Mecz Barcelony z Athletikiem zapowiadano jako hit 30. kolejki La Liga.
Tymczasem Lwy z Kraju Basków potwierdziły, że w ostatnim czasie w lidze głośno
nie ryczą, a koncentracja na Lidze Europy daje im się we znaki, gdy przychodzą
czas na spotkania w Hiszpanii.
Podczas gdy zawodnicy Barcelony
czekali na swoje spotkanie, Real Madryt grał w Pampelunie. Kibice Blaugrany
wietrzyli szansę na zbliżenie się do
Królewskich na trzy punkty, wiedząc, że Osasuna to trudny rywal, przecież przegrała
tam zarówno Duma Katalonii, jak Athletic Bilbao. Real zgniótł jednak swoich
przeciwników, strzelając im pięć goli. I to jakich! Palce lizać.
Barcelonie pozostała więc walka o swoje trzy
punkty.
- Wynik jest moim zdaniem
absolutnie sprawiedliwy. Nie graliśmy jak równy z równym – przyznał po meczu
Marcelo Bielsa. Choć jego podopieczni nie stworzyli zagrożenia pod bramką
Barcelony, to wszyscy z obozu Dumy Katalonii zgodnie powtarzali, że był to dla
nich bardzo wymagający mecz. – Nieważne ile biegasz przeciwko nim, oni i
tak biegają więcej – chwalił Basków Thiago Alcántara. – Fizycznie było to jedno z najcięższych
spotkań, jakie rozegrałem w Barcelonie. Athletic
nałożył na nas presję na całym boisku. – dodał Javier Mascherano. Co ciekawe żaden
z zespołów La Ligii w tym sezonie nie miał tak wysokiego posiadania piłki na
Camp Nou, co Baskowie, którzy
utrzymywali się przy futbolówce aż 44,4 % spotkania.
Bielsa w tym sezonie nie rotuje
zbytnio składem, tym razem dał odpocząć swoim dwóm czołowym zawodnikom, na
ławce zasiedli Fernando Llorente i Iker Muniain. Bez nich ataki Lwów były nieskutecznie,
rozbijane przez znakomicie grających w
tym meczu stoperów Barcelony.
W dołku w tym sezonie znajdował
się Gerard Piqué, do niedawna podstawowy zawodnik drużyny z Barcelony, ostatnimi
czasu bardzo zawodził, a dziennikarze podnosili larum, pisząc, że Katalończyk
bardziej zajmuje się swoją partnerką Shakirą i modelingiem niż piłką nożną. W
sobotę reprezentant Hiszpanii pokazał, że wraca do świetnej formy. Bliski był
nawet strzelenia dwóch goli, co rusz zapędzał się pod pole karne przeciwnika.
Sam po meczu mówił o tym od jak dawna nie cieszył się grą, tak, jak robił to w
meczu z Baskami. – Bardzo brakowało nam Gerarda przez cały sezon, kontuzje uniemożliwiały mu złapanie
właściwego rytmu. – mówił na konferencji
Guardiola. Większe pochwały zebrał jednak drugi ze środkowych obrońców, Javier
Mascherano. – Nie zamieniłbym go na
żadnego innego zawodnika, nigdy bym go nie sprzedał. Niesamowity transfer. On
jest cudownym człowiekiem i piłkarzem. – zachwalał Argentyńczyka Mister. Trudno
się dziwić, ‘El Jefe’, dzielił i rządził w linii obrony, rozbijając ataki
Basków. Skoro jesteśmy przy stoperach, warto pochwalić Javiego Martíneza, który
skutecznie powstrzymywał przez cały mecz Leo Messiego, sprawiając, że Argentyńczyk
na niewiele mógł sobie pozwolić. Nie jest tajemnicą, że Baskiem interesuję się właśnie
Barcelona.
W sobotnim spotkaniu Guardiola dał odpocząć Xaviemu i
Puyolowi. Znakomicie jednak zastąpili ich, kolejno, Thiago i Adriano. Zwłaszcza
ten pierwszy, który rozegrał fenomenalne spotkanie. Xavi może spać spokojnie,
gdy uda się już na emeryturę na posterunku w linii obrony stał będzie syn
Mazinho. Thago oprócz świetnego przeglądu pola bawi publiczność cudownymi sztuczkami
i podaniami do kolegów. Żywe złoto.
- Leo jesteś najlepszy, jesteś
wyjątkowy – tak został przywitany Messi, gdy wchodził na murawę stadionu. To wszystko ciągle echa rekordu, który pobił Argentyńczyk, zostając najlepszym
strzelcem w historii klubu. Widać, że transparent ucieszył ‘10’ Barcelony, bo
na jego twarzy malował się wielki uśmiech, zapewne niewiele może już zdziwić i
rozbawić Argentyńczyka. Messi nie jednak zagrał wczoraj świetnego spotkania.
Strzelił karnego, którego być nie powinno. Obecnie traci gola do Cristiano
Ronaldo w klasyfikacji najlepszych strzelców w Primiera División.
We wtorek Barcelonę czeka rewanżowe
spotkanie w Lidze Mistrzów z Milanem. Mecz z Athletikiem udowodnił że
Katalończycy są w dobrej formie i na swoim boisku będą szalenie niebezpieczni,
prowadzeni przez blisko sto tysięcy kibiców. Pep Guardiola zapowiada – To
będzie piękne spotkanie. Tak więc - byle do wtorku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz