Real niczym walec zgniata
kolejnych swoich przeciwników, a rywalizujący o miejsce w pierwszym składzie
Higuain i Benzema ścigają się w ilości zdobytych goli, przewodzi im Cristiano Ronaldo. Argentyńczyk
Di Maria staje się genialnym mistrzem asyst, a Brazylijczyk Kaka (teraz
kontuzjowany) wraca do wielkiej formy. Iker Casillas zabezpieczany przez
świetnych obrońców z Pepe i Ramosem na czele, jest właściwie bezrobotny. Ale wszystko to
sprawia, że przed grudniowym GD optymizm mnie nie opuszcza, bo im lepiej Real
teraz gra, tym bardziej wierzę, że formę w grudniu straci.
Barcelona gra słabo, mimo
zwycięstw – ciuła punkty, niczym żuk toczy kulkę (punktowego) gnoju. A jeszcze
niedawno zmagała się z szeregiem kontuzji mięśniowych. Ale to wszystko jest
zamierzone (prócz kontuzji, rzecz jasna), gdyż odkąd Guardiola prowadzi zespół
ze stolicy Katalonii, Barca zawsze cieniuje w okolicach października i
listopada, żeby potem wygrać w GD, lub przygotować się do klubowych mistrzostw
świata i wyjść z grupy w Champions League. Nie inaczej jest teraz. Do tego kataloński
trener bardzo oszczędza Iniestę i Xaviego, wiedząc, że ich świeżość i dobra
forma są jednym z decydujących elementów wielkiej Barcelony. A strata punktowa do Realu jeszcze bardziej podrażni katalońską dumę.
Obecny sezon zaczął się meczem
Barcelony z Realem o Superpuchar Hiszpanii. Będący w gazie Królewscy, wszystkie postawione
w presezonie przed nimi przeszkody, pokonywali z zamkniętymi oczami. Gdy
tymczasem zawodnicy Barcelony wylegiwali się na plażach Ibizy lub zasiadali na
ławce podczas tourne po USA. I tak górą była Blaugrana, mimo wakacyjnej formy,
zdobyła Superpuchar, ogrywając zawodników Mourinho.
Ale to tylko wróżba. Nawet nie jeszcze
andrzejkowa, mimo że listopadowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz