sobota, 28 kwietnia 2012

Więcej niż trener


- Nie masz jaj, żeby to zrobić – to słowa Guardioli po tym, jak dowiedział się, że Laporta zamierza zatrudnić go w roli trenera pierwszej drużyny. Prezes jaja miał i zrobił coś, na myśl czego wielu pukało się po czole. Zatrudnił trenerskiego żółtodzioba, który po czterech latach stał się jednym z najlepszych trenerów w historii piłki nożnej i najlepszym w ponad 110 letniej historii klubu.

- To żałoba za Pepem, nie za Pep Teamem. – pisze znakomity Martin Perarnau. Guardiola to trener nieprzeciętny, to unikat, osobowość, będąca wyznacznikiem tego, co najlepsze w futbolu, a bywa, że także poza nim. To, co zbudował – pozostanie. Katalończyk pozostawia po sobie wielką pustkę, będzie go brak na co dzień, podczas konferencji, meczów, jego refleksu i sarkazmu, a także wielkiej kultury osobistej. – Trofea nie definiują sukcesu Pepa, styl tak owszem. – uważa The New York Times.  Katalońskie media, parafrazując hasło więcej niż klub, piszą o więcej niż trenerze. Choć to niezwykle patetyczne, trudno odmówić im racji.

Podejmując decyzję o odejściu, Guardiola pokazał, że nie jest trenerem ‘zamkniętym’ tylko na futbol. Choć piłka, to jego obsesja, poza nim znajduje inne inspiracje. - Prędzej czy później podejmę pracę trenera, ale na razie nie mam na to ochoty. Teraz muszę skupić się na innych aspektach, w życiu są również inne rzeczy nić futbol.

Nie zdziwię się, jeśli Pep zaangażuje się w jakiś większy projekt związany ze sztuką. W końcu wśród jego najlepszych przyjaciół są wybitny kataloński bard – Lluis Llach, z którym Mister niedługo znajdzie się na jednej scenie, czy David Treuba – znakomity reżyser. A za jeden z  najważniejszych dni w swoim życiu uważa ten, w którym poznał Gabriela Garcię Márqueza.

Osobiście nie widzę go w Rajdzie Dacar.  Ale kto wie.

– Żałuję, że straciłem ten zapał. – mówił na konferencji prasowej. Szczerze, przyznając, że jest wypalony, nie trzymając się na siłę trenerskiej ławki. Zna swój limit i choć ostatnio pokonany, w oczach kibiców jest niepokonany.

Jak wielką to stratą jest odejście Guardioli widać po zawodnikach, którzy przyszli na konferencję prasową. Zasępione i smutne twarze, słuchające słów ich trenera. Choć trenowali pod okiem niejednego trenera, to właśnie postać 41 letniego Katalończyka odcisnęła na nich największe piętno. To on tchnął w nich nowego ducha, przekonał Xaviego do pozostania w drużynie, czyniąc go piłkarzem wybitnym, a Messiego ustawił tak, że Argentyńczyk jest najlepszym graczem na świecie. – Żałoba potrwa jedną noc, ale mając Tito, są w dobrych rękach. – uważa Mister.

Na ławce trenerskiej Dumy Katalonii nastaje czas Tito Vilanovy, kolejnego wychowanka drużyny z Barcelony. Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do stawiania na drugich trenerów, jednak zachowanie ciągłości po Pepie wydaje się być wskazane, drużyna mogłaby źle zareagować na ‘nowy organizm’.

Myli się ten, kto uważa, że Guardiola zarządzał samograjem.  Nad wielkimi piłkarzami musi panować wielki trener. Znamy przypadki najlepszych drużyn, wypełnionych po brzegi gwiazdami, które nie potrafią od lat odnieść sukcesu na miarę swoich możliwości.

- Dzięki Pep za to, co nam dałeś i za to, co nam dasz! – napisał na jednym z portali społecznościowych ten, który miał odwagę postawić na młodego trenera. I zapewne wie, co mówi, bo aż ciężko sobie wyobrazić, że Guardiola nie wróci.

Wróci. 

sobota, 21 kwietnia 2012

Orzeł czy reszka?


Choć sobotnie spotkanie nie zadecyduje bezpośrednio o  zdobyciu mistrzostwa przez którąś z drużyn, ewentualne zwycięstwo Blaugrany sprawi, że dziesięciopunktowa przewaga sprzed kilku miesięcy stopnieje do zaledwie jednego punktu, a trudno uznać tę sytuację za komfortową dla drużyny Los Blancos. Jeśli jednak Królewscy wygrają, sprawa osiemdziesiątego pierwszego tytuły Mistrza Hiszpanii będzie raczej przesądzona.

- Pep, to inteligentny człowiek, dlatego wiele, w jaki sposób wygrał wiele spotkań w lidze i Lidze Mistrzów. – powiedział po wtorkowym spotkaniu swojej drużyny Jose Mourinho. Już w środku tygodnia dając znać przeciwnikowi, że dla niego El Clasico się rozpoczęło. Zaraz, zaraz, czy dla Portugalczyka rozgrywka z odwiecznym wrogiem nie trwa cały sezon?

Na zaczepkę nie odpowiedział Pep Guardiola.

– Gdyby na ławce Barcy zasiadał odpowiednik Mourinho, doszłoby do wojny domowej pomiędzy Katalonią a Madrytem. – uważa rodak trenera Realu, były bramkarz Azulgrany, Victor Baia. Portugalczyk ostrzega także przed jakimikolwiek aktami przemocy, do których dochodziło na przestrzeni ostatnich klasyków. Z pewnością presja będzie wielka i trudno wyobrazić sobie, że wszystko rozejdzie się po kościach, a piłkarze mimo złości zacisną zęby i odejdą od sędziego potulni niczym baranki. Uwaga kataloński mediów skupia się zwłaszcza na zawodnikach Mourinho, którzy aż 29 krotnie wyrzucani byli w tym sezonie z boiska przez arbitrów. Artykuł z tą informacją nie przez przypadek został ozdobiony przez zdjęcie naczelnego awanturnika barcelońsko – madryckich rozgrywek – Portugalczyka Pepe.

Obie drużyny mają za sobą przegrane w Champions League. El Clasico to mecz ‘podwyższonego ryzyka’, najważniejszy w roku, dlatego próżno myśleć, że zawodnicy, którejś z drużyn odpuszczą, myśląc o rewanżach w Lidze Mistrzów. – W klasyku zawodnicy zapomną o spotkaniu z Chelsea. – zapowiada redaktor naczelny katalońskiego Sportu.

Pojedynek na gole i na parady

- Chciałbym uspokoić wszystkich culés. Skoro nie strzeliliśmy Chelsea goli, to dlatego, że zachowaliśmy je na mecz z Realem. – zapowiada rozweselony Leo Messi na jednym z satyrycznych rysunków. To właśnie na niego liczą Katalończycy. W przeciwieństwie do Barcelony, w Realu gole strzela nie tylko jeden zawodnik, Królewscy mogą liczyć na Benzemę, czy Higuaina, w Blaugranie strzelanie bramek to domena zwłaszcza jednego zawodnika.

Jak co klasyk, sobotni pojedynek zapowiadany jest jako starcie dwóch goleadorów – Messiego z Ronaldo. Obaj pobili już rekord strzelonych bramek w tym sezonie, 41 razy pokonując bramkarzy przeciwnika. Z czego 28 bramek Argentyńczyk zdobył na Camp Nou, a Portugalczyk 20 na wyjazdach. Madrycka prasa podkreśla, że w ostatnich trzech spotkaniach przeciwko Królewskich, Messi nie zdobył żadnego gola, zapominają jednak, że Iker Casillas jest jedną z ulubionych ofiar kapitana reprezentacji Argentyny. Lepiej nie drażnić bestii.

W tle rozegra się także pojedynek dwóch znakomitych bramkarzy. Choć to Iker Casillas przez wielu uważany jest za tego lepszego na tej pozycji, w obecnym sezonie, to Victor Valdés skuteczniej broni dostępu do swojej bramki, do tej poru puścił najmniej z całej Ligii – 24, co daje średnią gola co 124 minuty, do tego aż w 17 spotkaniach trzeci bramkarz reprezentacji Hiszpanii w 17 spotkaniach zachował czyste konto.

Ofensywny czy defensywny Real?

Katalońska ‘odkrywa’ zamiary Mourinho, który według niej ponownie zagra brzydko i wylicza: 1. Zagra trzema defensywnymi obrońcami, żeby mecz zakończył się wynikiem 0:0. 2. Zamierza przeszkadzać sędziemu, narzekając cały mecz. 3. Chcę on napiętego meczu, bez piłki nożnej na pierwszym miejscu. 4. Ponownie nie uda się on na konferencje prasową.

Wielu ekspertów uważa, że Mourinho zagra defensywnie, broniąc remisowego wyniku, jakże korzystnego dla jego drużyny. Do zespołu Realu powrócił Lass Diara, który ponoć miałby wraz z Khedirą i Alonso stworzyć owo defensywne trivote, uniemożliwiając Barcelonie grę w piłkę. Gra na 0:0 może się skończyć dla Królewskich źle.  W Monachium również zagrali na remis, a mecz przegrali. Na te spekulacje odpowiada, zastępujący podczas konferencji prasowych trenera Królewskich, Aitor Karanka – Zawsze chcieliśmy wygrywać i jutro nie będzie inaczej. Drużyna zagra z taką samą mentalnością, jak w ostatnich meczach. Są jednak tacy, którzy przewidują, że w pierwszej jedenastce wyjdą Özil (podobno bardzo zmęczony) i Kaka, a Real zagra ofensywnie. Ciekawe, czy Mourinho postawi na obrońcę Coentrao, który po spotkaniu z Bayernem stał się ofiarą drwiących uśmiechów i ironii ze strony mediów i kibiców Królewskich, którzy więcej oczekiwali po przyjściu do Madrytu od Portugalczyka. Jak podaje dzisiejszy As, kibice chcą w pierwszej jedenastce Marcelo.

W Barcelonie pod znakiem zapytania stoi występ Alexisa Sancheza, który we wtorkowym meczu zszedł z boiska, co spowodowane było urazem. Jeśli nie wystąpi miałby go zastąpić Pedro lub Cuenca, chyba, że czymś Guardiola zaskoczy.

Co z obroną?

Katalońska prasa po spotkaniu z Chelsea donosiła o konflikcie Piqué z Guardiolą, który miałby być spowodowany tym, że młody obrońca nie gra tyle, ile by chciał. Warto przypomnieć, że powraca on po kontuzji i tym właśnie spowodowana była jego absencja m.in. w meczu z The Blues. Wydaje się, że w sobotę Katalończyk zagra wraz z Javierem Mascherano w środku obrony, a na lewą stronę przesunięty zostanie Carles Puyol. Chyba, że…

… Pep Guardiola zagra trzema obrońcami, przesuwając w pewnym momencie meczu Daniego Alvesa do linii pomocy, jak uczynił to w grudniowych Gran Derbi.

Roztrwoniona przewaga

Podczas gdy królewski walec przejeżdżał kolejne ofiary napotkane na drodze, strzelając gola za golem, prezentując znakomitą formę i pobijając wszelkie rekordy. Drużyna Blaugrany traciła punkty na wyjazdach. Hiszpańskie media więc już w lutym po porażce Barcelony w Osasunie, gdy przewaga wzrosła do 10 punktów, zastanawiały się, czy Katalończycy na Camp Nou utworzą popularny ‘el pasillo’, czyli szpaler, honorując w ten sposób nowego mistrza Hiszpanii. A Pep Guardiola niczym mantrę powtarzał – Nie mamy szans dogonić taki zespół, jak Real, nie sądzę, że stracą do końca sezonu punkty.

Jednak Królewscy roztrwonili dwucyfrową przewagę, a walcząca do końca, wedle zapowiedzi zawodników, Barcelona, od feralnego wieczoru w stolicy Nawarry wygrała wszystkie spotkania w La Lidze, podczas, gdy Real potknął się w meczach Malagą, Villarrealem i Valencią.  

Jeśli więc Barcelona wygra dziś u siebie o dojdzie zespół Mourinho na jeden punkt i ciężko mi uwierzyć, że informacja ta spłynie po zawodnikach Portugalczyka o tak, po prostu. Choć nadal będą mieli w zapasie jeden punkt, to wiadomo, że pojedynek obu drużyn, to także wojna psychologiczna. Królewscy w spotkaniach z Blaugraną niejednokrotnie wychodzili na prowadzenie, za każdym razem drużyna Guardioli doprowadzała choćby do remisu. Jak więc poczują się Los Blancos, gdy znowu poczują ciepły oddech Dumy Katalonii na swoich plecach?

- Jeśli Barcelona zwycięży, będzie to silny cios psychologiczny dla Realu. Barca jest bardziej pewna siebie, Madryt ma wątpliwości. – uważa legendarny obrońca Barcelony Ronald Koeman.

Co jeśli Real wygra?

Sprawa mistrzostwa będzie już rozstrzygnięta.

Faworyt? Brak!      
                                                                                                                                       
Kto jest faworytem?

Pytanie wydaje jest niczym wróżenie z fusów.  – W tym meczu nie ma faworyta. – uważa selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Vincente del Bosque. W odpowiedzi na owe rozważania trafnego porównania użył Xavi Hernández, który uważa, że wytypowanie zwycięstwa obu drużyn przypomina rzut momentom. Niewiadomo, czy wypadnie orzeł czy reszka. 

sobota, 14 kwietnia 2012

Liczą się tylko trzy punkty


Do końca sezonu hiszpańskiej La Ligii zostało sześć kolejek, które zadecydują o mistrzostwie Hiszpanii. Jeśli Barcelona ciągle marzy o tytule nie może się potknąć w sobotnim spotkaniu z Levante. Liczą się tylko trzy punkty.

- Jeśli jeden się modli, drugi robi to samo, to znaczy, że będzie remis – śmieje się Juan Ignacio Martínez, którego drużyna w sobotę zmierzy się z Blaugraną. – Zostało sześć finałów! – głosiła okładka katalońskiego Sportu w nawiązaniu do sześciu spotkań, które zostały do końca rozgrywek. Zawodnicy Barcelony doskonale wiedzą, że żaden remis nie wchodzi w rachubę, Real myli się bardzo rzadko.

O remisie nie myślą jednak zawodnicy Levante. Chcą zwycięstwa.  – Skoro Barcelonie zdarzyło się przegrywać poza Camp Nou, to dlaczego nie mogłoby to się zdarzyć raz jeszcze? – pyta retorycznie Francisco Javier Farinós i dodaje – Jasne, że jest możliwe wygrać z Barceloną. Zawodnicy ‘Żab’ łatwo skóry nie sprzedadzą, zwłaszcza, że widmo gry w europejskich pucharach krąży nad nimi.

Drużyna z Valencii zamierza grać fair. – Właśnie ścinana jest trawa, a jutro będzie podlana. Podchodzimy do sprawy bardzo poważnie. – zapewnia Martínez. Wiadomo nie od dziś, że wielu próbowało zatrzymać Barcę nie przycinając trawy lub jej nie podlewając. Po zeszłotygodniowym meczu w Saragossie media donosiło o… rosnących na boisku polnych kwiatach. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Guardioli, który zapewnił, że przez tyle lat jego drużyna zdążyła się przyzwyczaić do różnych warunków.

Ostatnie sześć wizyt na Estadio Ciudad de Valencia zakończyły się dla Dumy Katalonii tylko jedną porażką. To właśnie na tym stadionie Blaugrana świętowała zdobycie trzeciego z rzędu mistrzostwa pod wodzą Pepa Guardioli. Ostatnie zwycięstwo nad Barceloną na swoim stadionie drużyna Levante  odniosła w sezonie 1964/1965, gdy jeszcze trenera Blaugrany nie było na świecie.

Do składu powracają Piqué i Alves, co z pewnością jest dobrą wiadomością dla trenera Katalończyków. Przed wtorkowym spotkaniem ligowym Guardiola narzekał, że do dyspozycji ma zaledwie trzech obrońców z pierwszego składu. Niestety dla Papa z powodu dolegliwości uda z grupą nie trenował Keita, Malijczyk nie znalazł się więc w kadrze meczowej.

Za tydzień Gran Derbi, sobotnie zwycięstwo jest potrzebne Barcelonie, żeby do Gran Derbi podejść z tylko 4 punktową stratą. Jednak Valdes i Alexis muszą uważać, obaj mają po cztery żółte kartki i ewentualne „żółtko” w meczu z Levante pozbawi ich możliwości występu w El Clasico. Sam Guardiola pytany głównie o ewentualną hipotetyczną stratę swojego bramkarza odpowiada, że jeśli trzeba zagra Pinto.

Póki co zawodnicy Guardioli muszą skupić się na Levante, największej rewelacji tego sezonu, co zresztą drużyna z Valencii zamierza udowodnić w sobotę.

środa, 4 kwietnia 2012

Dios, filósofo i diablo


Z dziewięcioma wychowankami w wyjściowym składzie, po dwóch karnych i 21 strzałach w kierunku bramki Abbiatiego Barcelona pokonała Milan 3:1. I po raz piąty z rzędu, a szósty w ciągu siedmiu lat awansowała do półfinału Champions League. 

- Nic tak nie dzieli, jak robią to mecze Barcelony – napisał ktoś na twitterze. Trudno temu zaprzeczyć. Świat znowu podzielił się na tych, którzy opiewają geniusz jedenastki Pepa Guardioli i na tych, którzy zapewne klną pod nosem pytając „por que, por que?”. 

Jeden z kibiców na Camp Nou trzymał w rękach transparent – „Dios” (Bóg) – Messi, „El filósofo” (filozof) – Guardiola, „El diablo” (diabeł) – Zlatan.  Czemu zresztą ten ostatni dał znać po meczu, ukazując swój diabelski pierwiastek. Co ciekawe ostatnio Szwed zachwycał kibiców Barcy co rusz wypowiadanymi miłymi słowami w kierunku zespołu ze stolicy Katalonii. 

- Teraz rozumiem, co czuje Mou, gdy przyjeżdża grać na Camp Nou – powiedział po meczu szwedzkiej telewizji  Ibrahimović. Napastnik Milanu dodał jeszcze, że sędzia gwizdał za każdym razem, gdy któryś z jego kolegów dotknął zawodnika Barcelony. Trudno dziwić się jednak żalom wylewanym przez Szweda, w drugiej połowie faulowany był w polu karnym przez Mascherano, jednak sędzia nie sięgnął po gwizdek, żeby zarządzić karnego. 

Głuchy na te słowa nie pozostał Pep Guardiola – Po raz piąty z rzędu awansowaliśmy do półfinału, po raz piąty! Jeśli Ibra mówi, że to zasługa sędziów, to chce się przypodobać Mourinho, jego sprawa. Trener Barcy przypomniał też, że tydzień wcześniej nie podyktowano dwóch ewidentnych karnych dla jego drużyny, a mimo to on i zespół milczeli. 

Ze strony Milanu bardziej powściągliwy w ocenie od Ibrahimovica był Allegri - Wynik jest sprawiedliwy. Awansowała drużyna lepsza. Popełniliśmy wielki błąd przy pierwszym rzucie karnym. Drugi był bardziej wątpliwy. Barca była i jest faworytem do wygrania Ligi Mistrzów.

Jednak w katalońskiej prasie największe oburzenie wywołały słowa rzecznika Mourinho – Eladio Paramésa, który na swoim koncie na twitterze w połowie meczu zamieścił taki oto post – Po pierwszych 45 minutach już wiemy, kto wygra Ligę Mistrzów. Sam Mourinho meczu miał nie oglądać, bardziej, jak powiedział, interesowało go spotkanie Bayernu. 

Wróćmy jednak do emocji sportowych. 

Tradycji stało się zadość, gdy Blada Twarz - Andrés Iniesta strzela gole, jego drużyna nie przegrywa. Hiszpan jest talizmanem drużyny Guardioli. Po zdobyciu gola pochodzący z Fuentealbilli pomocnik wykonał tak zwany – smoczek, dedykując ten gol swojej córeczce, która skończyła wczoraj roczek. 

- Siempre juntos, siempre Messi! (zawsze razem, zawsze Messi) – głosi tytuł z katalońskiego Sportu. Argentyńczyk wykorzystał oba rzuty karne, które były kolejno trzynastym i czternastym trafieniem napastnika w tym sezonie w tych rozgrywkach. To kolejny rekord, odkąd Puchar Europy został przekształcony w Ligę Mistrzów nikt jeszcze nie strzelił czternastu bramek w jednym sezonie. Messiemu zostały mu jeszcze co najmniej dwa mecze, żeby rekord wyśrubować. 

Barcelonę w drodze do finału w Monachium prawdopodobnie czeka pojedynek z Chelsea. Mecz, który już dziś zbudza emocje zwłaszcza wśród kibiców Londyńczyków, przypominając krzywdę, jaką wyrządził ich drużynie sędzia w rewanżowym spotkaniu. Dziennikarze oczywiście spytali o prawdopodobną konfrontację bohatera tamtego spotkania Iniestę - Stamford Bridge? Pewnie, że mam ochotę na to spotkanie, ale jutro zobaczymy z kim przyjdzie nam zagrać. Na razie cieszymy się z awansu. 

To nie koniec emocji związanych z Ligą Mistrzów i Barceloną, byle do następnego meczu.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Finał


Mija 8 lat od kiedy ostatni raz Barcelona wygrała z Milanem na swoim stadionie. Było to rok  2004 , a gola decydującego o zwycięstwie gospodarzy zdobył w 88 minucie Ronaldinho. Ostatnie dwie wizyty Rossonerich na Camp Nou przyniosły remisy. Dziś remis Dumie Katalonii nie wystarczy.

- Oficjalnie finał Ligi Mistrzów będzie rozegrany 19 maja w Monachium… – mówi Florentino Pérez trzymając w rękach rozłożony szalik Milanu, a stojący obok Cristiano Ronaldo dodaje – Należy przyjąć do wiadomości, że jeśli Barca przegra może oddać nam puchar. 

To scenka z rysunku satyrycznego z katalońskiego Sportu, pewnie myśli w głowach prezesa i zawodnika Realu niewiele odbiegają od tych z rysunku. Z pewnością wiele osób w Madrycie zdaje sobie sprawę, że jeśli ktoś może stanąć na drodze Realu do zdobycia dziesiątego trofeum w Europie, to może być tylko Barcelona. Dlatego wielu we wtorkowy wieczór mocno będzie trzymało kciuki za Mediolańczyków. Podobnie, gdy w 1998 roku w finale grał Real z Juventusem, dziennikarze jednej z katalońskich gazet przyszli do pracy w strojach Starej Damy. 

- Kto wygra ten mecz, ten prawdopodobnie dojdzie do finału – twierdzi Massimiliano Allegri i dodaje -  Wtorkowy pojedynek jest dla obu drużyn jak finał. Josep Guardiola po sobotnim spotkaniu w lidze podczas konferencji  zapowiadał, że spotkanie z Włochami będzie najważniejszym meczem w roku dla jego drużyny. Kto jest faworytem? Legenda Milanu Franco Baresi odpowiada – Uważam, że jest nim Barcelona, ale Milan będzie miał swoje szanse. To będzie świetny mecz. 

Bramy na stadion zostaną otwarte o 19.15. Zawodników wychodzących na płytę boiska przywita specjalnie przygotowana mozaika, złożona z 20 tysięcy arkuszy papieru, z której utworzy się napis ‘Sempre Junts’ – zawsze razem. Już w środę, po zremisowanym meczu na San Siro Pep Guardiola zapowiadał - Będziemy potrzebowali wsparcia naszych kibiców. Ci z Camp Nou, gdy trzeba niezawodną. Dziś Barcelona będzie miała za sobą blisko 98 tysięcy fanów. 

Wywieziony z Mediolanu wynik z pewnością nie jest wymarzonym dla drużyny z Katalonii. - Muszę przygotować zespół na sytuację, w której Milan strzeli nam bramkę. Musimy atakować.  – zapowiadał podczas konferencji prasowej Guardiola. Ostatnia wizyta zespołu Allegriego zakończyła się utratą dwóch bramek przez  gospodarzy. Do ataku nawoływał także Carles Puyol – Wyjdziemy i zaatakujemy. Barcelona musi strzelić gola, na Camp Nou w europejskich rozgrywkach czyni to systematycznie, ostatni raz u siebie W Champions League zawodnicy Dumy Katalonii nie strzelili bramki w kwietniu 2009 roku. 

W poniedziałek niedobre wieści nadeszły z obozu Blaugrany, z drużyną nie trenował Xavi. Mimo wszystko Katalończyk jest na liście powołanych na wtorkowe spotkanie. – Zobaczymy, jak będzie się czuł i zadecydujemy, czy zagra – powiedział Guardiola a propos występu mózgu  drużyny z Camp Nou. Na pewno wystąpi Andres Iniesta, talizman Barcelony, w ostatnich 40 meczach, w których zagrał Barcelona nie przegrała, remisując zaledwie dziewięć razy. Za to, gdy Don Andres strzela bramkę Blaugrana nie przegrywa nigdy

Do stolicy Katalonii wraca Zlatan Ibrahimović. Szwed zadziwia jednak ostatnio kibiców Barcy. Przed pierwszym spotkaniem zapowiadał, że życzy swojej byłej drużynie mistrzostwa kraju. Wczoraj opowiedział się stronie Leo Messiego w odwiecznym sporze Argentyńczyk, czy Cristiano Ronaldo. – Messi to czysty talent, Cristiano to produkt treningu. – powiedział Ibra. Czym zapewne zjednał sobie kibiców z Barcelony. 

Zewsząd do Katalonii napływają opinie i rady. Bojan Krkić, zawodnik Romy podpowiada swoim byłym kolegom z drużyny – Najsłabszym punktem Milanu jest Abbiati.

I na to z pewnością liczą gospodarze. Zwłaszcza Leo Messi. 

W Anglii. Sir Alex Ferguson – To przerażające, jak daleko może dojść Messi.
We Włoszech. Ibra – Szczególnie, to, co nas przeraża to myślenie o nim, jak zbliża się do naszej bramki. 

 To tekst z rysunku satyrycznego, i też niewiele odbiega od prawdy.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Lwy w lidze nie ryczą


Mecz Barcelony z Athletikiem zapowiadano jako hit 30. kolejki La Liga. Tymczasem Lwy z Kraju Basków potwierdziły, że w ostatnim czasie w lidze głośno nie ryczą, a koncentracja na Lidze Europy daje im się we znaki, gdy przychodzą czas na spotkania w Hiszpanii. 

Podczas gdy zawodnicy Barcelony czekali na swoje spotkanie, Real Madryt grał w Pampelunie. Kibice Blaugrany wietrzyli  szansę na zbliżenie się do Królewskich na trzy punkty, wiedząc, że Osasuna to trudny rywal, przecież przegrała tam zarówno Duma Katalonii, jak Athletic Bilbao. Real zgniótł jednak swoich przeciwników, strzelając im pięć goli. I to jakich! Palce lizać. 

 Barcelonie pozostała więc walka o swoje trzy punkty. 

- Wynik jest moim zdaniem absolutnie sprawiedliwy. Nie graliśmy jak równy z równym – przyznał po meczu Marcelo Bielsa. Choć jego podopieczni nie stworzyli zagrożenia pod bramką Barcelony, to wszyscy z obozu Dumy Katalonii zgodnie powtarzali, że był to dla nich bardzo wymagający mecz. – Nieważne ile biegasz przeciwko nim, oni i tak biegają więcej – chwalił Basków Thiago Alcántara. – Fizycznie było to jedno z najcięższych spotkań, jakie rozegrałem  w Barcelonie. Athletic nałożył na nas presję na całym boisku. – dodał Javier Mascherano. Co ciekawe żaden z zespołów La Ligii w tym sezonie nie miał tak wysokiego posiadania piłki na Camp Nou, co Baskowie,  którzy utrzymywali się przy futbolówce aż 44,4 % spotkania. 

Bielsa w tym sezonie nie rotuje zbytnio składem, tym razem dał odpocząć swoim dwóm czołowym zawodnikom, na ławce zasiedli Fernando Llorente i Iker Muniain. Bez nich ataki Lwów były nieskutecznie,  rozbijane przez znakomicie grających w tym meczu stoperów Barcelony. 

W dołku w tym sezonie znajdował się Gerard Piqué, do niedawna podstawowy zawodnik drużyny z Barcelony, ostatnimi czasu bardzo zawodził, a dziennikarze podnosili larum, pisząc, że Katalończyk bardziej zajmuje się swoją partnerką Shakirą i modelingiem niż piłką nożną. W sobotę reprezentant Hiszpanii pokazał, że wraca do świetnej formy. Bliski był nawet strzelenia dwóch goli, co rusz zapędzał się pod pole karne przeciwnika. Sam po meczu mówił o tym od jak dawna nie cieszył się grą, tak, jak robił to w meczu z Baskami. – Bardzo brakowało nam Gerarda  przez cały sezon, kontuzje uniemożliwiały mu złapanie właściwego rytmu.  – mówił na konferencji Guardiola. Większe pochwały zebrał jednak drugi ze środkowych obrońców, Javier Mascherano.  – Nie zamieniłbym go na żadnego innego zawodnika, nigdy bym go nie sprzedał. Niesamowity transfer. On jest cudownym człowiekiem i piłkarzem. – zachwalał Argentyńczyka Mister. Trudno się dziwić, ‘El Jefe’, dzielił i rządził w linii obrony, rozbijając ataki Basków. Skoro jesteśmy przy stoperach, warto pochwalić Javiego Martíneza, który skutecznie powstrzymywał przez cały mecz Leo Messiego, sprawiając, że Argentyńczyk na niewiele mógł sobie pozwolić. Nie jest  tajemnicą, że Baskiem interesuję się właśnie Barcelona. 

W sobotnim  spotkaniu Guardiola dał odpocząć Xaviemu i Puyolowi. Znakomicie jednak zastąpili ich, kolejno, Thiago i Adriano. Zwłaszcza ten pierwszy, który rozegrał fenomenalne spotkanie. Xavi może spać spokojnie, gdy uda się już na emeryturę na posterunku w linii obrony stał będzie syn Mazinho. Thago oprócz świetnego przeglądu pola bawi publiczność cudownymi sztuczkami i podaniami do kolegów. Żywe złoto. 

- Leo jesteś najlepszy, jesteś wyjątkowy – tak został przywitany Messi, gdy wchodził na murawę stadionu.  To wszystko ciągle echa rekordu,  który pobił Argentyńczyk, zostając najlepszym strzelcem w historii klubu. Widać, że transparent ucieszył ‘10’ Barcelony, bo na jego twarzy malował się wielki uśmiech, zapewne niewiele może już zdziwić i rozbawić Argentyńczyka. Messi nie jednak zagrał wczoraj świetnego spotkania. Strzelił karnego, którego być nie powinno. Obecnie traci gola do Cristiano Ronaldo w klasyfikacji najlepszych strzelców w Primiera División.  

We wtorek Barcelonę czeka rewanżowe spotkanie w Lidze Mistrzów z Milanem. Mecz z Athletikiem udowodnił że Katalończycy są w dobrej formie i na swoim boisku będą szalenie niebezpieczni, prowadzeni przez blisko sto tysięcy kibiców. Pep Guardiola zapowiada – To będzie piękne spotkanie. Tak więc - byle do wtorku.