czwartek, 28 kwietnia 2011

The Cruel One

Są partie polityczne, które wierzą w układ i jest jeden trener, który wierzy w światowy spisek.

Ktoś ostatnio krytykował mnie, pisząc, że Mourinho ma klasę, czyżby? Czy trener z klasą pozwala swoim zawodnikom na brutalne deptanie przeciwnika, jak było to w przypadku Marcelo we wczorajszym meczu, a także Arbeloa w meczu o Puchar Króla? Ciekawe, ile podobnych scen kamera nie zanotowała, ale to tylko moja spekulacja, może być niesłuszna. Do tego nawet Xabi Alonso, szukający przepychanek z graczami Guardioli. Czy tak się gra "z klasą" i czy wyobrażacie sobie, żeby inny trener pozwolił na coś takiego? Nie mam tu na myśli ostrej gry, na granicy przepisów, która niewątpliwie była sposobem na delikatną Barcę, ale ostry, a brutalny, sprawia dużą różnicę, którą gracze z Madrytu przekraczają przy każdej okazji podczas meczów z odwiecznym rywalem. Nie oczekuję od piłkarzy jednej i drugiej drużyny pokory, graniczącej z samobiczowaniem, ale uczciwości, nie chcę, żeby zawodnicy Realu, czy Barcy po przegranym meczu udawali grzeczne i potulne baranki, ale jest pewien poziom, którego przekroczyć nie mogą.Nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale Sergio Ramos przepraszał kiedyś za swoje złe zachowanie, zwłaszcza młodych chłopców, dla których tacy zawodnicy, jak on są bohaterami i idolami, których chcą naśladować, dla których grają.

Jeśli zarzuca ktoś Alvesowi, że symulował, to co powiedzieć o Di Mari, który po każdym dotknięciu rzucał się na ziemie z podniesionym rękami, szukając wzrokiem sędziego? Tak, tak, Busquets też udaje, osobiście przyznam mu palmę pierwszeństwa w tej kwestii. Zgadzam się także, że Messi powinien być ukazany przez sędziego żółtą kartką, Argentyńczyk w pewnym momencie pozwolił sobie na zbyt wiele.

Pepe i Mourinho to dwie osoby, do których kibice Realu powinni mieć pretensje, pierwszy doigrał się czerwonej kartki, w sytuacji, gdy nie było żadnego zagrożenia brutalnie zaatakował Daniego Alvesa. Pepe sprawił, że zapomnieliśmy o jego świetnej grze w poprzednich meczach i poczynaniach, które neutralizowały grę w środku pola Barcy. Drugi dopuścił do sytuacji, w której jego zawodnicy wychodzą nabuzowani na mecz, pełni złości do przeciwnika, a także wiary w spisek sędziów. Nagle czarne moce odnajduje w sobie Xabi Alonso, a także co gorsza Iker Casillas. Trudno dziwić się sytuacji, że kluby, które prowadzi Mourinho w meczach z Barcą kończą mecz w 10, to tylko i wyłącznie z winy Portugalczyka. To on wystawia na boisko zawodników żadnych i pełnych nienawiści, nie odstawiających nogi, nawet, gdy kontuzji może doznać przeciwnik. Trener reprezentacji narodowej Hiszpanii Vicente del Bosque obawiał się przed wczorajszym meczem, zę tak częste mecze Realu z Barcą mogą wpłynąć negatywnie na stosunki między zawodnikami obu klubów. Jeśli do tego dojdzie, to Hiszpanie będą mogli podziękować "The Special One", bo to on podburza swoich zawodników, skro wspomniany już Arbeloa potrafi w sposób chamski nadepnąć swojego kolegę z reprezentacji, to o czym my tu mówimy?

Barca rozegrała słaby mecz, zachwycić mogły tylko obie sytuacje bramkowe. Do 62 minuty miała przewagę w posiadaniu piłki, ale świetnie ustawiony Real sprawiał, że setki podań, które wymieniali między sobą zawodnicy Guardioli były bezproduktywne, sytuacji Blaugrana miała 3, może 4. Po meczu Mourinho ujawnił, że chciał w 65 minucie zdjąć Lassa i wprowadzić Kakę, żeby zaskoczyć Barcę i uderzyć w przeciwnika, zmiany tej nie doczekaliśmy i to nie przez sędziego, ale przez głupotę Pepe. Sam pomysł mogł okazać się świetnym planem. Na boisku pokazał się jednak inny zawodni, Sergi Roberto, 19 letni wychowanek Barcy, którym swego czasu interesował się Real, a przecież na ławce Barcy zasiadało wielu, choć młodych, bardziej doświadczonych zawodników, wejście nastolatka było złośliwą zagrywką ze strony trenera gości, skierowaną do Mourinho i Pereza. Gurdiola pokazał po raz kolejny w ciągu dwóch dni, że naturę ma również przewrotną i złośliwą. Być może Mourinho uwolnił w Katalończyku coś o czym sam zainteresowany nie miał pojęcia, ale Portugalczyk ma szanse wychować na swojej piersi żmiję. Kto wie.

Wczorajszego wieczoru Mourinho przeszedł sam siebie, oskarżając Barcelonę, UEFE i sędziów o spisek. Włodarze Blagurany zastanawiają się nad pozwaniem Mourinho do Komisji Kontroli i Dyscypliny UEFA.Michał Pol pisze, że Mourinho wie, co chce osiągnąć, głosząc spisek z udziałem Barcelony. Czy cel uświęca środki, czy po raz kolejny dla Mourinho linia przesunięta jest do granic przyzwoitości? Dla mnie tą linię przekroczył wczoraj. Jeśli Portugalczykowi się upiecze, to będzie to wynik niebezpieczny, pokazujący, że można mówić wszystko bez zastanowienia, a pozostanie się bezkarnym. Skoro były trener Interu oskarża Barcę o nieczystą grę i sprzyjanie sędziów, to czy zapomniał o tym, że jego Inter bez pomocy sędziów by nie awansował? Gol Milito ze spalonego, ręka i nie podyktowany rzut karny,do tego nieuznana prawidłowo zdobyta bramka na Camp Nou. Tego Mourinho się nie wstydzi? Wierzę w geniusz Portugalczyka, w jego grę z dziennikarzami, piłkarzami i światem, ale "są granice, których przekroczyć nie można", zwłaszcza, gdy się jest osobą publiczną. Mourinho sprawia, ze sport, który ma szlachetną naturę, nagle przeistacza się w walkę, brudną, pełną nieczystych chwytów i nienawiści.

Czy Barca jest już w finale? Nie, przed nami kolejne 90 minut, a być może i nawet 120, bo Real łatwo nie odpuści, to wielki zespół, z świetnymi zawodnikami, z atakiem, dla którego strzelenie trzech goli nie jest problemem. Dlatego nie mów hop, zanim nie przeskoczysz. I rację ma Guardiola, który na pomeczowej konferencji powiedział: "Zespół, który zdobył dziewięć pucharów Europy nigdy się nie podaje."
I z pewnością Real się nie podda, bo to wielki zespół.


środa, 27 kwietnia 2011

Mourinho zabawy z Guardiolą

źródło: fcbarca.com

"Zmourinzowany" ogłosił dzisiejszy As na swojej okładce. Czy rzeczywiście Guardioli puściły nerwy i wciągnął się w gierkę, w którą gra Portugalczyk, czy Katalończykowi puszczają nerwy? A może doskonale wie, co robi? .

Czy można podnieść atmosferę przed Gran Derbi jeszcze bardziej? Tak, jeśli w akcji bierze Mourinho, ale tym razem sam Guardiola nie pozostał bez odpowiedzi. Dzisiejszy mecz nabiera jeszcze większych rumieńców.

Cała sprawa zaczęła się, gdy okazało się, że pierwszy mecz w CL ma sędziować rodak Jose Mourinho, Pedro Proenca.

-Mourinho byłby super szczęśliwy, gdyby do prowadzenia meczu wyznaczono arbitra z Portugalii -
miał powiedzieć Guardiola w reakcji na tą wiadomość. Żeby zapobiec niedopowiedzeniom i spekulacją UEFA podjęła decyzję, że Proenca nie będzie sędziował w El Clasico, gdzie trenerem Realu jest jego rodak. "Sędziowie dzielą się na tych z Portugalii, Rosji i pozostałych "– powiedział we wczorajszym studiu nSport Hirek Wrona. Coś w tym jest, zwłaszcza, że presja, którą wywiera Mourinho jest wielka, a na rodaka patrzy się inaczej niż, nawet jeśli jest się profesjonalistą.   Patrząc z boku wiadomo, ze decyzja ta jest dobra, wokół Gran Derbi jest już tak gorąco, że niepotrzebne byłby kolejne podteksty. W obie strony rzecz jasna.

- Nie krytykuje sędziego po meczu, ale krytykuje sam wybór sędziego – śmiał się z Guardioli Portugalczyk podczas wczorajszej konferencji prasowej - okazuje się, że jest i trzecia grupa. Na razie jednoosobowa, do której należy Pep. Oni krytykują sam wybór arbitra, jeszcze zanim mecz się zacznie. W światowym futbolu to nowość. Mourinho doskonale wiedział o co chodzi Guardioli, sam pewnie głośny by protestował, gdyby analogiczna sytuacja miałaby mijesce w drugą stronę.

O ile odpowiedź Mourinho nie zdziwiła chyba nikogo, to reakcja na te słowa Guardioli mogła być dla wielu szokiem, komentują ją media z całego świata.

-Mourinho może mówić, co chce. Na sali konferencyjnej jest cholernie dobrym gospodarzem. Nie chcę z nim w tym konkurować.- zareagował Katalończyk - W tej roli swoją Ligę Mistrzów już wygrał i zawsze będzie w tym najlepszy.

Drugim punktem zapalnym miała być rzekoma krytyka, której miał dopuścić się Guardiola po meczu Copa del Rey, wyrzucając sędziemu podejmowanie dobrych decyzji, co było bzdurą, z kontekstu wyrwaną przez hiszpańskie media. Guardiolę ubodło zwłaszcza, że mimo ich wieloletniej znajomości, Mourinho postanowił zaatakować kolegę, na podstawie tego, co wyczytał w gazetach. Portugalczyk sam ostatnio zarzucając dziennikarzom, że przeinaczają jego słowa, odmówił nawet wypowiedzi w ramach protestu.

Dziennik El Mundo Deportivo w swojej internetowej sondzie zapytał czytelników, czy zgadzają się ze słowami, które wypowiedział Guardiola podczas konferencji prasowej, 77 % ankietowanych zaznaczyło odpowiedź tak. Podobne pytanie zadała hiszpańska Marca, zapytała czy Guardiola stracił panowanie nad sobą atakując Mourinho podczas konferencji prasowej? O dziwo tak w ankiecie zaznaczyło tylko ok 47 %.
Mourinho znany jest ze sztuczek, których dopuszcza się przed ważnymi meczami, chcąć odwrócić uwagę od swoich zawodników. Być może to nie trener Realu ubiegł Guardiolę, ale Katalończyk zagrał na emocjach swoim piłkarzom, którzy dziś wyjdą na mecz nie tylko chcąc pokonać wielki Real, ale także z zamiarem utarcia nosa Mourinho, chcąc mu pokazać, że na boisku, to Barca rządzi, a miejscem do zwycięstw pozostawiając Realowi i Portugalczykowi salę konferencyjną.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Rezerw męki zwycięstwem zakończone

Uff – taki dżięwięk mogli wydać z siebie kibice, zawodnicy, włodarze klubu i trener Guardiola, bo mecz, mimo że rezerwowym składem rozgrywany, był bardzo ważny, zwłaszcza w kontekście przegranej z Realem i odpoczynku dla największych gwiazd Blaugrany.

Pep Guariola nie miał wyjścia, musiał oszczędzić swoich najlepszych piłkarzy na zbliżający się dwumecz w Lidze Mistrzów z Realem. Podobno Mister przebąkuje już, że z taką krótką ławką rezerwowych grać się nie da, co gorsza urazów doznali wczoraj Milito i Maxwell, w przypadku tego drugiego strata może być dużo większa, zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie, że kontuzjowany jest Adriano. Na konferencji prasowej Guardiola poinformował "Występ Maxwella jest bardzo wątpliwy." Kłopotów z kadrą ciąg dalszy. Tak więc wakacje będą czasem zakupów dla klubu z Barcelony, bo kadrę niewątpliwie trzeba wzmocnić, oczywiście nie zapominając o swoich wychowankach.

Do gry we wczorajszym meczu trener Barcy wystawił: Valdesa, Maxwella, Mascherano, Milito, Alvesa, Busquetsa, Keitę, Thiago, Affelaya, Jeffrena i Villę.

David Villa za zadanie miał w tym meczu przełamanie swojej złej passy 12 meczów bez porażek, udało się, jednak niczym innym zawodnik nie odznaczył się w tym spotkaniu, może dlatego, ze brakowało podań ze strony kolegów. Bardzo słaby występ zaliczył kolega z ataku Hiszpana, Affelay, niestety to kolejny słaby mecz Holendra, co pokazuje, że jednak nie pasuje on do stylu gry Barcy. Oprócz asysty nie zachwycił także Jeffren, który zaliczył dopiero 5 występ w tym sezonie w barwach Barcy, nie radził sobie na lewej stronie, co rusz przegrywając pojedynki z obrońcą Ossasuny.

Zawiódł młody Thiago, który w meczu po raz pierwszy zagrał bez Iniesty lub Xaviego przy boku, także odpowiedzialny był za rozgrywanie, niestety miał parę strat, niewiele podań, otwierających bramkę, któremuś z zawodników Barcy, za mało, ale chłopak ma jeszcze czas, warto, żeby się ogrywał. Mam do niego słabość, więc wierzę, że to jednorazowy wybryk. Dopiero wejście Xaviego uspokoiło grę Blaugrany, o dziwo drugi z bliźniaków, Iniesta, swoim wejście tego spokoju nie dał, wręcz przeciwnie, stracił kilka piłek, niecelnie też podawał. Słaby występ miał także Milito, który bardzo zawodzi. Dlaczego więc Guardiola nie stawia na Fontasa? Kiedy młodzian ma się ogrywać, jak nie w takich meczach? Gdyby sprawdził się w tym sezonie, Barca nie musiałabym skupiać się na poszukiwaniu obrońców. Nie zachwycił też Busquets, który w pierwszej połowie grał wręcz fatalnie, filar, który musi rozbijać ataki przeciwnika i bronić piłki niczym oczka w głowie, bez problemu oddawał piłkę zawodnikom w białych strojach. Słabo, ale w miarę przyzwoicie, grał Dani Alves. Dziwi mnie opinia komentatora z Canal plus, który stwierdził, że "Nawet Adriano jest od niego lepszy". Trochę dziwne to zdanie, obecnie Adriano jest jednym z najlepszych zawodników Barcy, tym bardziej martwi jego kontuzja.

Świetny mecz rozegrał Mascherano, któr mimo że nie występuja na swojej nominalnej pozycji, to zachwyca swoimi interwencjami, wychodząc z różnych opresji obronną ręką. Po raz kolejny pokazał, że 22 mln wydane na Argentyńczyka zwracają się i to bardzo.

Teraz czas na Real, okaże się, czy zawodnicy z podstawowego odpoczęli, a także, czy David Villa, strzelając gola przełamał się na tyle, żeby powtórzyć wyczyn z listopada i strzelić dwa gole Realowi.

Siedem plag Barcelony

źródło: sport.es
Od dwumeczu z Realem zależy bardzo wiele, dla obu klubów. Zwycięstwo w Lidze Mistrzów, to prestiż, żaden z zespołów nie odpuści, na pewno. Barca po tytuł sięgnęła ostatnio dwa lata temu, mimo tego piłkarze głodni są zwycięstwa w LM. Blaugranie marzy się triumf na stadionie Wembley, gdzie w 1992 roku zespół Johana Cruyffa wzniósł Puchar Europy, po zwycięstwie nad Sampdorią Genua 1:0, mecz ten doskonale pamięta Pep Guardiola. Na przeszkodzi staje rozpędzony i świetny Real, który jest, jak walec, a zawodincy Mourinho wierzą w siebie teraz, jak mało kto.

Tymczasem droga do Londynu jest długa i wyboista, a na Barcę spadły plagi, które mogą zagrozić zwycięstwu nad odwiecznym rywalem.

Po pierwsze - brak Carlesa Puyola, zawodnik co prawda jest w składzie na mecz z Realem, ale wiadomo, że kontuzja mięśniowa, może odnowić się w każdej chwili, co może oznaczać, że w jednym meczu zagra, w drugim nie, a przecież obecność Katalończyka w drużynie jest bardzo istotna. „El Capitan” , człowiek, który jest fundamentem tego zespołu, który ma poszanowanie wśród kibiców i pozostałych zawodników, którego kontuzja w pierwszych GD w tym roku, rozkojarzyła zawodników Barcy.

Po drugie – Abidal. Oczywiste będzie powiedzenie, ze „choroba zaskoczyła wszystkich”, to jasne, tragedia, która spotkała Francuza dotknęła nas wszystkich, jednak analizując problemy Barcy skupmy się na aspekcie sportowym. Przed informacją o chorobie obrońca Barcy był w życiowej formie, cudownie sprawując się w linii obrony, zastępując Puyola, był mocnym punktem Blaugrany. Do tego udało mu się strzelić pierwszego gola dla Barcelony. Abidal jest po operacji, o grze mowy nie ma.

Po trzecie – Adriano, długo musiał przekonywać do siebie Guardiolę, gdy już się udało udowodnił, że było warto, oprócz Mascherano, najlepszy zawodnik Barcy w dwóch GD, to w końcu on uratował Blaguranę w pierwszym meczu, gdy po strzale Królewskich, Brazylijczyk wybił piłkę z linii bramkowej. Niestety nie zagra przez najbliższe 4 tygodnie, zespół bardzo go potrzebuje, zwłaszcza, że Maxwell jest słabym zmiennikiem, zresztą i tak nie wiadomo, czy były zawodnik Interu zagra.

Po czwarte – David Villa, napastnik światowego formatu, który w decydującym momencie zablokował się, zawiódł w obu meczach. Fakt wywalczył karnego, ale miał szansę stu procentowe, których nie wykorzystał.. Villa w ostatnią sobotę odblokował się, strzelając gola Ossasunie. Pedro, obok Villi największy zawód, o ile Asturyjczyk wywalczył rzut karny, to gra Pedro była jeszcze mniej produktywna, jednak, gdyby nie minimalny spalony w meczu o finał Pucharu Króla, mógłby zostać bohaterem, póki co grzeszy nieskutecznością i bakiem produktywizmu. Jak podaje goal.com, powołując się na hiszpańskie media, pisze, że Pedro ma być zastąpiony w linii ataku przez Thiago, w jutrzejszym meczu.

Po piąte – Iniesta, Hiszpan dopełnia czarę goryczy, zawodnik bardziej niż podstawowy, mimo swojej słabszej formy, wydaje się, że może go bardzo brakować. Piłkarz, który umie strzelić w decydującym momencie, mistrz kontroli nad piłką. Kataloński Sport zapytał swoich czytelników, kto według nich miałby zastąpić Iniestę, najwięcej procent uzyskał Thiago, zdobywając 48 % głosów, drugi dopiero Keita z 30%, na trzecim miejscu Affelay z 15% głosów.

Po szóste - krótka ławka rezerwowych i słaba forma Affelaya, Maxwella, Milito, którzy mimo szansy, którą daje im los, są w słabej formie. Holender nie umie wpasować się do gry, Brazylijczyk, jest większym osłabieniem, niż wzmocnieniem zespołu, a Argentyńczyk po kontuzji nie może dojść do swojej najwyższej formy. Jeśli nie oni to kto? Wychowankowie, bo ławka rezerwowych Barcelony długością nie imponuje, czym przegrywa z przeciwnikiem, który ławką może postraszyć.

Po siódme – Mourinho, najgorsza z plag? Trener geniusz, który ma sposób na Barcę, nie zawaha się go użyć, wytykając wszystkie słabe punkty zespołowi Pepa Guardioli. Trener, który ma do dyspozycji prawie wszystkich zawodników, głodnych sukcesów, dla których Puchar Króla to tylko przekąska przed głównym daniem. Katalońska prasa pisze o poczynaniach drużyny Portugalczyka „antyfutbol kontra futbol”, ale co z tego? W finale zagra lepszy w dwumeczu, ten, kto zdobędzie więcej goli, a nie kto piękniej zagra, choć miłe by było obejrzeć piękne mecze.

Czy Guardiola po ostatnich dwóch meczach wyciągnął wnioski? Czy uda mu się zalepić dziury powstałe wskutek nieobecności wielu podstawowych zawodników, a także czy przechytrzy Mourinho? Zobaczymy, jeśli Barcelona przezwycięży te kłopoty i wygra, będzie silniejsza, bo „co nas nie zabije, to wzmocni”.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Największym wrogiem dla Barcelony jest ona sama

    Zapraszam do wywiadu z David Ruiz de la Torre z hiszpańskiej Marci.  Co oznacza dla ludzi z Madrytu zwycięstwo przeciwko Barcelonie?
    Wydaje mi się, że wielką ulgę, kolejne przegrane wprawiały w kompleks niższości fanów Realu. Johan Cruyff powiedział, że to Barcelona chciała grać w piłkę, Real nie, zgadzasz się z tym?
    Nie uważam, że jest to dokładnie tak, jak on to sformułował, ale z pewnością Mourinho i Real, wiedzą, że żeby wygrać z Barceloną niemożliwym jest grać tą samą bronią, co Katalończycy. Powiedzmy, że jest to kolejny styl, mniej lub bardziej przyjemny, ale jest to także futbol i służy wygrywaniu.
Kto był najlepszym zawodnikiem Relu w obu meczach?
Pepe. On zdestabilizował grę Messiego i Barcy, to było nieoczekiwane. To była niespodzianka dla wszystkich.
    Czy Mourinho jest najlepszym, co mogło się przydarzyć Realowi? Wszyscy zawodnicy Królewskich kochają go, a fani z Bernabeu zaakceptowali nawet defensywny styl gry Realu. Czy Mou jest nietykalny w Madrycie?
    Z pewnością Mou jest nietykalny. On był nietykalny przed meczem i jest teraz, nawet bardziej. Nie wiem, czy to najlepsze, co mogło przydarzyć się Realowi Madryt. Czas pokaże. Nadal jest wiele do zrobienia, ale z pewnością prawdą jest, że fani chcą tytułów, a w ich desperacji są gotowi, że drużyna nie gra akademickiego futbolu.
W obecnej sytuacji Barca może się bać Realu? Czy od ostatniej środy wszystko się zmieniło?
    Nie wierzę, że wszystko się zmieniło. To był tylko jeden mecz. Zauważ, żę w drugiej połowie Barca miała przez prawie cały czas piłkę i możliwość strzelenia gola. Wszystko, co Barca musi zrobić, to przezwyciężyć słabości, a znaleźć sposób na Pepe, a także poszukać najlepszego rozwiązania poradzenie sobie z kontuzjami. Real jest w tej chwili na topie, zdobyli Puchar Króla, czy istnieje ktoś obecnie, kto może ich pokonać? Czy Real wygra Ligę mistrzów?
    Nie mogę się z Tobą całkowicie zgodzić. Real wygrał tylko jeden mecz i to z dużym szczęściem. Nic więcej. Dla mnie Barca jest o krok dalej. Wierzę, że jest faworytem do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. W zasadzie, to największym wrogiem Blaugrany jest obecnie ona sama, nie Real, czy ktokolwiek inny. Czy Real wygra wszystko w następnym sezonie, zdobyć tryplet, patrząc na to, gdzie zaszedł obecnie?
    To nie możliwe to przewidzieć. Nikt tego nie wie. Nawet Florentino Perez, ale z pewnością prawdą jest, że bardzo trudno to osiągnąć. Tylko sześć zespołów to osiągnęło – Celtic, Ajax, PSV, United, Barca i Inter, w ciągu 56 lat.


niedziela, 24 kwietnia 2011

Wesołych Świąt

Dla tych, którzy na blog ten wpadają :

Wesołych Świat Kochani ! Przeżytych w spokoju, z rodziną, zgodnie ze swoim sumieniem. Cieszmy się chwilą. Wszystkiego dobrego ! 



sobota, 23 kwietnia 2011

Nagonka na Wlazłego

Mariusz Wlazły myśli o grze w bełchatowskie Skrze do końca swojej kariery, a wszystkich, którzy "robią nagonkę na Skrę" pyta dlaczego?

Jestem zdecydowaną przeciwniczką finansowania pojedynczych zespołów przez spółki skarbu państwa. Niby dlaczego mamy płacić my wszyscy, kibice innych drużyn , a także niekibiców. Z naszych pieniędzy idą duże pieniądze, które nie służą naszemu interesowi. Niech firmy takie, jak Energa, KGHM, czy PGE sponsorują młodzież lub reprezentacje, dobro wspólne.

Stąd też powód, dla którego nie kibicuje drużyną, które sponsoruje nie z własnej woli. Podobnie jest z siedmiokrotnym Mistrzem Polski w siatkówce mężczyzn Skrą Bełchatów, która w minionym tygodniu zdobyła już siódmy tytuł z rzędu.

  • Mamy przepraszać za to, że wsiepra nas dobry sponsor? - pyta Mariusz Wlazły w wywiadzie, który publikuje dziś Przegląd Sportowy.
Nie, nie macie przepraszać. Tylko niech pan odpowie, dlaczego my mamy na pana płacić, gdy zakłada pan klubową koszulkę?

  • Ciężko i uczciwie pracujemy na nasze sukcesy, niczego sobie nie kupiliśmy, choć słyszę, że Skra kupiła sobie to czy tamto. - żali się wielokrotny reprezentant Polski.
W ciężką i uczciwą pracę myślę, że nikt nie wątpi, ich profesjonalizm jest nam znany. Jednak Wlazły usilnie próbuje zbić wszystkich z tonu, bawiąc się w sofistę, uderza w nuty, poruszające nasze serca, pokazując jak ciężki los ciąży na zawodnikach Skry, którzy ciągle muszą coś udowadniać.

  • W Final Four Ligi Mistrzów dwukrotnie zagraliście w roli gospodarza. Nigdy nie wywalczyliście awansu sportową drogą. Stąd wzięły się głosy o kupowaniu awansu. - słusznie zauważa dziennikarz.
Prawda jest taka, że za nasze pieniądze ktoś próbuje na siłę sprawić, żeby Skra coś ugrała i znalazła się w grupie 4 najlepszych, mimo wszystko zawodnicy nic nie mogą wygrać. Wielka to szkoda. Gdyby chociaż udało im się wygrać te Final Four, to człowiek byłby choć na chwilę zadowolony, że polski zespół, z wieloma reprezentantami naszego kraju, jest najlepszy wśród europejskich klubów, ale nie jest. Tymczasem zawodnicy cieszą się z Mistrzostwa Polski, a mając taki skład, powinni mierzyć wyżej i dalej.

  • Takie są zasady w Lidze Mistrzów, że gospodarz turnieju finałowego jest zwolniony z gry w play-off. - odpowiada na przytoczone pytanie Wlazły – Czy Trento kupiło sobie wtym roku triumf e Lidze Mistrzów? Nikomu we Włoszech nawet nie przejdzie przez głowę, żeby czynić im z tego zarzut. Ale w Polsce robi się nagonkę na Skrę. I pytam dlaczego? Bo jesteśmy doceniani przez CEV i powierza nam się organizację ważnych turniejów?
Czy to jest odpowiedź na pytanie? Przecież w Polsce wszyscy się cieszą, gdy możemy oglądać na naszych parkietach najlepszych zawodników na świecie. Ale to nie ma nic do rzeczy, bo chcemy również, żeby nasz zespół wygrywał z nimi, a nie dostawał lanie, mimo tak wielkich pieniędzy włożonych w zespół. Wlazły nawet nie próbuje odnieść się do zarzutu, który postawił dziennikarz. Zresztą co ja się dziwię, przecież nikt pod sobą nie będzie dołu kopał.

piątek, 22 kwietnia 2011

Mecz rezerwowych

 
 
Sezon wchodzi w decydująca fazę. Losy Mistrzostwa Hiszpanii ciągle się ważą, a walka o finał Ligi Mistrzów zaczyna się już w najbliższą środę. Jesteśmy dopiero na półmetku Gran Derbi, tymczasem oba zespoły czeka piłkarska odskocznia, Real zagra z Valencią, Barca z Ossasuną. Obaj trenerzy będą chcieli dać odpocząć swoim zawodnikom, którzy natrudzili się w ostatnich meczach.

  • O Barcę się nie martw – powiedziałam koledze, kibicowi Realu, gdy podśmiewał się z tego, że Guardiola nie ma już kim grać, a w zespole ciągłe kontuzje.
  • Nie można martwić się o coś, czego nie ma – odpowiedział mi.

I ma racje, bo właśnie wychodzi to, czego się obawiano przed tym sezonem, że 19 osobowa kadra to za mało, a Guardiola odbijał zarzuty, mówiąc, że ma wystarczającą liczbę zawodników. Choroba Abidala i kontuzja Puyola, sprawiły, że ze składu wypadło dwóch podstawowych zawodników, do tego w środowym meczu kontuzji doznał Adriano, w ostatnich czasach podstawowy gracz Barcy. Słaba forma Villi i Pedro – brak perspektyw w ataku. A przecież pozostali zawodnicy potrzebują odpoczynku, przed środowym wyzwaniem.

Dziennik Marca postanowił podpowiedzieć obu trenerom w podjęciu decyzji.

W Barcelonie wydaje się oczywiste, ze na miejsce Adriano wskoczy Maxwell, po drugiej stronie obrony warto by było, gdyby Dani Alves mógł trochę odsapnąć, podobnie zresztą jak Gerard Pique, który występuje w każdym meczu Barcy od dłuższego czasu. Marca proponuje, żeby w obronie Barcy zagrali Maxwell, zaś w roli stoperów Milito i Fontas, a na prawej stronie Bartra. W roli defensywnego pomocnika Keita, a u jego boku Thiago Alcantara i Jonathan Dos Santos. Przyznam dość eksperymentalnie. O ile propozycja z Keitą i Thiago wydaje się być sensowna, to jednak pewnie warto by, chociażby na początek meczu, wstawić Xaviego lub Iniestę, dla pewności. W końcu to mecz o punkty, którego Barca nie powinna przegrać.

W ataku: Pedro, Affelay, a na szpicy Nolito. O mojej wierze w Nolito pisałam w swoim ostatnim tekście, więc zajmę się pozostałymi. Affelay wydaje się nie pasować do Barcy, mimo że jest dobry zawodnikiem, nie jest wzmocnieniem zespołu z Camp Nou, ale jest to jeden z niewielu z pierwszej drużyny, który jest w stanie grać, być może pokaże coś ciekawego. Pedro, jest bez formy, jego gra wydaje się bez sensu, ale jaka jest alternatywa? Tu odsyłam do mojego tekstu o problemach Barcy z napadem – Bez żądeł nie ukąsisz.

O ile eksperymentalna jedenastka Barcy wydaje się dość egzotyczna, u przeciwnika nie wzbudzająca grozy, raczej nieosiągalna, o tyle Real może sobie pozwolić na odpoczynek dla najlepszych, nie tracąc swoich walorów i nadal strasząc.

Jako środkowi obrońcy mogą zagrać Garay i Albiol, ten pierwszy w zeszłym sezonie grywał już w pierwszym zespole i grał dobrze, a po ich bokach z prawej Juanfran, z lewej zaś Marcelo (Mou może jednak chcieć dać mu odpocząć, bo był bardzo ważnym filarem podczas GD), albo Arbeloa. Jako cofnięci pomocnicy mogliby zagrać Lass i Granero, a rozgrywać miałby Kaka. Takiego środka pola pozazdrościć Realowi może niejeden klub, kto by pomyślał, że to rezerwowi. Do gry w napadzie dwóch zawodników już przez wielu zapomnianych, Pedro Leona i młodziutki Canalesa, na samej szpicy zaś Benzemę lub Higuaina, ale ja nie wykluczam Adebayora, kto, jak kto, ale on raczej się nie zmęczył w GD.

O ile Mourinho może spać spokojnie, to przed trenerem Barcy niemałe wyzwanie, żeby zestawić zawodników tak, żeby mecz wygrali, punkty zdobyli, a wypoczęty zespół wyszedł w następnych Derbach Europy.

Bez żądła nie ukąsisz

- Davidzie Villa, Barca potrzebuje twoich goli ! - to tytuł z dzisiejszego Sportu. Dedykuję go Guardioli, żeby zrozumiał, że bez napastników meczu wygrać się nie da, zwłaszcza tak trudnego, jak Grad Derbi, z świetnie grającą obroną.

David Villa i Pedro są bez formy, od lutego nie mogą strzelić gola, a na ławce siedzi tylko Bojan, którego wejście znacznie częściej bywa osłabieniem, niż wzmocnieniem. Sam Messi nie wystarczy, zwłaszcza, że zawodnik ostatnio nie grzeszy skutecznością, a i jest bez formy, jego chwilowe przebłyski geniuszu to nie wszystko. Można kombinować i przesuwać Iniestę do napadu, w zamian za Keitę, Afellaya, czy Thiago w środku pola, ale przy całej miłości do Andresa Iniesty, lepiej niech on rozgrywa piłkę, bo napastnikiem to on nie jest.

Tymczasem na w drużynie rezerw czyha dwóch zdolnych zawodników – Nolito i Jonathan Soriano, ten drugi jest królem strzelców w Segunda Division ! Na co więc czeka Guardiola? Zwłaszcza, że obaj piłkarze już obserwowani są przez inne klubu, a wiedząc, że nie mają szansę na grę w pierwszej drużynie Barcy, wybiorą oferty konkurencji. O ile Nolito bywa zapraszany do pierwszego zespołu i udało mu się wystąpić, to bardzo dziwi mnie brak Soriano.

W sobotnim i środowym meczu Villa i Pedro pokazali, że w tej chwili nee ma co na nich liczyć, a czekanie na to, kiedy się przełamią może być zgubne. Co straciłby Guardiola, gdyby do boju posłał, któregoś z zawodników Barcy B? Zawsze miałby na co zwalić, a zawodnicy na pewno odwdzięczyliby mu się za zaufanie. Gra Villi i Pedro wołała o pomstę do nieba, zwłaszcza tego pierwszego, który w sobotnim meczu miał 3 – 4 setki, które napastnik powinien wykorzystywać z zamkniętymi oczami, Villi piłka przeszkadzała. Gdzie ten genialny Villa się podział? Trochę lepiej obaj zagrali w środę, Villa starał się grać piłką z pomocnikami, Pedro mógł stać się bohaterem, ale sędzia nie uznał gola, a drugą sytuację wybronił Casillas. Jednak o czym ja mówię, przecież to są napastnicy, którzy muszą strzelać, a nie cieszyć się 2 – 3 sytuacjami w meczu! Na ławce czkał Bojan, bardzo przykro to mówić, ale nie pasuje on do Barcy, nie wnosi on nic do gry zespołu, mimo że bardzo się stara. Nie jest on godny numeru 9 na koszulce tak wielkiego klubu. Dlatego Barca powinna pomyśleć o sprzedaży Krkicia.

Jeśli nie Soriano i nie Nolito, co jest marnotrawstwem wielkim, to może warto zastanowić się nad sprowadzeniem napastnika?

Póki co Guardiola nie ma napastników, którzy mogą postraszyć Real, czy inny wielki klub. Zamiast myśleć o kolejnym zawodniku do środka pola, lepiej skupić się na napastniku, bo bez żądła nie ukąsisz.

środa, 20 kwietnia 2011

Gran Derbi - part 2

Skoro Mourinho zdecydował się „postawić autobus” w meczu na Santiago Bernabeu, na stadionie, na którym kibice żądni są pięknej piłki, to czego możemy spodziewać się w meczu na neutralnym terenie? Taktyka wydaje się być dobra, choć raniąca, tych, którzy oczekują od zespołu wielkiego, jakim jest Real gry w iście królewskim stylu. Chociaż to chyba tylko pobożne życzenie kibiców Barcy, którzy pewni są, że grając otwartą piłkę, Real przegra.

I tu ścierają się dwie szkoły, jedni uważają, że liczy się piękno gry, chwaląc Barce za finezję, inni zwracają uwagę, że piękno pięknem, ale liczy się tylko na wynik. Obie strony, założę się, nie dadzą się przekonać. Pytanie jest więc takie, czy drużyna, która kosztowała setki miliony euro, w której grają genialni zawodnicy, ma prawo stawiać mur na swojej połowie, piękno zostawiając na boku, a pokazując strach wobec zawodnika? Racje tu ma Michał Pol, który w swoim tekście ”Puchar Króla dla Realu? pisze „ Jakże żądać od Mourinho pięknej gry przeciwko Barcy, skoro jesienna próba pójścia na wymianę ciosów skończyła się pogromem 0:5. Stawką sobotniego Gran Derbi nie był tytuł najpiękniej grającej drużyny świata, ale - w przypadku Realu - powstrzymanie najpiękniej grającej drużyny świata.” Racja! Jednak rozpieszczona przez Barcę, która wygrywa i gra pięknie, oczekuję od najlepszych zespołów na świecie, pięknej gry, a nie walenia w mur, złożony z 7 obrońców. Każdy może sobie odpowiedzieć w tej chwili, że jasne, fajnie, jak drużyna gra pięknie, ale lepiej, gdy gra skutecznie. I trudno mi tu polemizować, przecież liczy się sukces, za piękną grę punktów i trofeów nie dają.

Zgadzam się z Johanem Cruyffem, który uważa, że z tak defensywną grą, Real powinien ćwiczyć na treningach grę w 9, a nie w 10, jak robił to Mourinho. Zwłaszcza, że zawodnika Pepe rozrywa chęć do gry, ale także do zaczepki, z której jest znany, nie od soboty zresztą. Ale zespół Mourinho udowodnił, że grać w 10 umie, co więcej, odbiło się to bardzo pozytywnie na jego drużynie.

Przerażające dla kibica Barcy może być fakt, że Dumie Katalonii, brakuje napastników w formie, bo to, co wyprawiali Villa i Pedro w sobotnim meczu, woła o pomstę do nieba, tu można zaryzykować tezę, że Real wcale nie grał w 10, ale grał w 12, bo „pomagało” mu dwóch zawodników Barcy. Gdyby były zawodnik Valencii, wykorzystał chociaż dwie sytuacje, które wypracowali mu koledzy, stałyby się bohaterem, a media mówiłby o „genialnej Barcelonie i bezradnym Realu”. Ale ale, może Villa przełamie się na stadionie, który zna doskonale? Barcelonie brakuje napastnika, bardzo, ale o tym pewnie napiszę oddzielny tekst. Cieszy, ze do składu wraca Mascherano, zawodnik, który z meczu na mecz staje się coraz większym wsparciem dla defensywy Katalończyków. Ważna będzie obecność Puyola, kapitana, który jest sercem tej drużyny. W przeciwieństwie do Guardioli, Mourinho może skorzystać z każdego, co stawia go w bardzo dobrej sytuacji przed dzisiejszym meczem, do tego ma wygłodniałych sukcesu piłkarzy, którzy dadzą z siebie wszystko, a nawet więcej. 

- Co się pani martwi, będzie 3:0 dla Barcy – powiedział mi mój pan doktor z wydziału. Oby.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Autobus

źródło: El Mundo Deportivo


 Pep: My zagramy, jak zawsze. Mourinho: Postawimy autobus, jak zwykle.

Guardiola trener jednej drużyny

W odpowiedzi na krytykę Mourinho z mojej strony, ciągle przywoływana jest postać Guardioli – melancholika i myśliciela. Złośliwi pytają, czy Katalończyk byłby w stanie odnieść podobne sukcesy, do tych, które ma na swoim koncie Portugalczyk, w innym, niż Barcelona, klubie. Sama czasem w to wątpię. Obym się myliła.

Pep Guardila, to Katalończyk, wychowywany w tym sposobie myślenia, piłkarz i trener, który ma w siebie wkodowane DNA Barcelony (o którym głośno było przy okazji niedoszłego powrotu Fabregasa do stolicy Katalonii). Do tego zawodnicy, którymi przychodzi mu kierować, podobnie, jak on, wychowani są w Katalonii, wtłoczeni w te same sposoby myślenia o piłce nożnej, namiętnie kochający setki podań. A do tego gracze, którzy stopniowo do gry w Dumie Katalonii się przyzwyczajają, sami wielokroć powtarzają, że potrzebują czasu, a gdy już im się uda z zadowoleniem oznajmują światu, że pojęli tajniki gry i gotowi są to udowodnić.

Stąd też może tak wielki sukces, który odniósł Guardiola z Barceloną, co wielu lekceważy, za sukces uważając jedynie zdobyte trofea w różnych ligach. Pokażcie mi innego trenera, który w pierwszym roku swojego przewodnictwa w klubie, zdobył 6 tytułów, a to wszystko w jednym roku. Do tego korzystając w większośći z zawodników z La Masi, a na światło dzienne wydobywa dawa talenty – Busquetsa i Pedro, jednocześnie dając szansę powracającemu z Wysp – Pique. Jeśli zarówno trener, jak i jego zawodnicy mają podobne fundamenty, to budowa może iść, jak z płatka. Wiadomo też, że piłkarze Pepa kochają, wielokroć wypowiadając się na temat tego, jak ważnym jest dla nich trenerem, ba, jak istotnym jest człowiekiem. Są jednak tacy, którzy nazywają pogardliwie ternera Barcy – Filozofem, jednak są to ludzie z zewnątrz, ponownie nie Ci, których łączą więzy iberyjskiej krwi.

Ostatnio były zawodnik Barcy – Aleksander Hleb zarzucił Guardioli, że ten faworyzuje zawodników z Półwyspu Iberyjskiego. O język tu nie chodzi, bo wiadomo, że Guardiola jest poliglotą, śmiało można go nazwać kosmopolitą. Trener Barcy mógłby poradzić sobie więc w reprezentacji Hiszpanii. Wątpliwości mam co do klubu, mimo że Guardiola występował we włoskiej Serie A, czyli wie, jak gra się we Włoszech, mimo wszystko jego koncepcja mogłaby się tam nie sprawdzić, podobnie, jak na Wyspach, czy w Niemczech.

Jest jeszcze jedna kwestia – psychika Guardioli. Trener, który jest kochany przez kibiców Barcy, żyje teraz z wielkim kredytem zaufania, z presją, ale i ciągle na fali sukcesu, prowadząc swoją drużynę po kolejne trofea. Wiadomo, że ta passa wieczną nie będzie, dlatego warto zastanowić się, czy Guardiola zostałby zaakceptowany np. w Anglii, gdzie presja była by większa, a wyrozumiałości związaną z tym, że "Guardiola to jeden z nas", byłoby trudno. W końcu każdy wie, że Katalończyk jest z delikatnego kruszca zrobiony, a z duszą melancholika różnie bywa w brutalnym świecie.

To tylko wróżenie z fusów, wszystkiego dowiemy się, gdy Guardiola opuści stolicę Katalonii, gdzie nie zawita, tam będą witali go z wielkim entuzjazmem i nadzieją. Na co nie mógł w wielu przypadkach liczyć, gdy zostawał trenerem Barcy, wielu wątpiło, czy niedoświadczony trener da sobie radę. Jednak dał.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Królewski Real?

Nawet jeśli Barca przegra z Realem wszystkie trzy mecze, jestem dumna, że jestem kibicem Dumy Katalonii.

Mówi się, że gdyby Real nie istniał, to Barca musiałaby sobie go wymyślić. Mimo wielkiej niechęci, chwilami nienawiści, która towarzyszy zawodnikom, działaczom i kibicom, mimo walki dwóch narodów Kastylijczyków z Katalończykami, ciężko sobie wyobrazić Barcę bez Realu i Real bez Barcy. Każdemu kibicowi nie przychodzi nawet na myśl, że Grad Derbi mogłoby nie istnieć.

Na klub z Madrytu mówi się Królewscy, dlaczego więc klub, który chce uchodzić za królewską markę (przecież klub, to nie tylko zwycięstwa, ale i cała otoczka) - zatrudnia kogoś, kto z szlachetnością ma niewiele wspólnego? Trenera, dla którego liczy się tylko sukces, bez względu na ofiary?

Real, klub wielki, od dwóch lat nie sięgnął po żaden tytuł, dla zawodników i kibiców Los Bancos, to tragedia, bo wielkie kluby żywią się wielkimi sukcesami. Stąd też miliony wpompowane w drużynę. Stąd też żądza najlepszego z najlepszych Mourinho? Czy warto po trupach do celu?

„Mourinho to trener trofeów, nie piłki nożnej” – powiedział Johan Cruyff, twórca nurtu w piłce cudownego, dzięki, któremu dziś możemy obserwować grę Barcelony – niektórych irytującą, dla wielu ludzi, przyprawiającą o ciarki na ciele, traktującą piłkę, jak poezję, nie jak ciężkie rzemiosło. I rację ma Holender. Powie ktoś, o to w piłce chodzi, o zwycięstwo. Zgoda, jednak tu zderzają się dwa spojrzenia na piłkę. Mourinho traktuje ją zero - jedynkowo, liczy się zwycięstwo, nieważne, jak osiągnięte. Nieważne, czy zmniejszymy boisko, bo przeciwnik lubi grać, gdy ma wiele przestrzeni. Nie kośmy trawy, nie podlewajmy jej przed meczem, przeciwnik tak lubi? Uniemożliwmy mu grę, nie naszą dobrą grą, ale czymś, co z futbolem ma niewiele wspólnego – sprawami pobocznymi. Jasne, Barcelona po porażce z Interem nie pozwoliła się cieszyć piłkarzom i kibicom z Mediolanu, szybko włączając zraszacze, ciężko to tłumaczyć, tylko słabością i bólem, który sprawia porażka, niewątpliwie jest to coś, co nie przystoi takiemu klubowi, jak Barca.

„Real to zespół bez osobowości” - mówi największa gwiazda Królewskich Di Stefano po meczu z Dumą Katalonii. To zespół gwiazd i przyszłych wielkich piłkarzy, ale nie ma tego, czegoś, co ma Barca, Manchester United, czy inne wielkie kluby, osobowości. Jedyne, co mają zawodnicy Mou, to wpajane w nich - walki na śmierć i życie, nawet jeśli musisz oszukać. Bo zwycięstwo liczy się przede wszystkim.
Póki co ten zespół nie gra nic wielkiego. Jak uznać obronę złożoną z 7 zawodników, przypomnę, że na boisku gra po 11 mężczyzn w jednym zespole, grając na własnym boisku, stawiając mur / autbous na własnej połowie?
„Grasz u siebie siedmioma obrońcami, znaczy, że się boisz” tak powiedział wspomniany już holenderski trener po sobotnim meczu. I miał rację, cała recepta Realu, to wybić daleko piłkę i a nuż przejmie ją Ronaldo lub Di Maria. Ot, wielki Real. Dobrze to ujął Di Stefano, mówiąc „Real Madryt był małą myszką, grającą przeciwko Barcelonie, będącej lwem”. I dodał „To goście byli drużyną, która grała w piłkę.”

Tak, Mourinho jest geniuszem ! Jego maska, którą zakłada, gdy powraca do roli trenera, jest genialnym zabiegiem, podobnie jak dbanie o najmniejszy szczegół, na który większość trenerów nie zwraca uwagi. Pytanie tylko, czy skoro jest geniuszem, to nie obowiązują go granice? Jeśli Mourinho stwierdzi, że na boisku zawodnicy mają robić coś, co niezgodne jest z czystością gry, z duchem rywalizacji, to też będziemy go bronić, bo „jest geniuszem”? Nie nie nie.

I tylko denerwuje mnie, że Barca zremisowała w sobotę, zwłaszcza, że karny dla Realu był niesłuszny, do czego przyznał się sam Marcelo, rzekomo faulowany przez Daniego Alvesa. I zastanawiam się, do którego akapitu wkleić sytuację z Pepe, najlepszym zawodnikiem Realu w tym meczu, który w w tunelu do szatni, opluł zawodników Barcy.

Wrócę do pierwszego akapitu mojego tekstu. Nawet jeśli Barcelona przegra z Realem, to ciesze się, że jestem ich kibicem, bo oprócz zwycięstwa liczy się klasa, a tej Blaugranie nie brak, Realowi z Mourinho – brak. Bo Real, to zespół, który obsesyjne próbuje wygrać,a Portugalczyk, który obsesje tą podziela.