Jeśli
uczycie się hiszpańskiego, tamtejsza prasa odkrywa właśnie przed Wami całą paletę
słów, określających rozmiar porażki, którego doznała Barcelona. Nie trzeba ich
wiele, wystarczy powiedzieć 0-7, w każdym języku świata, wywołuje to lekkie
osłupienie, a dla kibica Dumy Katalonii, ból brzucha.
Dziś
mijają cztery lata od pamiętnego 6-2 na Bernabeu, które Laporta określał
„siódmym pucharem”, zdobytym w 2009 roku, „roku w raju”, jak o nim opowiadał
Adnres Iniesta. Symbolicznie zapina się pewna klamra, z absolutnego szczytu, do
największej porażki w historii występu klubu w europejskich rozgrywkach.
-
Już nie jesteśmy najlepsi – to słowa Pique, tak proste, tak czytelne i uznające
wyższość Bayernu, bolące kibica, jak powiedzenie ukochanej/ukochanego, „już się
nie kocham”. Bawarczycy byli lepsi we wszystkim, szybsi, mocniejsi,
indywidualnie i zespołowo. Dali Barcelonie nauczkę bolesną, niczym młodzian
pokonujący starszego już mistrza, ba, deklasujący go. Umarł król, niech żyje
król. Barcelona nie zasłużyła nawet na remontadę. Bayern zasłużył na splendor.
Zapowiadało
się na to już od dłuższego czasu. Gdy Michał Pol pisał po meczu z Milanem o końcu
ery Barcelony, napadano go. Cudowny wyskok 4-0 w rewanżu, tylko przykryły
okrutną prawdę. Kolejne kroki, choćby, porażki z Madrytem, zwiastowały,
niedowiarkom, koniec pewnej epoki. Co uważniejsi dostrzegli ją już w ostatnim
sezonie Guardioli, swoją najgorszą postać przyjęła jednak wczorajszego
wieczoru.
Ktoś
mówi o braku magii, bo zabrakło Messiego? Jeszcze do niedawna w zespole byli
sami czarodzieje, po prostu Leo rzucał ostatni czar, zabijający przeciwnika. Z
Messim, czy bez, nic by się nie zmieniło, a wieczne powtarzanie przez
zawodników, że, gdy Argentyńczyk jest na boisku, zawodnicy czują się lepiej i
pewniej, nie świadczą o niczym dobrym, istnieje przecież życie bez ‘10’
Blaugrany. Trudno w to uwierzyć? A jednak. – Bez Messiego, biała flaga- jak
pisze dziś Lu Martin w El Pais.
Co
dalej? Z odpowiedzią znów przychodzi nam Gerard Pique – Trzeba podjąć pewne
decyzje. Niestety słowa, pozostającego na straży Barcelony, Vilanovy nie
napawają wielkim optymizmem – Nie trzeba wiele zmieniać, trzeba odzyskać tych
zawodników. – Odpowiedzią dla nich niech będzie wypowiedź, bodajże, Dariusza
Tuzimka, sprzed wczorajszego meczu – Barcelonie potrzeba remontu, nie
remontady. – O, właśnie, to, co proponuje Tito, to kosmetyczna zmiana, a tu
trzeba, w pewnym sensie rewolucji. Ponownie budowy od podstaw. Powtórzmy, już
nie jesteśmy najlepsi, stajemy w szeregu, niczym zwykli śmiertelnicy.
Trudno
się więc dziwić, że fanów niepokoi to, że na ławce w kolejnym sezonie zasiądzie
ponownie Vilanova, choć wiele czasu spędził on poza klubem, na karb czego można
wiele zwalić, to jego decyzje boiskowe i słowa poza, sprawiają, że być może był
to błąd, dając mu stery Dumy Katalonii. Ma on jednak przed sobą drugi sezon, w
którym ma szansę zadać kłam oskarżeniom. Pozostają jednak wątpliwości, czy to
mu się uda.
Czas
na remontadę w zespole. Czas na reset.
każdy kiedyś musi przejść "detoks" :D nawet Barca :D drużyna nie może opierać się tylko na jednym graczu, co z pozostałymi 10 na boisku?? I tymi na ławce?? Każdy z nich wnosi coś do gry zespołu. W szczególności w takiej niesamowitej drużynie, jak ta. Małe "wypalenie" niestety jest elementem stałym w karierze sportowców. Będzie lepiej :)
OdpowiedzUsuńChoć jestem tylko sympatykiem barcy to łączę się w bólu (nawet brzucha) w związku z przegraną. Przykre
OdpowiedzUsuń