poniedziałek, 3 września 2012

I jak? Nijak!


Podczas, gdy jednych dorwała jesienna chandra z sobie tylko znanych powodów. W Barcelonie cieszą się, bo drużynie Tito Vilanovy udało się wygrać 1-0 u siebie z Valencią, a było ciężko. I nijak.

O ile w pierwszej połowie drużyna ze stolicy Katalonii grała jak to ma w zwyczaju, choć bez fajerwerk. O tyle w drugiej zespół z Walencji zaatakowała i sprawiła wiele problemów, choć nie stworzył setki klarownych sytuacji, obnażyła słabe strony Barcy. Zawodnicy Vilanovy wydawali się zmęczeni, o tempo spóźnieni w większości akcji. Błyszczał tylko Xavi, który pokazał kilka genialnych podań, a kwintesencją był sposób, w jaki na linii bocznej ograł Guardado. Piętką, pach ciach i już uwolniony. Delicje!

Wczorajszego wieczoru na Camp Nou zadebiutował Alex Song, zastępując Sergio Busquetsa. I zagrał przyzwoicie, bez większych wpadek, choć widać było, że były zawodnik Arsenalu, to wciąż ciało obce w organizmie jakim jest Barca. Dajmy mu czas.

Słabo jednak zaprezentował się, zagubiony gdzieś od roku, Cesc Fabregas, który zmarnował dwie świetne okazje. A mecz ten miał być szansą dla Katalończyka, który często jest omijany przy kompletowaniu składu przez swojego trenera. Niestety dla siebie były kapitan Arseanlu nie wykorzystał szansy.

- Cesc to bardzo ważny zawodnik dla drużyny, będzie bardzo ważny w sezonie, zrobi różnicę – broni kolegę Xavi. A Tito dodaje – Cesc rozegrał bardzo dobre spotkanie. Czego by obaj panowie nie mówili, to i Fabregas i inni czują, że ‘nie ma tego czegoś’ z czym przyszedł w zeszłym roku na Camp Nou. Nawet nić, która łączyła go z Messim, jakoś została przerwana. Miałam nawet teorię, że ‘czwórka’ Barcy weszła na boisko, żeby pomóc koledze Songowi, który zapewne jeszcze hiszpańskiego nie opanował, nawet w podstawie. Ale to taki słaby żart.

Prognozy na najbliższy sezon? Wydaje się, że Cesc będzie musiał walczyć o grę z Thiago czy z Songiem, nie z Xavim, czy Iniestą, których miał zastąpić. Po to go zresztą sprowadzono. Chyba, że Vilanova znajdzie antidotum na ból głowy swojego zawodnika.

W niedzielę nie tylko Fabregas zagrał słabo. Sam Leo Messi – kiwał, kiwał i nic z tego dla drużyny nie było. Co ciekawe jedyne dwie groźne szanse, które miał Argentyńczyk wypracował sobie … uwaga, uwaga, po strzałach głową! Kto by pomyślał? Ja nie!

Czas na zmiany!

Do licha, jeśli Barcelona chce grać i zaskakiwać, to nie może w każdej akcji szukać Messiego. Pomyśl o tym Tito. 

A właśnie! Co z Villą? Dziś aż prosiło się o świeżą krew na skrzydłach, Pedro i Alexis zagrali przyzwoicie, ale nic poza tym. Sam Vilanova wspomniał, że dokonuje zmian, bo chce świeżych zawodników, a Villa aż się pali do gry!

Ale zakończmy pozytywnie. Swoje winy z Santiago Bernabeu odkupił Adriano, który pięknym strzałem zza pola karnego dał Barsie zwycięstwo, strzelając w ten sposób swojego pierwszego gola w trzecim sezonie na Camp Nou.

Teraz czas na kadrę i na przemyślenia, bo takiej Barcy, jak w drugiej połowie kibice oglądać nie chcą, o zgrozo! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz