej oryginalności? Boli ich, że byli z drużyną nawet w trudnych chwilach, gdy ta przegrywała, tymczasem nowi sympatycy po prostu zostają kibicami wielkiej drużyny, która odnosi wielkie sukcesy. 

Zatwardziali kibice mają w sobie coś z szamanów, strzegących wielkich tajemnic, mając je na wyłączność, gdy tymczasem były to proste prawdy. „Stary kibic” też wydaje się strzec jakiś tajemnicy, których nie zamierza „sprzedać” młodemu. 

Tym, co stali się kibicami zespołu dzięki modzie zarzuca się, że nie znają zawodników sprzed lat ani historii klubu. Pytanie, jakie jest kryterium dobrego kibica, jak zmierzyć, czy jest się „większym”, czy „mniejszym kibicem”. Czy kibic, którego gra Barcelony porusza jest kibicem mniej „prawdziwym” przez brak znajomości ważnych dat z historii klubu? Z kibicowaniem jest jak z winem, im dłuższy staż, tym mądrzejszy, bardziej wyrafinowany fan. Trudno mieć pretensje do nastolatków, że nie znają historii klubu i że są ślepo zapatrzeni w swój zespół. Reszta przychodzi z czasem, jednym ta sympatia mija, a drugim zostaje na długie lata.

Futbol jest niczym muzyka, potrafi wzruszać, denerwować, wzbudzać inne emocje. Jeśli ktoś przeżywa je w stosunku do jakiegoś zespoły, choćby przez to, że dany zespół jest bliski ideału, to nie potępiajmy go za to. 

W „Futbolowej gorączce” Nick Hornby, pisze: „Zakochałem się w futbolu, tak jak później zakochałem się w kobiecie: nagle, niewytłumaczalnie, bezkrytycznie, nie myśląc w ogóle o bólu jaki ze sobą niesie”. Ciężko mieć pretensje do zakochanych par, że krótko się znają, że mało o sobie wiedzą, bo najważniejsze jest uczucie, które ich łączy. Tak samo powinno być z sympatyzowaniem jakiemuś klubowi, nieważne czy jest na topie, czy gra w okręgówce, ważne, że obdarzamy go szczerym, niegasnącym uczuciem, które nie powinno podlegać ocenie innych, bo kibicowanie to sprawa osobista.

FC Barcelona • 2011 year in review


Na koniec roku delicje piłkarskie, czyli filmowe podsumowanie roku. Cudowne!

piątek, 16 grudnia 2011

Czy Valencia da radę w zimny, deszczowy wieczór w Stoke?


I stało się. Rozlosowano pary następnej rundy Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Na blogu HayLiga możecie przeczytać, co czeka hiszpańskie zespoły. Zapraszam do lektury.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

El Clasico in Slowmotion


El Clasico pokazane w zwolnieniu, ileż emocji ! Polecam!

Estadio Santiago Bernabeu - dom w kolorze blaugrana

Bernabeu stało się twierdzą, która jest nie do zdobycia przez Real Madryt w meczach z Barceloną. Odkąd drużynę z Katalonii prowadzi Pep Guardiola, w Madrycie jeszcze nie przegrał. 

Jak podaje poniedziałkowe " El Mundo Deportivo" Jose Mourinho chce zatrudnić psychologa, który będzie pracował z piłkarzami, żeby "odblokować" ich w meczach przeciwko Barcelonie. Wychodzi na to, że nawet sam Mourinho, który uznawany jest za świetnego psychologa i motywatora, nie daje z tym rady.

Pytanie tylko, czy kolejne porażki nie oddalają "Królewskich" od Barcelony i nie sprawiają, że sami zawodnicy przestaną wierzyć, że może się udać. W końcu w ośmiu meczach pod wodzą Mourinho wygrali tylko jedno spotkanie, a Portugalczyk wykorzystał już chyba wszystkie sposoby, żeby przechytrzyć Guardiolę. Czy więc sami zawodnicy wierzą, że Portugalczyk może poprowadzić ich do zwycięstwa z odwiecznym rywalem? 

- Nie możemy mieć obsesji Barcelony - mówił po sobotnim spotkaniu Iker Casillas. Tymczasem jeden z hiszpańskich dziennikarzy określił pojedynki Realu z Barceloną jako mecze pomiędzy obsesją (Real) a futbolem (Barca). I ciężko temu zaprzeczyć.  

 Jeśli nawet zawodnicy Realu wygrają La Ligę i sięgną po zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a nie pokonają Barcelony w tym sezonie, zwycięstwo nie będzie smakowało w pełni. Chwilami wydaje się, że zawodnicy "Królewskich" godzinami myślą o pojedynkach z Barceloną, w głowie rozgrywają kolejne zwycięskie mecze. O ile pojedynki z hiszpańskimi i europejskimi średniakami nie zajmują im głowy, o tyle rywal z Barcelony nie daje im spać. 

- Realowi jeszcze daleko do Barcelony - napisał w swoim cotygodniowym felietonie Johan Cruyff. I wydaje się, że ma rację. Przed meczem wielu ekspertów mówiło, że "Królewscy" dogonili Barcelonę, tymczasem, gdy wydawało się, że to rzeczywiście Los Blancos mają Blaugranę na wyciągnięcie ręki, ta skarciła ich, pokazując miejsce w szeregu.  

- Wygraliśmy coś więcej, niż trzy punkty - powiedział po sobotnim klasyku Dani Alves. I o te "coś więcej" nadal będzie toczy się walka.


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Alexis - czarny koń Barcy



Jeśli mam wytypować piłkarza Barcelony, który  na Bernabeu może najbardziej przysłużyć się Barcelonie, to będzie nim Alexis. Messi, Xavi, czy Iniesta? Nie, bo to nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdybym ich typowała, to będzie dzień Alexisa. 

Chilijczyk jest obecnie w świetnej formie, w dwóch ostatnich meczach strzelił trzy gole, do tego nareszcie (podobno po serii indywidualnych treningów) uwierzył, że on też ma prawo strzelać gole. Do tej pory wydawałoby się, jakby były zawodnik Udine nie dowierzał, że znalazł się w tak doborowym towarzystwie, jednocześnie uznając, że strzał na bramkę zarezerwowany jest wyłącznie dla Messiego, czy Villi. Dlatego jego przełamanie cieszy. Zwłaszcza, ze w słabej formie są Villa i Pedro. 

W sobotę Sanchez wróci do miejsca swojego debiutu, to właśnie na Bernabeu wystąpił pierwszy raz w barach Barcy w sierpniowym meczu o Superpuchar i od razu pokazał, że nie ma kompleksów wobec wielkiego Realu. Był jednym z jaśniejszych punktów w drużynie Guardioli. 

Sanchez jest moim czarnym koniem i oby mnie nie zawiódł.

Podcast


http://www.hayliga.pl/index.php/2011/hayliga-podcast-s02e16-z-konkursowym-pytaniem/

zapraszam serdecznie na podcast z moim gościnnym udziałem na HayLiga.

niedziela, 4 grudnia 2011

Futbolowa gorączka



Do Gran Derbi został tydzień, rozpoczynam więc moje tygodniowe rozważania nad zbliżającym się wielkimi krokami spotkaniem na Bernabeu. 


Real jest w gazie, właściwie wydaje się, że zawodnikom Jose Mourinho przeszkadza mierzenie się z innymi przeciwnikami, oni czekają na danie główne – Barcelonę,  przystawki ich nie obchodzą. Tymczasem Blaugrana musi gonić, a zeszłotygodniowa porażka z Getafe skomplikowała sprawę Katalończykom i remis na stadionie Realu zachowa obecne status quo. 

Meczu Realu nie widziałam, As pisze o nim jako o spotkaniu bez historii, wynik raczej w tym może utwierdzać, 0:3 na wyjeździe i kolejne trzy punkty dopisane do puli Królewskich. Tak, jak przewidywano. Barcelonie nie pomógł Manuel Preciado, który miał walczyć (wg prasy katalońskiej) nie tylko punkty dla Sportingu, ale i dla przyjaciela – Pepa Guardioli. 

 Setki razy pisałam o Los Blancos rozpędzonych niczym walec i tym razem jest tak samo. Z tymże i rok temu Real kroczył pewnie do listopadowego klasyku, a spotkał go zimny manitowy prysznic. Latem, gdy obie drużyny spotkały się w meczu o Superpuchar, także zawodnicy Mourinho byli w lepszej formie. A było jak było. Mimo wszystko Barcelona powinna być jeszcze bardziej czujna, bo tak dobrego Realu nie widziano od lat, a dopiero od dwóch spotkań wydaje się, że Barca jest w optymalnej formie I za tydzień może być tylko lepiej. 

W 24 spotkaniach Pep Guardiola zestawił 24 jedenastkę. Celowe żonglowanie, żeby zmylić przewodnika? Jeśli to mu się uda posunięcie byłoby genialne.  Oprócz Valdesa, Iniesty, Messiego, Xaviego i Busquetsa – jak pisze kataloński Sport – nie ma pewniaków do wyjścia w pierwszym składzie w najbliższą sobotę. Ciekawi mnie, kogo wystawi Pep w ataku, zwłaszcza, że Alexis w ostatnich dwóch spotkaniach strzelił trzy gole, a młody Cuenca wydaje się być bardzo pożyteczny dla zespołu, co wczoraj udowodnił. Pytanie, czy młody Katalończyk zniesie presje i udźwignie ciężar takiego spotkania? Mimo wszystko najbardziej prawdopodobny wydaje się występ trójki Messi – Alexis – Villa. 

3-4-3, czy 4-3-3 – zastanawiają się kastylijskie i katalońskie media nad systemem, którym zagra drużyna z Barcelony. Zdecydowanie druga opcja, odpowiadam. Wychodzenie na Real z trzema obrońcami jest samobójstwem, piłkarskim sepuku. Świetnie grający z kontry Królewscy rozniosą w ten sposób Barcelonę w pył. Mam nadzieję, że Pep o tym wie. 

Obie drużyny powtarzają, że na Gran Derbi skupią się po meczach Ligi Mistrzów, wiadomo, że jest to nieprawdą. Bo gdy kończy się jedno El Clasico, zaczyna się następne, choćby w głowach zawodników, trenerów i kibiców, po Gran Derbi temperatura się tylko podniesie, bo z dnia na dzień bliżej godziny zero. Pytanie tylko, czy któryś z zespołów zdecyduje się na jakieś słowne prowokacje? Ostatnią prostą czas zacząć.