Piłkarze Realu i Villarrealu przygotowali piłkarską ucztę na niedzielny wieczór. Kibice i zwykli gapie, którzy zasiedli wczoraj przed ekranami swoich telewizorów, a także Ci, którzy, jak ja, musieli zdać się na komentarz rosyjski/ rumuński i holenderski, bo obce im są dekodery platform cyfrowych, a bliski jest internet, mogli po meczu pogłaskać się po brzuchu, najedzeni tym, co pokazały oba zespoły na boisku.
Zwyciężcą pierwszej połowy wskazałabym VIllarreal.
Zwyciężcą pierwszej połowy wskazałabym VIllarreal.
- Real w ogóle nie podobał mi się w pierwszej połowie, Villarreal był fantastyczny. Graliśmy źle, ale oni cudownie.- powiedział po meczu Mourinho. Gośćie dwa razy obejmowali prowadzenie, do tego już w 30 sekundzie meczu mogli zdobyć pierwszego gola. Real grał słabo, gdyby nie gole Ronaldo, Królewscy wyglądaliby po pierwszych 45 minutach licho. - Co do Cristiano, to nie mam słów. Gra tak samo w każdym meczu, w każdym tygodniu. Jego postawa jest niesamowita. - dodał trener Królewskich.
W drugiej połowie to właśnie zawodnicy Mourinho przycisnęli Żółtą Łódź Podwodną, jednak nawet to nie dawało efektów. Ponownie gospodarzy uratował Ronaldo, strzelając swojego trzeiego gola. Moim zdaniem powinien być odgwizdany spalony. I tu pojawia się spiskowa teoria dziejów, że jak mocnym nie idzie, to sędzia musi pomóc. O tym, jak wielkie były emocje świadczą: wybuch radości Mourinho, a także zachowanie jednego z zawodników VIllarrealu, który rzucił w trenera gospodarzy bidonem. Głupi wybryk, kóry pokazuje ile emocji wzbudza w ludziach postać The Special One. Dodatkową osłodą dla kibiców Królewskich był gol, powracającego po kontuzji, Kaki.
Obu zespołom pozostaje podziękować za niesamowity mecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz