czwartek, 22 września 2011

Pepe Rozpruwacz


W meczu Realu Madryt z Levante, zawodnik Królewskich po raz kolejny pokazał na co go stać. Niestety nie tylko mowa tu o umiejętnościach czysto sportowych – Znowu oszalał, jak głosiły tytuły gazet.  Piłkarz najpierw nadepnął na piętę przeciwnika, później kopnął go w głowę. Jednak to chleb powszechny Keplera Laverana Limy Ferreiry, znanego nam jako Pepe. 

Obrońca Realu „zasłynął”, gdy w 2009 roku w meczu na Bernabeu z Getafe, podczas którego popchnął w polu karnym przeciwnika, kopnął go raz i drugi, a gdy ten leżał, Pepe podszedł nogę przycisnął do jego tułowia, lewą ręką przycisnął do ziemi głowę zawodnika Getafe, a prawą ręką ścisnął jego ręką. Gdy pozostali zawodnicy Azulones rzucili się na pomoc leżącemu, Pepe dołożył kopniaka w brzuch, a potem postawił kropkę nad i, stając na nogę poturbowanego zawodnika. A do broniących kolegi piłkarzy rzucił się z pięściami. To wizytówka zawodnika. 

W Internecie można znaleźć kilkadziesiąt filmików z „popisami” Portugalczyka. Choćby z ostatniego sezonu, gdy w meczu z Olimpique Lyon udowodnił, że posiada czarny pas karate, będąc najlepszym karateką pośród piłkarzy. Swoje najlepsze chwile przeżywał też w meczach Barcelony, gdzie niezbyt przejmował się zdrowiem przeciwnika, co rusz groźnie wchodząc w nogi Messiego, czy Alvesa. A jako grzech z cyklu lekkich można mu przypomnieć „gest Kozakiewicza” pokazany kibicom Blaugrany w trakcie świętowania gola strzelonego przez Ronaldo, a dającego zwycięstwo jego drużynie. Chociaż przy siłowych popisach Portugalczyka, to jakby maleństwo, nic właściwie nie znaczące, zostawmy to więc.

Pepe to piłkarski bandyta, któremu na boisku krew przestaje docierać do mózgu. Przeciwnika ma w głębokim poważaniu. Czy ktoś taki powinien wybiegać na boisko i zagrażać innym zawodnikom? Zupełnie jakbyśmy wypuścili szaleńca z bronią na ulice, czekając, aż komuś stanie się krzywda. W końcu ktoś bardzo poważnie ucierpi przez szaleństwo Pepe, a wtedy wszyscy zaczną krzyczeć, że to boiskowy przestępca, który musi być ukarany. 

Zawodnik Realu nie jest też przykładem dla dzieci, które oglądają mecze Realu. Skoro Pepe tak gra, a sędziowie pozwalają na to, dlaczego więc młodzi adepci sztuki piłkarskiej nie mieliby dopomóc się brutalniejszą grą, którą praktykuje obrońca Realu? Portugalczyk jest też zaprzeczeniem idei dżentelmeńskiego Realu, od lat dbającego o swój wizerunek wielkiego klubu z zasadami, także na boisku. Aż dziw, że nikt z władz klubu z Madrytu nie interweniuje. 

Portugalczyka przewodzi grupie pretorian, walczących dzielnie u boku Jose Mourinho. Trener Królewskich, który nigdy nie potępił brutalnej gry zawodnika, ani nie upomniał go publicznie, pokazując dezaprobatę wobec chamskiej gry swojego podopiecznego. A to właśnie Mou powinien być pierwszym, który odetnie od prądu nadpobudliwego rodaka. Niestety wydaje się, że byłemu trenerowi Intery pasuje ostra gra jego obrońcy. Podobno jednak klub zwrócił na to uwagę Portugalczykowi i ten ma porozmawiać z swoim rodakiem o jego brzydkich występkach. 

- Nie możliwe, że aż tak można się zmienić – dziwią się znajomi Pepe, który podobno poza boiskiem jest innym człowiekiem, ponoć sam obrońca Realu poznać siebie w odbiciu boiskowego lustra nie może.
Pepe powinien być zdyskwalifikowany, to nie jest zwykły boiskowy rozrabiaka, który gra ostro, mieszcząc się jednak w przepisach. Obrońca Królewskich to  bandyta, a takim jak on powinno powiedzieć się STOP.
Chyba, ze poczekamy, aż komuś  zrobi krzywdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz