wtorek, 10 stycznia 2012

Derby, które zelektryzowały

 
Jeśli ktoś myślał, że niedzielne derby Barcelony będą tylko festiwalem strzeleckim Blaugrany, to się przeliczył. W zamian za to zobaczyliśmy walkę, pasję i szaleństwo zawodników Espanyolu, ale i Barcelona udowodniła, że potrafi przegrywać, pardon, remisować. A to wcale nie łatwe, gdy piłkarski świat kręci się wokół niej.

U licha, ileż to razy porównywano takie spotkania do pojedynku Dawida z Goliatem, ale czy i teraz nie wypadałoby tej metafory przywołać? Bo jak inaczej porównać mecz obecnie najlepszej drużyny świata z Espanyolem, który światową potęgą nie jest, ba, nie jest nawet hiszpańską? Choć wiadomo było już przed meczem, że drużyna Pochettino sprawia problemy Barcelonie, to raczej nikt na nią nie stawiał, pewnie Blaugranie przypisując trzy punkty.

Espanyol ruszył od początku z impetem, nie pozwalając Barcelonie na długie rozgrywanie piłek, mógł już prowadzić w pierwszych minutach meczu, ale genialna interwencją Victora Valdes, a  następnie Gerarda Pique, uratowały Barcelonę. I gdyby nie stracony dość wcześnie przez Papużki gol, zapewne Espanyol atakował by dalej.

Zawodnicy Guardioli nie byli w niedzielny wieczór w dobrej dyspozycji. Tak wielu błędów popełnionych przez Xaviego, czy Busqetsa w jednym meczu próżno szukać w pamięci. To nie był też dobry mecz dla Leo Messiego. Argentyńczyk zagrał znacznie słabiej niż w środowym meczu przeciwko Osasunie, gdzie strzelił dwa gole, rzekomo grając  z  grypą. Messi mógł jednak zostać bohaterem,  po błędzie bramkarza Espanyolu, przechwycił piłkę i podał ją do Fabregasa, który trafił do bramki. Niestety dla Barcelony Messi, próbował opanować piłkę ręką.

Ręka Messiego nie była jedyną tego wieczoru. W ostatnich minutach, gdy piłkarze Guardioli dokonali szturmu na bramkę Casilli, po strzale Pedro, piłka trafiła w rękę zawodnika Espanyolu. Sędzia powinien podyktować karnego, nie zrobił tego. Po spotkaniu winowajca tej sytuacji, Raul Rodriguez przyznał, że karny być powinien. - Musimy to zaakceptować, to zdarza się w futbolu  - powiedział po meczu Guardiola. Pretensji do sędziego nie miał także prezes Rosell, który  powtórzył słowa trenera.

To nie był dobry mecz Barcelony, ale to nie umniejsza świetnej grze Espanyolu, który wykorzystał niedyspozycję wielkiego przeciwnika, zmuszając zawodników z Camp Nou do wielu błędów. W oczach zawodników Papużek widać było pasję i sportową zawziętość, oni nie zamierzali poddać się Barcelonie, walczyli do końca, co pozwoliło im zremisować, a w ostatnich sekundach mogli nawet wygrać, po tym jak po strzale jednego z zawodników piłka powędrowała nad poprzeczką strzeżoną przez Victora Valdesa.

W tle meczu kibice Espanyolu rozgrywali swoje spotkanie. Nawiązując do hasła Barcelony wywiesili baner z napisem „Katalonia to więcej niż klub”, wiadomo, że sympatykom Papużek odmawia się ich katalońskości, wskazując, ze prawdziwie katalońska jest Barcelona. Co rusz za jedną z bramek pojawiał się inny transparent, głoszący, że „Qatar, to nie Katalonia” złośliwie nawiązując do reklamy na koszulkach odwiecznego rywala. Dla nich ten mecz smakował specjalnie, wystarczy dodać, że mimo iż to derby, to ważne są one głównie dla kibiców Cornellá-El Prat.

- Liga jeszcze się nie skończyła, zostało dużo meczów do rozegrania i punktów do zdobycia – powiedział po meczu Pep Guardiola. Wydaje się to być marne pocieszenie dla kibiców Barcelony. Wielu dziennikarzy już oddało puchar za mistrzostwo Realowi. Królewscy mają na tą chwilę 5 punktów przewagi nad Barceloną, a w przeciwieństwie do Dumy Katalonii, która w niedzielę zremisowała po raz szósty w lidze, zawodnicy Jose Mourinho nie tracą punktów.

Śmiało można rzec, że niedzielny pojedynek Barcelony z Espanyolem może być wizytówką ligi hiszpańskiej. W tym meczu było wszystko, co kibic może sobie wyobrazić, nawet kibic ligi angielskiej.

A jeśli kogoś zwłaszcza zasmuciły wieści o porażce Barcelony, to zespół Osasuny, który będzie następnym przeciwnikiem Blaugrany w ramach Pucharu Króla. Wiadomo, że rozdrażniona Barcelona, to groźna Barcelona.

2 komentarze: