poniedziałek, 12 grudnia 2011

Estadio Santiago Bernabeu - dom w kolorze blaugrana

Bernabeu stało się twierdzą, która jest nie do zdobycia przez Real Madryt w meczach z Barceloną. Odkąd drużynę z Katalonii prowadzi Pep Guardiola, w Madrycie jeszcze nie przegrał. 

Jak podaje poniedziałkowe " El Mundo Deportivo" Jose Mourinho chce zatrudnić psychologa, który będzie pracował z piłkarzami, żeby "odblokować" ich w meczach przeciwko Barcelonie. Wychodzi na to, że nawet sam Mourinho, który uznawany jest za świetnego psychologa i motywatora, nie daje z tym rady.

Pytanie tylko, czy kolejne porażki nie oddalają "Królewskich" od Barcelony i nie sprawiają, że sami zawodnicy przestaną wierzyć, że może się udać. W końcu w ośmiu meczach pod wodzą Mourinho wygrali tylko jedno spotkanie, a Portugalczyk wykorzystał już chyba wszystkie sposoby, żeby przechytrzyć Guardiolę. Czy więc sami zawodnicy wierzą, że Portugalczyk może poprowadzić ich do zwycięstwa z odwiecznym rywalem? 

- Nie możemy mieć obsesji Barcelony - mówił po sobotnim spotkaniu Iker Casillas. Tymczasem jeden z hiszpańskich dziennikarzy określił pojedynki Realu z Barceloną jako mecze pomiędzy obsesją (Real) a futbolem (Barca). I ciężko temu zaprzeczyć.  

 Jeśli nawet zawodnicy Realu wygrają La Ligę i sięgną po zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a nie pokonają Barcelony w tym sezonie, zwycięstwo nie będzie smakowało w pełni. Chwilami wydaje się, że zawodnicy "Królewskich" godzinami myślą o pojedynkach z Barceloną, w głowie rozgrywają kolejne zwycięskie mecze. O ile pojedynki z hiszpańskimi i europejskimi średniakami nie zajmują im głowy, o tyle rywal z Barcelony nie daje im spać. 

- Realowi jeszcze daleko do Barcelony - napisał w swoim cotygodniowym felietonie Johan Cruyff. I wydaje się, że ma rację. Przed meczem wielu ekspertów mówiło, że "Królewscy" dogonili Barcelonę, tymczasem, gdy wydawało się, że to rzeczywiście Los Blancos mają Blaugranę na wyciągnięcie ręki, ta skarciła ich, pokazując miejsce w szeregu.  

- Wygraliśmy coś więcej, niż trzy punkty - powiedział po sobotnim klasyku Dani Alves. I o te "coś więcej" nadal będzie toczy się walka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz