Zwyczaj mówi, że nie bije się słabszych, to wie każdy, ale żeby nie bić mocniejszego, to nikt o tym nie mówi, jest to jasne jak słońce. Bijesz mocniejszego ? Ten Ci odda.
Piłkarze Realu Madryt w przypływie słabości postanowili zawodnikom Dumy Katalonii pokazać, jak się... boksuje, do czego używali nie tylko rąk, ale i innych części ciała.
Ronaldo postanowił odepchnąć trenera Guardiolę, Arbeloa najpierw celował w Messiego potem, w któregoś z zawodników Barcy, stawiając im zasłony niczym zawodowy koszykarz, niestety zasłony, które w koszu są zabronione - ruchome. Carvalho postanowił uderzyć Messiego z nienacka, tak, żeby sędzia nie widział, a Argentyńczyka zabolało. Na końcu Sergio Ramos, który najpierw zwalił Messiego z nóg, żeby po chwili złapać kolegę z reprezentacji, Puyola, a jego chwycić za twarz i popchnąć. Tylko ten ostatni został ukarany czerwoną kartką.
Sędzia Itularde tak przestraszył się słów Mourinho na przedmeczowej konferencji, że to Barcelona jest zadowolona z sędziego, nie Real, że arbiter postanowił za wszelką cenę przeprowadzić brutalnie grających Los Blancos przez morze Barcelony o suchej stopie. Ramosa jednak nie ukarać było już nie sposób.
Jose Mourinho jest trenerem, który swoich zawodników wystawia w meczu, jak gladiatorów, którzy idą walczyć na śmierć i życie. Tyle tylko, że o ile El Clasico jest meczem najważniejszym z ważnych, o tyle zdrowie to podstawa, mimo wszystko. Jednak podopieczni Portugalskiego trenera, napędzani przez niego, tracą kontrolę, a swoją złość wyładowują na zawodnikach przeciwnika.
Blaugrana przegrywa czasem, jednak nigdy nie widziałam, żeby któryś z jej zawodników polował na nogi przeciwnika, albo prowokował.
W tym jest świętość Barcy, w jej czystości, bo to o grę chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz