niedziela, 1 kwietnia 2012

Lwy w lidze nie ryczą


Mecz Barcelony z Athletikiem zapowiadano jako hit 30. kolejki La Liga. Tymczasem Lwy z Kraju Basków potwierdziły, że w ostatnim czasie w lidze głośno nie ryczą, a koncentracja na Lidze Europy daje im się we znaki, gdy przychodzą czas na spotkania w Hiszpanii. 

Podczas gdy zawodnicy Barcelony czekali na swoje spotkanie, Real Madryt grał w Pampelunie. Kibice Blaugrany wietrzyli  szansę na zbliżenie się do Królewskich na trzy punkty, wiedząc, że Osasuna to trudny rywal, przecież przegrała tam zarówno Duma Katalonii, jak Athletic Bilbao. Real zgniótł jednak swoich przeciwników, strzelając im pięć goli. I to jakich! Palce lizać. 

 Barcelonie pozostała więc walka o swoje trzy punkty. 

- Wynik jest moim zdaniem absolutnie sprawiedliwy. Nie graliśmy jak równy z równym – przyznał po meczu Marcelo Bielsa. Choć jego podopieczni nie stworzyli zagrożenia pod bramką Barcelony, to wszyscy z obozu Dumy Katalonii zgodnie powtarzali, że był to dla nich bardzo wymagający mecz. – Nieważne ile biegasz przeciwko nim, oni i tak biegają więcej – chwalił Basków Thiago Alcántara. – Fizycznie było to jedno z najcięższych spotkań, jakie rozegrałem  w Barcelonie. Athletic nałożył na nas presję na całym boisku. – dodał Javier Mascherano. Co ciekawe żaden z zespołów La Ligii w tym sezonie nie miał tak wysokiego posiadania piłki na Camp Nou, co Baskowie,  którzy utrzymywali się przy futbolówce aż 44,4 % spotkania. 

Bielsa w tym sezonie nie rotuje zbytnio składem, tym razem dał odpocząć swoim dwóm czołowym zawodnikom, na ławce zasiedli Fernando Llorente i Iker Muniain. Bez nich ataki Lwów były nieskutecznie,  rozbijane przez znakomicie grających w tym meczu stoperów Barcelony. 

W dołku w tym sezonie znajdował się Gerard Piqué, do niedawna podstawowy zawodnik drużyny z Barcelony, ostatnimi czasu bardzo zawodził, a dziennikarze podnosili larum, pisząc, że Katalończyk bardziej zajmuje się swoją partnerką Shakirą i modelingiem niż piłką nożną. W sobotę reprezentant Hiszpanii pokazał, że wraca do świetnej formy. Bliski był nawet strzelenia dwóch goli, co rusz zapędzał się pod pole karne przeciwnika. Sam po meczu mówił o tym od jak dawna nie cieszył się grą, tak, jak robił to w meczu z Baskami. – Bardzo brakowało nam Gerarda  przez cały sezon, kontuzje uniemożliwiały mu złapanie właściwego rytmu.  – mówił na konferencji Guardiola. Większe pochwały zebrał jednak drugi ze środkowych obrońców, Javier Mascherano.  – Nie zamieniłbym go na żadnego innego zawodnika, nigdy bym go nie sprzedał. Niesamowity transfer. On jest cudownym człowiekiem i piłkarzem. – zachwalał Argentyńczyka Mister. Trudno się dziwić, ‘El Jefe’, dzielił i rządził w linii obrony, rozbijając ataki Basków. Skoro jesteśmy przy stoperach, warto pochwalić Javiego Martíneza, który skutecznie powstrzymywał przez cały mecz Leo Messiego, sprawiając, że Argentyńczyk na niewiele mógł sobie pozwolić. Nie jest  tajemnicą, że Baskiem interesuję się właśnie Barcelona. 

W sobotnim  spotkaniu Guardiola dał odpocząć Xaviemu i Puyolowi. Znakomicie jednak zastąpili ich, kolejno, Thiago i Adriano. Zwłaszcza ten pierwszy, który rozegrał fenomenalne spotkanie. Xavi może spać spokojnie, gdy uda się już na emeryturę na posterunku w linii obrony stał będzie syn Mazinho. Thago oprócz świetnego przeglądu pola bawi publiczność cudownymi sztuczkami i podaniami do kolegów. Żywe złoto. 

- Leo jesteś najlepszy, jesteś wyjątkowy – tak został przywitany Messi, gdy wchodził na murawę stadionu.  To wszystko ciągle echa rekordu,  który pobił Argentyńczyk, zostając najlepszym strzelcem w historii klubu. Widać, że transparent ucieszył ‘10’ Barcelony, bo na jego twarzy malował się wielki uśmiech, zapewne niewiele może już zdziwić i rozbawić Argentyńczyka. Messi nie jednak zagrał wczoraj świetnego spotkania. Strzelił karnego, którego być nie powinno. Obecnie traci gola do Cristiano Ronaldo w klasyfikacji najlepszych strzelców w Primiera División.  

We wtorek Barcelonę czeka rewanżowe spotkanie w Lidze Mistrzów z Milanem. Mecz z Athletikiem udowodnił że Katalończycy są w dobrej formie i na swoim boisku będą szalenie niebezpieczni, prowadzeni przez blisko sto tysięcy kibiców. Pep Guardiola zapowiada – To będzie piękne spotkanie. Tak więc - byle do wtorku.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz