Choć sobotnie spotkanie
nie zadecyduje bezpośrednio o zdobyciu
mistrzostwa przez którąś z drużyn, ewentualne zwycięstwo Blaugrany sprawi, że
dziesięciopunktowa przewaga sprzed kilku miesięcy stopnieje do zaledwie jednego
punktu, a trudno uznać tę sytuację za komfortową dla drużyny Los Blancos. Jeśli
jednak Królewscy wygrają, sprawa osiemdziesiątego pierwszego tytuły Mistrza
Hiszpanii będzie raczej przesądzona.
- Pep, to inteligentny człowiek,
dlatego wiele, w jaki sposób wygrał wiele spotkań w lidze i Lidze Mistrzów. –
powiedział po wtorkowym spotkaniu swojej drużyny Jose Mourinho. Już w środku
tygodnia dając znać przeciwnikowi, że dla niego El Clasico się rozpoczęło. Zaraz,
zaraz, czy dla Portugalczyka rozgrywka z odwiecznym wrogiem nie trwa cały
sezon?
Na zaczepkę nie odpowiedział Pep
Guardiola.
– Gdyby na ławce Barcy zasiadał
odpowiednik Mourinho, doszłoby do wojny domowej pomiędzy Katalonią a Madrytem. –
uważa rodak trenera Realu, były bramkarz Azulgrany, Victor Baia. Portugalczyk
ostrzega także przed jakimikolwiek aktami przemocy, do których dochodziło na
przestrzeni ostatnich klasyków. Z pewnością presja będzie wielka i trudno wyobrazić
sobie, że wszystko rozejdzie się po kościach, a piłkarze mimo złości zacisną
zęby i odejdą od sędziego potulni niczym baranki. Uwaga kataloński mediów
skupia się zwłaszcza na zawodnikach Mourinho, którzy aż 29 krotnie wyrzucani
byli w tym sezonie z boiska przez arbitrów. Artykuł z tą informacją nie przez
przypadek został ozdobiony przez zdjęcie naczelnego awanturnika barcelońsko –
madryckich rozgrywek – Portugalczyka Pepe.
Obie drużyny mają za sobą przegrane
w Champions League. El Clasico to mecz ‘podwyższonego ryzyka’, najważniejszy w
roku, dlatego próżno myśleć, że zawodnicy, którejś z drużyn odpuszczą, myśląc o
rewanżach w Lidze Mistrzów. – W klasyku zawodnicy zapomną o spotkaniu z Chelsea.
– zapowiada redaktor naczelny katalońskiego Sportu.
Pojedynek na gole i na parady
- Chciałbym uspokoić wszystkich
culés. Skoro nie strzeliliśmy Chelsea goli, to dlatego, że zachowaliśmy je na
mecz z Realem. – zapowiada rozweselony Leo Messi na jednym z satyrycznych
rysunków. To właśnie na niego liczą Katalończycy. W przeciwieństwie do
Barcelony, w Realu gole strzela nie tylko jeden zawodnik, Królewscy mogą liczyć
na Benzemę, czy Higuaina, w Blaugranie strzelanie bramek to domena zwłaszcza
jednego zawodnika.
Jak co klasyk, sobotni pojedynek
zapowiadany jest jako starcie dwóch goleadorów – Messiego z Ronaldo. Obaj
pobili już rekord strzelonych bramek w tym sezonie, 41 razy pokonując bramkarzy
przeciwnika. Z czego 28 bramek Argentyńczyk zdobył na Camp Nou, a Portugalczyk 20
na wyjazdach. Madrycka prasa podkreśla, że w ostatnich trzech spotkaniach
przeciwko Królewskich, Messi nie zdobył żadnego gola, zapominają jednak, że
Iker Casillas jest jedną z ulubionych ofiar kapitana reprezentacji Argentyny. Lepiej
nie drażnić bestii.
W tle rozegra się także pojedynek
dwóch znakomitych bramkarzy. Choć to Iker Casillas przez wielu uważany jest za
tego lepszego na tej pozycji, w obecnym sezonie, to Victor Valdés skuteczniej
broni dostępu do swojej bramki, do tej poru puścił najmniej z całej Ligii – 24,
co daje średnią gola co 124 minuty, do tego aż w 17 spotkaniach trzeci bramkarz
reprezentacji Hiszpanii w 17 spotkaniach zachował czyste konto.
Ofensywny czy defensywny Real?
Katalońska ‘odkrywa’ zamiary
Mourinho, który według niej ponownie zagra brzydko i wylicza: 1. Zagra trzema
defensywnymi obrońcami, żeby mecz zakończył się wynikiem 0:0. 2. Zamierza
przeszkadzać sędziemu, narzekając cały mecz. 3. Chcę on napiętego meczu, bez
piłki nożnej na pierwszym miejscu. 4. Ponownie nie uda się on na konferencje
prasową.
Wielu ekspertów uważa, że
Mourinho zagra defensywnie, broniąc remisowego wyniku, jakże korzystnego dla
jego drużyny. Do zespołu Realu powrócił Lass Diara, który ponoć miałby wraz z
Khedirą i Alonso stworzyć owo defensywne trivote, uniemożliwiając Barcelonie
grę w piłkę. Gra na 0:0 może się skończyć dla Królewskich źle. W Monachium również zagrali na remis, a mecz
przegrali. Na te spekulacje odpowiada, zastępujący podczas konferencji
prasowych trenera Królewskich, Aitor Karanka – Zawsze chcieliśmy wygrywać i
jutro nie będzie inaczej. Drużyna zagra z taką samą mentalnością, jak w
ostatnich meczach. Są jednak tacy, którzy przewidują, że w pierwszej jedenastce
wyjdą Özil
(podobno bardzo zmęczony) i Kaka, a Real zagra ofensywnie. Ciekawe, czy
Mourinho postawi na obrońcę Coentrao, który po spotkaniu z Bayernem stał się
ofiarą drwiących uśmiechów i ironii ze strony mediów i kibiców Królewskich,
którzy więcej oczekiwali po przyjściu do Madrytu od Portugalczyka. Jak podaje
dzisiejszy As, kibice chcą w pierwszej jedenastce Marcelo.
W Barcelonie pod znakiem
zapytania stoi występ Alexisa Sancheza, który we wtorkowym meczu zszedł z
boiska, co spowodowane było urazem. Jeśli nie wystąpi miałby go zastąpić Pedro
lub Cuenca, chyba, że czymś Guardiola zaskoczy.
Co z obroną?
Katalońska prasa po spotkaniu z
Chelsea donosiła o konflikcie Piqué z Guardiolą, który miałby być spowodowany tym,
że młody obrońca nie gra tyle, ile by chciał. Warto przypomnieć, że powraca on
po kontuzji i tym właśnie spowodowana była jego absencja m.in. w meczu z The
Blues. Wydaje się, że w sobotę Katalończyk zagra wraz z Javierem Mascherano w
środku obrony, a na lewą stronę przesunięty zostanie Carles Puyol. Chyba, że…
… Pep Guardiola zagra trzema
obrońcami, przesuwając w pewnym momencie meczu Daniego Alvesa do linii pomocy,
jak uczynił to w grudniowych Gran Derbi.
Roztrwoniona przewaga
Podczas gdy królewski walec
przejeżdżał kolejne ofiary napotkane na drodze, strzelając gola za golem,
prezentując znakomitą formę i pobijając wszelkie rekordy. Drużyna Blaugrany
traciła punkty na wyjazdach. Hiszpańskie media więc już w lutym po porażce
Barcelony w Osasunie, gdy przewaga wzrosła do 10 punktów, zastanawiały się, czy
Katalończycy na Camp Nou utworzą popularny ‘el pasillo’, czyli szpaler,
honorując w ten sposób nowego mistrza Hiszpanii. A Pep Guardiola niczym mantrę
powtarzał – Nie mamy szans dogonić taki zespół, jak Real, nie sądzę, że stracą
do końca sezonu punkty.
Jednak Królewscy roztrwonili
dwucyfrową przewagę, a walcząca do końca, wedle zapowiedzi zawodników,
Barcelona, od feralnego wieczoru w stolicy Nawarry wygrała wszystkie spotkania
w La Lidze, podczas, gdy Real potknął się w meczach Malagą, Villarrealem i
Valencią.
Jeśli więc Barcelona wygra dziś u
siebie o dojdzie zespół Mourinho na jeden punkt i ciężko mi uwierzyć, że
informacja ta spłynie po zawodnikach Portugalczyka o tak, po prostu. Choć nadal
będą mieli w zapasie jeden punkt, to wiadomo, że pojedynek obu drużyn, to także
wojna psychologiczna. Królewscy w spotkaniach z Blaugraną niejednokrotnie
wychodzili na prowadzenie, za każdym razem drużyna Guardioli doprowadzała
choćby do remisu. Jak więc poczują się Los Blancos, gdy znowu poczują ciepły
oddech Dumy Katalonii na swoich plecach?
- Jeśli Barcelona zwycięży, będzie
to silny cios psychologiczny dla Realu. Barca jest bardziej pewna siebie,
Madryt ma wątpliwości. – uważa legendarny obrońca Barcelony Ronald Koeman.
Co jeśli Real wygra?
Sprawa mistrzostwa będzie już
rozstrzygnięta.
Faworyt? Brak!
Kto jest faworytem?
Pytanie wydaje jest niczym
wróżenie z fusów. – W tym meczu nie ma
faworyta. – uważa selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Vincente del Bosque. W
odpowiedzi na owe rozważania trafnego porównania użył Xavi Hernández, który
uważa, że wytypowanie zwycięstwa obu drużyn przypomina rzut momentom.
Niewiadomo, czy wypadnie orzeł czy reszka.