środa, 31 sierpnia 2011

Nieśmiała góra mięśni


Po strzeleniu we wczorajszym meczu swojego pierwszego gola, nowy nabytek Barcelony – Alexis Sanchez, manifestując swą radość  i ryzykując żółtą kartkę – zdjął koszulkę. Co tu dużo ukrywać, cała drużyna Barcy może koledze pozazdrościć dobrze rozbudowanej muskulatury, pod którą kryje się nieśmiały chłopak. 

- Wybrałem Barcelonę, żeby się dużo nauczyć i w przyszłości móc opowiadać swoim wnukom, że grałem z Messim i Xavim – mówił tuż po przybyciu do stolicy Katalonii, wyraźnie onieśmielony hałasem, który panował dookoła. Chilijczyk cały czas podkreślał, że przejście do Blaugrany było dla niego wielkim marzeniem. 

Nieśmiały Alexis, ciągle nie wierzy, że gra w drużynie Pepa Guardioli, a po zdobytej bramce z gratulacjami podbiegają Messi, czy Iniesta. Sanchez po meczu krąży wokół kolegów, niczym zagubiony chłopiec wśród swoich idoli, szukający pomocnej dłoni, a nawet, jakby bał  poprosić  o autograf.  Nieśmiałość Chilijczyka widać na boisku, większość czasu, spędzając na przy linii bocznej, jakby po cichu, spoglądając w stronę wielkich kolegów, rozgrywających swój mecz, podczas gdy on zajął najlepsze z możliwych miejsc. 

Zadebiutował w meczu wielkim – z Realem, wkrótce po powrocie z wakacji i przerwie reprezentacyjnej, był prawie najlepszym zawodnikiem na boisku, pokazując siłę i charakter. Nie sparaliżowała go stawka meczu, odwieczne derby, które do tej pory oglądał w telewizji. Nieśmiałość znika u Sancheza, gdy dostaje piłkę, widać, że zamienia się wtedy w wojownika, a gdy kończy się mecz jakby tracił pewność wśród wielkich kolegów. Wydaje się, że po każdym podaniu oddycha z ulgą, ciesząc się, że nie zepsuł gdy wielkim kolegom.

Po zdobyciu Superpucharu Hiszpanii zawodnicy Barcelony tradycyjnie zrobili rundę dookoła płyty boiska dumnie prezentując wywalczone trofeum, wśród nich, nieobecny w tym meczu Chilijczyk. Przyszedł i czas na Alexisa, żeby podnieść puchar, Andres Iniesta podał go nowemu koledze, a ten… nie wiedział, co zrobić, onieśmielony, jakby niedowierzał, że także on go wywalczył, że jest jego pełnoprawnym posiadaczem. Do pomocy przyszedł mu kolega z Ameryki Południowej - Adriano, ruchem rąk pokazując, żeby zdobycz podniósł z dumą pokazując szczęśliwym ludziom, zasiadającym na Camp Nou.  Sanchez tak też zrobił, z dużą (a jakże) dozą nieśmiałości, jak niepewny swojej odpowiedzi uczeń, zgłaszając się na lekcji. 

Rozczulający jest młody Chilijczyk.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Manita z play station


Barcelona bez Xaviego i Villi i  z trójką obrońców pokonała dziś u siebie Villarreal 5:0. To pierwsza w tym sezonie manita, ale i ona nie pozwoliła zasiąść Blaugranie w fotelu lidera, bo z 6 golami jest tam Real. La liga ruszyła na dobre.

W obliczu problemów z obroną Guardioli przyszło zmierzyć się z wyzwaniem, jak ustawić defensywę, na których wychowanków postawić. Pewniakiem wydawał się być Fontas, który wraz z Mascherano miał stworzyć blok defensywny, na lewą obronę miał wrócić Abidal, a na prawej stronie zapowiadano pojawienie się Bartry. Niestety dla młodzianów, Guardiola wbrew swoim słowom, że będzie korzystał z wychowanków, w przypadku problemów z obroną, słowa nie dotrzymał. Mister postawił na system znany z Dream Teamu 3-4-3 , wystawiając w defensywie - Mascherano, Busquetsa i Abidala, co ciekawe, tylko jeden z nich jest obrońcą „z zawodu”, wiadomo, że dwaj pierwsi to defensywni pomocnicy, „siłą” przekwalifikowani na nowe pozycje. 

- Manita z play station – napisał kataloński El Mundo Deportivo, po raz setny porównując grę Barcelony do popularnej gry. I trudno się z tym nie zgodzić, chociaż … poniedziałkowej nocy, nie widzieliśmy Blaugrany w najwyższej formie, widać, że zawodnikom jeszcze brakuje do ideału. Strach pomyśleć, ile goli może strzelić Barca, będąca w formie, być może pobije zeszłoroczny rekord, gdzie w Almeri strzeliła 8 bramek.  W Madrycie liczono, że po niedzielnym zwycięstwie w Saragossie, wielkiemu rywalowi może potknąć się noga i już w pierwszej kolejce Królewscy odskoczą Barcelonie w tabeli. Zwłaszcza, że w tej rywalizacji każdy punkt jest ważny. 

Dobry mecz rozegrał Fabregas, który  świadomy jest presji, która na nim ciąży, dlatego też strzelane przez niego gola i dobra postawa w meczach sprawiają, że Katalończyk może trochę odetchnąć  i grać na większym luzie, tylko z korzyścią dla drużyny. Widać, że współpraca pomiędzy Cesciem i Messim układa się świetnie, mimo 8 lat przerwy, obaj zawodnicy sprawiają wrażenie, jakby potajemnie spotykaliśmy się na piłkarskich kompletach, gdzie trenowali, wiedząc, że nadejdzie dzień, w którym przyjdzie im grać wspólnie w koszulce Barcelony, ponownie. – Jeśli od mojego odejścia Messi rozegrał 2000 spotkań, to widziałem 1998 z nich. – powiedział Fabregas. 

- Thiago jest fenomenem, dziś udowodniliśmy, że możemy grać razem.  – mówił po meczu Cesc. To właśnie przyjście Fabregasa miało zastopować karierę syna Mazinho,  tymczasem wydaje się, że szykuje się cudowny duet, który może dać wiele radości cules, jednocześnie, zaprzeczając lamentom, jakoby gra jednego miała wykluczyć drugiego. Mimo że na boisku byli Thiago, Cesc i Iniesta, to właśnie tego ostatniego zastąpił Xavim Pep Guardiola, widząc, że rodzi się chemia między dwoma młodymi pomocnikami. 

To właśnie Thiago zdobył pierwszego dla Barcelony gola, gdy zawodnicy Villarrealu spodziewali się podania, do któregoś z kolegów z drużyny, zawodnik z numerem 11 na plecach zaskoczył jednak strzałem zza pola karnego. To dzięki Thiago właśnie swojego 101 gola na Camp Nou strzelił Messi po wymierzonym co do centymetra podaniu, Argentyńczyk wpadł z piłką do bramki. Nowy kapitan reprezentacji Argentyny nie pozwolił odskoczyć Cristiano Ronaldo, który strzelił w swoim pierwszym meczu trzy gole, wraz z Roberto Soldado, wychodząc na prowadzenie w klasyfikacji króla strzelców. 

Miłym akcentem poniedziałkowego spotkania był gol Alexisa, który był pierwszym strzelonym dla Blaugrany. Kilka świetnych akcji i gol, to nie jedyne, co zaprezentował nam wczorajszego wieczoru chilijski napastnik. Po zdobyciu gola Sanchez ściągnął koszulkę, pod którą światu ukazała się solidnie wyrzeźbiona sylwetka zawodnika, wydaje się, że w tym elemencie w zespole nie ma sobie równych. 

Poniedziałkowe spotkanie udowodniło jednak po raz kolejny, że porównanie ligi hiszpańskiej, do szkockiej wydaje się trafne. Barcelonie przyszło zmierzyć się z reprezentantem Hiszpanii w … Lidze Mistrzów. Jeśli nie Villarreal, to kto ma postawić się duetowi z La Ligii? Wystarczy przywołać kolejną ze statystyk ukazującą przewagę mistrza nad zespołem z Valencii. Zawodnicy Barcelony wymienili między sobą 798 podań, podczas gdy goście zaledwie 235.

La Ligę w Barcelonie czas zacząć


Dziś FC Barcelona zaczyna walkę o swój czwarty z rzędu tytuł mistrza Hiszpanii. Nie będzie jednak łatwo, bo w Madrycie zrobią wszystko, żeby do tego nie dopuścić

- Zamierzamy zdobyć w tym sezonie więcej punktów – powiedział  po wczorajszym pogromie Saragossy, trener Królewskich – Jose Mourinho. Bardzo dobrze grający Real pokonał bez większego wysiłku zawodników trenera Aguirre. Może i przeciwnik słaby, ale w La Lidze wielu mocniejszych nie będzie, więc „szóstki” Real wklepie przeciwnikom i to nie raz, zwłaszcza, że ma znakomitego Ronaldo, który gdyby chciał mógł zdobywać w meczu nawet po pięć goli. Być może drużyna Mourinho pokusi się o przekroczenie magicznych 100 punktów w klasyfikacji końcowej, szanse mają ku temu wielkie. 

Sam Ronaldo, znany ze swojego egoizmu na boisku, podziękował wczoraj za pomocą mediów społecznościowych swoim kolegom za pomoc w zdobywaniu bramek, a w jednym z wywiadów podkreślał – Nie wygramy nic, jeśli nie będziemy jednością. Jeśli więc Real się zjednoczy może być lawiną, która zmiecie wszystko, co znajdzie się na jej drodze. Także i Barce? 

- Chcemy czwartego zwycięstwa w la Lidze! – woła kataloński Sport. W Barcelonie apetyt rośnie w miarę jedzenia, świadomi swojej wielkości, chcą pobijać kolejne rekordy. Niestety już na stracie Guardioli przyjdzie zmierzyć się z poważnym problemem – brakiem obrony. Kontuzje Puyola, Pique, Adriano, Maxwella, brak Alvesa, czy odejście Milito, sprawiają, że blok defensywny Dumy Katalonii szyty jest z czego popadnie, byle załatać dziurę. – Nie potrzebujemy nowych obrońców, będziemy korzystać z naszych wychowanków – mówił jakiś czas temu Pep Guardiola. Fotas, Barta, czy Dos Santos – to jeszcze nie ten poziom. Trudo w tej sytuacji być optymistą, bo Rossi i Nilmar, mogą już na samym początku sezonu wytknąć Barcelonie jej słaby punkt. 

A propos Rossiego, o reprezentancie Włoch mówiło się dużo w kontekście jego przejścia do Barcelony na samym początku okienka transferowego, kwestią czasu był jego transfer do Blaugrany. Nagle jednak podjęto decyzję, że priorytetem do wzmocnienia ataku jest Alexis. Dlatego też Włoch ma okazję do udowodnienia Guardioli, że w Barcelonie popełniono spory błąd, a może  to przyjść Rossiemu z niespodziewaną łatwością, patrząc na wspomnianą już, obronę gospodarzy dzisiejszego spotkania. 

Dzisiejszy mecz będzie wyjątkowym dla Victora Valdesa, bramkarz Barcy, pobije dziś rekord Zubizzarety, będzie to 411 mecz wychowanka w bramce klubu z Camp Nou. Tymczasem Xavi wyrusza po kolejne trofeum, najbardziej utytułowany zawodnik w historii klubu, mający już 18 tytułów, zapowiada walkę o kolejne. 

Faworyt w meczu Barcelona – Villarreal jest jeden, zwłaszcza, że piłkarze Żółtej łodzi podwodnej osłabieni są stratą Cazorli i Capdevili, a co ważne, ostatni raz u siebie w kolejce inaugurującej ligę, Barca przegrała w 1939 roku.  Może jednak zawodnikom trenera Garrido uda się sprawić niespodziankę? 

La Ligę w Barcelonie czas zacząć.

sobota, 27 sierpnia 2011

Liga BBVA - liga, która porusza świat



Rusza La Liga!


Już jutro rusza La Liga, opóźniona niczym nasze PKP, ale wyczekiwana przeze odkąd wydała ostatnie tchnienie w maju, po zwycięstwie Barcelony, drugim miejscu Realu i spadku Deportivo – wraca liga mistrzów świata. 

Pojedynek Guardioli z Mourinho, Messiego z Ronaldo, Barcelony z Realem to to, co rozpala w hiszpańskiej lidze, nawet, gdy nie mierzą się bezpośrednio, ich rywalizacja trwa. Liczy się liczba strzelonych bramek, wygranych spotkań i tytuł króla strzelców i pichichi, który z dużą dozą prawdopodobieństwa padnie łupem Ronaldo bądź Messiego. Nie tylko oni walczą, swoją rywalizację rozgrywają Valdes i Casillas,  uznawany za gorszego bramkarz Barcelony, od trzech lat sięga po tytuł najlepszego bramkarza ligi – puchar Zamory. W latach 50 zawodnika Blaugrany, to właśnie jego przejście do Realu wywołało wiele kontrowersji, to pierwsza transferowa zadra kibiców z Katalonii. 

Liga dwóch drużyn, ale czy Premier League nie jest ligą czterech drużyn? Może i w hiszpańskiej lidze wygra Blaugrana lub Królewscy, ale zmagania dwóch kolosów, którzy muszą wygrać każdy mecz,  przegrana może oznaczać utratę tytułu, sprawia, że staje się to pasjonujące. I do tego zwieńczenie, dwa mecze el Clasico, wizytówka, choć ostatnimi czasy nadszarpnięta, wciąż jednak elektryzuje, a może teraz i bardziej, dawne antagonizmy znowu wychodzą na wierzch, ze zdwojoną siłą. W tym sezonie ciąg dalszy. 

Tuż na przedprożu Olimpu czai się Malaga, z zastrzykiem gotówki, gotowa na pojedynki z bogami, do tego dochodzi Manuel Pellegrini. Chilijski trener, który z Realem zdobył więcej punktów w lidze niż Mourinho, a którego Villarreal zachwycał, jest w stanie zbudować drużynę, która zagrozi wielkim rywalom.  I do tego powrót Ruuda van Nistelrooya i pokaźnej listy innych transferów, których dokonali w Maladze. 

Jednak o trzecie miejsce będzie trwała zaciekła rywalizacja – Znamy realia tej ligi, najwyższe możliwe do zdobycia miejsce, to ostatnie na podium – mówił jeden z zawodników Sevilli, to właśnie Andaluzyjczycy będę bili się ze wspomnianą  Malagą, Valencią, czy Atletico Madryt. Los Colchoneros  wzmocnione przyjściem Falcao (m.in.) i trenerem Manzano, ale bez De Gei w bramce i Aguero w napadzie. Czy Falcao, dla którego przykładem był Torres, nawiąże do najlepszych występów Hiszpana? W Madrycie bardzo na to liczą. W Valencii po stracie kolejnej z gwiazd (po zeszłorocznej sprzedaży Villi i Silvy) – Juana Maty, nadzieję pokładają w młodym Canalesie, który ma coś do udowodnienia Mourinho i Madrytowi, a wiadomo, że posiada wielki talent.  Sąsiedzi z Villarreal szczęśliwi, że pozostali Rosi i Nilmar łapią kolejny oddech i zamierzają udowodnić swoją wartość, już na początku sezonu przyjdzie im się zmierzyć z samą Barceloną.  Nie zapominajmy o Athletic Bilbao, Baskowie z Marcelo Bielsą w roli trenera, mogą potwierdzić swoja wartość w tym sezonie. Dzięki ich zeszłorocznym poczynaniom podopieczni Argentyńskiego trenera powrócili na europejskie salony. I awansowali do Ligi Europejskiej. 

Z La Ligi odeszło w tym okienku wielu świetnych piłkarzy, wspomniani już David de Gea, Kun Aguero, Juan Mata, Bojan Krkić czy Pablo Osvaldo. Bliskim odejścia jest Diego Forlan, od paru tygodni kuszony przez Inter Mediolan. Polska straciła także naszego rodzynka w hiszpańskiej lidze, bo z Realem pożegnał się Jerzy Dudek. W związku z tym, że życie nie znosi próżni, w Primiera Division zawitało także kilka nowych gwiazd – Cesc Fabregas, Alexis Sanchez, Nuri Sahin, Fabio Contrao, czy Falcon i Arda Turan. Ale ja z ciekawością spoglądam do Getafe, gdzie wraca były król strzelców La Ligi i Mistrz Europy – David Güiza, który nie zrobił wielkiej kariery poza Hiszpanią. 

Najbliższy sezon będzie także kolejnym zmagania się z problemami finansowymi klubów, 7 z 20 drużyn nie ma jeszcze wykupionych miejsc reklamowych na swoich koszulkach, a groźba strajku ciągle wisi nad Hiszpanią. 

To będzie wyjątkowy sezon, dla Realu teraz, albo nigdy. Dla Barcy – być może ostatni w roli trenera Pepa Guardioli. A może i Mourinho pożegna się z ligą? Ale o tym już w innej bajce, eee, w nim wpisie.

Rekordowa Barcelona

Wczorajszy mecz o Superpuchar Europy nie był zwykłym spotkaniem dla Barcelony.  Blaugrana wraz z kolejnym trofeami pobija kolejne rekordy, na czele z Pepem Guardiolom, który pobił rekord Johana Cruyffa i z Xavim, najbardziej utytułowanym zawodnikiem Barcelony.

Duma Katalonii pokonała wczoraj po dobrym i szybkim meczu Porto, mistrza Portugalii, który osłabiony utratą trenera Andreasa Villasa Boasa i napastnika Falcao, miało postawić się wielkiej Barcelonie. Nie udało się, mało kto zresztą wierzył w powodzenie Portugalczyków. Budująca swoją formę Barca, tylko początkowo dała się zepchnąć przeciwnikowi do obrony i było naprawdę groźnie. Potem robiła już co chciała, tym samym wzmagając frustrację u Portugalczyków. 

Pep Guardiola wygrał wczoraj swoje 12 trofeum, w ciągu trzech lat, wyprzedzając swojego mistrza – Johana Cruyffa, który w ciągu ośmiu lat pracy na Camp Nou – zdobył 11 pucharów. Katalończyk jeszcze w tym roku może sięgnąć po kolejne trofeum, jeśli w grudniu jego zawodnicy wygrają klubowe mistrzostwa świata – Mister będzie mógł podnieść swój 13 puchar. Wczorajsze trofeum jest 12 z 15, które mógł zdobyć w swojej trenerskiej karierze obecny trener Barcy. 

12 trofeum Guardioli stało się jednocześnie 76 pucharem Barcelony, która stała się najbardziej utytułowanym hiszpańskim klubem, wyprzedzając swojego wielkiego rywala z Madrytu, mającego 75 tytułów. Każde zrzucenie z piedestału odwiecznego wroga, sprawia, że kibice Barcelony czują wielką dumę i chęć manifestacji swojej niechęci do Królewskich. Podobnie było wczoraj, rozentuzjazmowani cules podczas meczu skandowali słynne – Madrid cabrón, caluda al campeón i Madridistas el que no boti. Takie świętowanie nie spodobało się Guardioli, który po meczu prosił, aby kibice zaprzestali obrażania rywala. Dzięki dzisiejszej wygranej Barcelona posiada najwięcej trofeów międzynarodowy spośród europejskich klubów – 15. 

Swój osobisty rekord pobił w piątkową noc obecny kapitan Barcelony – Xavi, który sięgnął po swój 18 tytuł w barwach Blaugrany, w ten sposób będąc samodzielnym liderem w klasyfikacji najbardziej utytułowanych zawodników Dumy Katalonii. 

Cesc Fabregas, który w swoim trzecim spotkaniu, zdobył drugiego gola i sięgnął wczoraj po swoje trzecie trofeum z rzędu. Złośliwi komentują, że Katalończyk w niecałe dwa tygodnie zdobył więcej trofeów w Barcelonie, niż Cristiano Ronaldo w dwa lata w Realu. Veni, vidi, vici! Tak skomentowała sukcesy zawodnika Barcelony, katalońska gazeta. Dobre 15 minut nowej ‘4’ Barcelony zwieńczone zostało pięknym golem. Fabregas potwierdza, że będzie silnym punktem w zespole Guardioli i nie będzie tak, jak na jednym z rysunków w gazecie, gdzie Pep mówi, że czuje, jakby  Cesc nigdy nie odszedł, a zaglądający do pustego sejfu Sandro Rosell ma na to inny pogląd. 

Przed Barceloną kolejny długi sezon, trudno sobie wyobrazić, żeby Katalończycy nie zdobyli w nim kolejnych tytułów, w końcu to zespół, który spragniony jest zwycięstw, jakby jeszcze nic nie udało mu się wygrać.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Bez komentarza

 

"Panie Mourinho nakazuję panu zaprzestać kalania imienia Realu Madryt swoim żałosnym zachowaniem nieznośnego bachora i żądam, żeby od dzisiaj przestał pan udawać pomyleńca i zajął się wyłącznie trenerką!!! 
Przed lustrem to łatwe, ale boję się, że jak mu to powiem w twarz, stracę oko."

 źródło: sport.es i fcblog

Superpuchar rewanż - tego nie widzieliście

Kilka ciekawostek, które miały miejsce w ostatnim El Clasico, bez większych kontrowersji.

źródło realmadrid.pl

Bez komentarza


piątek, 19 sierpnia 2011

Blond nadzieja Valenci


 Ma 20 lat, ma piękne oczy i blond włosy, wysoki, wysportowany i zdolny. Nie jest to opis członka boysbandu, a nowego zawodnika Realu – Sergio Canalesa, który po nieudanych dla Hiszpanii mistrzostwach świata do lat 20, zawitał w Valenci, żeby w tym sezonie walczyć w drużynie z Walencji.

Canales pochodzi z Santander, jest wychowankiem miejscowego Racingu, w którego seniorskiej drużynie występował od 2008 roku, czyli mając zaledwie 17 lat. W tym samym roku wraz z reprezentacją Hiszpanii do lat 17 zdobył mistrzostwo Europy. Szybko uwagę zwróciły na niego inne kluby, nawet z ligi angielskiej – Manchester City, czy Chelsea, chrapkę na młodziana miał sam sir Alex Ferguson. W rodzimej La Lidze także ostrzono sobie zęby na zawodnika, najwięcej determinacji wykazał jednak Real Madryt, w nastolatku zobaczył przyszłą gwiazdę swojego klubu, dziwne to było zwłaszcza, że był to wkrótce po tym, jak Fiorentino Perez ściągnął do zespołu ze stolicy Hiszpanii – Ronaldo, Kakę, Benzemę i innych, nastać miała kolejna era Galacticos. 

Zimą 2010 roku Real postanowił kupić młodego Hiszpana, transfer kosztował Królewskich 6 mln euro, a ówczesny dyrektor sportowy Jorge Valdano czuł, że dokonał transferu dobrze rokującego na przyszłość, na zdjęciach mocno ściskał swojego młodego nowego pracownika.  Ustalono jednak, że do końca sezonu będzie on występował w swoim klubie, a latem o tym, czy zasili Real, zadecyduje trener po odbyciu przez Canalesa okresu przygotowawczego w Królewskimi.  Na początku lata 2010 doszło do zmiany trenera w Realu, miejsce Peligriniego zajął Jose Mourinho, który po presezonie postanowił, że młodzian zostanie wraz z drużyną na następny sezon. 

- Jestem bardzo podekscytowany przejściem do Realu i zrobię wszystko, aby zapewnić sobie miejsce w drużynie na przyszły sezon. Wiem, że o grę tutaj jest trudno, ale jestem pełen nadziei. – mówił szczęśliwy Hiszpan. 

Niestety ostatni sezon nie był dobry w wykonaniu Hiszpana, wystąpił tylko 10 razy, nie strzelając żadnego gola. Jeszcze rzadziej znajdował się w składzie na mecze Realu, miał także problemy z kontuzjami, dlatego podjęto decyzję o wypożyczeniu gwiazdy młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii. Po raz kolejny kandydatów było wielu, mówiło się o Arsenalu, Sachalke 04, czy Queen Park Rangers. Canales chciał jednak zostać w Hiszpanii. Ostatecznie został wypożyczony za 2 mln euro do Valencii, gdzie będzie występował przez dwa najbliższe sezony, a klub z Mestalla ma prawo po tym okresie wykupić zawodnika.
- Trafiłem do wielkiego klubu – mówił Canales po pierwszym dniu pobytu w Walencji i dodawał – chcę zdobywać z Valencią  tytuły. 

W ekipie Nietoperzy, ciągle nie znane są losy Juana Maty, który obecnie kuszony jest przez Chelsea, to właśnie jego miejsce miałby zająć Canales. Miejmy nadzieję, że Sergio odnajdzie formę z czasów gry w Racingu, gdzie jak prawie najmłodszy w drużynie odgrywał bardzo ważną rolę.