Podczas, gdy jednych dorwała jesienna
chandra z sobie tylko znanych powodów. W Barcelonie cieszą się, bo drużynie
Tito Vilanovy udało się wygrać 1-0 u siebie z Valencią, a było ciężko. I nijak.
O ile w pierwszej połowie drużyna ze stolicy Katalonii grała jak to
ma w zwyczaju, choć bez fajerwerk. O tyle w drugiej zespół z Walencji
zaatakowała i sprawiła wiele problemów, choć nie stworzył setki klarownych
sytuacji, obnażyła słabe strony Barcy. Zawodnicy Vilanovy wydawali się
zmęczeni, o tempo spóźnieni w większości akcji. Błyszczał tylko Xavi, który
pokazał kilka genialnych podań, a kwintesencją był sposób, w jaki na linii
bocznej ograł Guardado. Piętką, pach ciach i już uwolniony. Delicje!
Wczorajszego wieczoru na Camp Nou zadebiutował Alex Song,
zastępując Sergio Busquetsa. I zagrał przyzwoicie, bez większych wpadek, choć
widać było, że były zawodnik Arsenalu, to wciąż ciało obce w organizmie jakim
jest Barca. Dajmy mu czas.
Słabo jednak zaprezentował się, zagubiony gdzieś od roku, Cesc
Fabregas, który zmarnował dwie świetne okazje. A mecz ten miał być szansą dla
Katalończyka, który często jest omijany przy kompletowaniu składu przez swojego
trenera. Niestety dla siebie były kapitan Arseanlu nie wykorzystał szansy.
- Cesc to bardzo ważny zawodnik dla drużyny, będzie bardzo ważny w
sezonie, zrobi różnicę – broni kolegę Xavi. A Tito dodaje – Cesc rozegrał
bardzo dobre spotkanie. Czego by obaj panowie nie mówili, to i Fabregas i inni
czują, że ‘nie ma tego czegoś’ z czym przyszedł w zeszłym roku na Camp Nou.
Nawet nić, która łączyła go z Messim, jakoś została przerwana. Miałam nawet
teorię, że ‘czwórka’ Barcy weszła na boisko, żeby pomóc koledze Songowi, który
zapewne jeszcze hiszpańskiego nie opanował, nawet w podstawie. Ale to taki
słaby żart.
Prognozy na najbliższy sezon? Wydaje się, że Cesc będzie musiał
walczyć o grę z Thiago czy z Songiem, nie z Xavim, czy Iniestą, których miał
zastąpić. Po to go zresztą sprowadzono. Chyba, że Vilanova znajdzie antidotum
na ból głowy swojego zawodnika.
W niedzielę nie tylko Fabregas zagrał słabo. Sam Leo Messi – kiwał,
kiwał i nic z tego dla drużyny nie było. Co ciekawe jedyne dwie groźne szanse,
które miał Argentyńczyk wypracował sobie … uwaga, uwaga, po strzałach głową!
Kto by pomyślał? Ja nie!
Czas na zmiany!
Do licha, jeśli Barcelona chce grać i zaskakiwać, to nie może w
każdej akcji szukać Messiego. Pomyśl o tym Tito.
A właśnie! Co z Villą? Dziś aż prosiło się o świeżą krew na
skrzydłach, Pedro i Alexis zagrali przyzwoicie, ale nic poza tym. Sam Vilanova
wspomniał, że dokonuje zmian, bo chce świeżych zawodników, a Villa aż się pali
do gry!
Ale zakończmy pozytywnie. Swoje winy z Santiago Bernabeu odkupił
Adriano, który pięknym strzałem zza pola karnego dał Barsie zwycięstwo,
strzelając w ten sposób swojego pierwszego gola w trzecim sezonie na Camp Nou.
Teraz czas na kadrę i na przemyślenia, bo takiej Barcy, jak w
drugiej połowie kibice oglądać nie chcą, o zgrozo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz