W meczu Realu Madryt z Levante, zawodnik Królewskich po raz kolejny
pokazał na co go stać. Niestety nie tylko mowa tu o umiejętnościach czysto
sportowych – Znowu oszalał, jak głosiły tytuły gazet. Piłkarz najpierw nadepnął na piętę przeciwnika,
później kopnął go w głowę. Jednak to chleb powszechny Keplera Laverana Limy
Ferreiry, znanego nam jako Pepe.
Obrońca Realu „zasłynął”, gdy w
2009 roku w meczu na Bernabeu z Getafe, podczas którego popchnął w polu karnym
przeciwnika, kopnął go raz i drugi, a gdy ten leżał, Pepe podszedł nogę
przycisnął do jego tułowia, lewą ręką przycisnął do ziemi głowę zawodnika
Getafe, a prawą ręką ścisnął jego ręką. Gdy pozostali zawodnicy Azulones rzucili
się na pomoc leżącemu, Pepe dołożył kopniaka w brzuch, a potem postawił kropkę
nad i, stając na nogę poturbowanego zawodnika. A do broniących kolegi piłkarzy rzucił
się z pięściami. To wizytówka zawodnika.
W Internecie można znaleźć
kilkadziesiąt filmików z „popisami” Portugalczyka. Choćby z ostatniego sezonu,
gdy w meczu z Olimpique Lyon udowodnił, że posiada czarny pas karate, będąc najlepszym
karateką pośród piłkarzy. Swoje najlepsze chwile przeżywał też w meczach
Barcelony, gdzie niezbyt przejmował się zdrowiem przeciwnika, co rusz groźnie
wchodząc w nogi Messiego, czy Alvesa. A jako grzech z cyklu lekkich można mu
przypomnieć „gest Kozakiewicza” pokazany kibicom Blaugrany w trakcie
świętowania gola strzelonego przez Ronaldo, a dającego zwycięstwo jego
drużynie. Chociaż przy siłowych popisach Portugalczyka, to jakby maleństwo, nic
właściwie nie znaczące, zostawmy to więc.
Pepe to piłkarski bandyta,
któremu na boisku krew przestaje docierać do mózgu. Przeciwnika ma w głębokim
poważaniu. Czy ktoś taki powinien wybiegać na boisko i zagrażać innym zawodnikom?
Zupełnie jakbyśmy wypuścili szaleńca z bronią na ulice, czekając, aż komuś
stanie się krzywda. W końcu ktoś bardzo poważnie ucierpi przez szaleństwo Pepe,
a wtedy wszyscy zaczną krzyczeć, że to boiskowy przestępca, który musi być
ukarany.
Zawodnik Realu nie jest też
przykładem dla dzieci, które oglądają mecze Realu. Skoro Pepe tak gra, a sędziowie
pozwalają na to, dlaczego więc młodzi adepci sztuki piłkarskiej nie mieliby
dopomóc się brutalniejszą grą, którą praktykuje obrońca Realu? Portugalczyk
jest też zaprzeczeniem idei dżentelmeńskiego Realu, od lat dbającego o swój
wizerunek wielkiego klubu z zasadami, także na boisku. Aż dziw, że nikt z władz
klubu z Madrytu nie interweniuje.
Portugalczyka przewodzi grupie
pretorian, walczących dzielnie u boku Jose Mourinho. Trener Królewskich, który nigdy
nie potępił brutalnej gry zawodnika, ani nie upomniał go publicznie, pokazując
dezaprobatę wobec chamskiej gry swojego podopiecznego. A to właśnie Mou powinien
być pierwszym, który odetnie od prądu nadpobudliwego rodaka. Niestety wydaje
się, że byłemu trenerowi Intery pasuje ostra gra jego obrońcy. Podobno jednak
klub zwrócił na to uwagę Portugalczykowi i ten ma porozmawiać z swoim rodakiem
o jego brzydkich występkach.
- Nie możliwe, że aż tak można
się zmienić – dziwią się znajomi Pepe, który podobno poza boiskiem jest innym
człowiekiem, ponoć sam obrońca Realu poznać siebie w odbiciu boiskowego lustra
nie może.
Pepe powinien być
zdyskwalifikowany, to nie jest zwykły boiskowy rozrabiaka, który gra ostro,
mieszcząc się jednak w przepisach. Obrońca Królewskich to bandyta, a takim jak on powinno powiedzieć się
STOP.
Chyba, ze poczekamy, aż komuś zrobi krzywdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz