niedziela, 18 września 2011

Barcelońska rutyna


 Po dwóch remisach, z Realem Sociedad i Milanem w ciągu paru dni, próbowano wywąchać w Barcelonie zapaszek kryzysu. Na potknięcie zespołu Guardioli czeka wielu, a dwa remisy, to był znak od Boga, że mistrz podupadł. Jednak nie. 

Rację miał trener Osassuny, który powiedział, że wolałby grać z Barceloną, która ostatnie mecze wygrała wysoko, a nie z zespołem, który ma za sobą dwa remisy, a prasa rozpisuje się o jego kryzysie. Wiedział, co mówi, Barcelona grała wczoraj przed swoją publicznością, do tego miała udowodnić przeciwnikom, że kryzys, to za dużo powiedziane. 

Barcelona ustrzeliła „klasyczną manitę”, strzelając pięć goli już w pierwszej połowie spotkania. Pep Team po przerwie jedynie powiększy swoją przewagę bramkową. Mówi się, że największy szacunek słabszemu przeciwnikowi można okazać do końca grając na 100% swoich możliwości. Blaugrana, gdy wynik ustali przed przerwą, w drugich 45 minutach gra zazwyczaj gorzej, chwilami od niechcenia, a to na zmianę zrywami pokazując swoje umiejętności, bawiąc się grą. Zupełnie, jakby zawodnicy z Katalonii nie chcieli robić krzywdy przeciwnikom, z drugiej zaś strony, mając w głowie myśli, że kibice przyszli oglądać ich cyrkowe wyczyny. Ossasuna mogła przegrać jednak większą ilością bramek, przed ich utratą bronił ich słupek i poprzeczka, choćby w sytuacji, gdy swojego pierwszego ligowego gola w 100 występie w Primiera Division strzelił Eric Abidal. W słupek trafił także David Villa, z tym, że po jego strzale piłka niefortunnie trafiła w zawodnika z Pampeluny i ten skierował ją do własnej bramki. Villa wczorajszego wieczoru strzelił dwa gole, być może po bramce strzelonej we wtorkowym spotkaniu z Milanem Asturyjczyk się przełamał. To był już 13 gol strzelony Ossasunie w karierze mistrza świata. Dwa słupki i dwie asysty zaliczył Leo Messi, do tego dokładając trzy gole został jednym z bohaterów spotkania. Swój przydatność do zespołu po raz kolejny pokazał Cesc Fabregas, który rozegrał kolejny świetny mecz, okraszony golem i asystami, a także cudowną współpracą z Messim.  Fabregas strzela jak na zawołanie, stając się czołowym snajperem Blaugrany. Cudowny mecz rozegrał Dani Alves, Brazylijczyk grał niczym rasowy skrzydłowy, po prawej stronie niezauważalna była nieobecność Pedro. 

Ostatni raz na swoim stadionie 8 goli strzeliła Barcelona w sezonie 96-97 w meczu przeciwko Logrones. W zeszłym sezonie, tuż przed pamiętnym 5:0 z Realem, zawodnicy Guardioli 8:0 wygrali z Almerią na wyjeździe. Potem już ośmiobramkowego rezultatu nie powtórzyli. 

I tylko ciekawe, czy dzisiaj Real wyrówna lub pobije dzisiejszy wyczyn Barcelony, przeciwnik – Levante, wydaje się być wymarzonym ku temu celem.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz