Przyznam się na wstępie, że do opisania
moich refleksji na temat książki ‘Iker Casillas, skromność mistrza’ Enrique
Ortegi przystępuję, gdy za sobą mam 2/3 lektury, zostało mi jeszcze blisko 100
stron.
Właściwie to nie o książce, a o
jej bohaterze, słów kilka zamierzam napisać.
A, może warto dodać, że jestem
kibicem Barcelony?
- Moim ulubionym zawodnikiem
Realu jest Iker Casillas. – wyznałam katalońskim dziennikarzom. Nie słynną oni
z miłości do zawodników i klubu ze stolicy Hiszpanii, zwłaszcza ostatnimi
czasy, gdy na czele drużyny stoi pewien kontrowersyjny trener. Właściwie dla wielu
Katalończyków wszystko jest, albo białe,
albo czarne, rzadko bywają odcienie szarości. Real (lub jego zawodnicy) często
nie może być po prostu dobrym.
Czekałam na odpowiedź.
- Iker? Iker jest najbardziej
barceloński, mimo że jest madridista, wszyscy go darzymy wielkim szacunkiem. –
odpowiedział mi dziennikarz katalońskiego Sportu z uznaniem kiwając, gdy
wypowiadał te słowa.
Niech o ‘barcelońskości’ Ikera świadczy
przyjaźń, która go łączy z Xavim Hernandezem, ostoją Barcelony. Dwa symbole,
dwóch najbardziej zwaśnionych klubów na świecie, prywatnie wielcy przyjaciele
od wielu lat. Pokazujący, że sport to coś więcej, że jednoczy, nie dzieli. Sam
Xavi wspomina w ‘casillasowej’ biografii
o ich wielkiej przyjaźni. Opowiada, że po meczach daje Ikerowi koszulki Barcy,
dla jego brata, który jest sympatykiem Dumy Katalonii.
Nie zawsze jednak bywało tak miło
między zawodnikami obu drużyn. I wielu ma przed oczami scenę z jednego z pojedynków
Barca – Real, gdy na płycie boiska doszło do sprzeczki między oboma
zawodnikami, którą pokazywały wszystkie media.
To właśnie Casillas wyciągnął
dłoń do zawodników Blaugrany, gdy po serii ‘klasyków’ w zeszłym roku, napięcie
między piłkarzami było, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. To wielki kapitan, nie
tylko dla Królewskich i La Rojy, to także wielki człowiek dla kibiców Barcelony,
pokazujący, że możemy nawzajem nie lubić
swoich klubów, rywalizować, ale ponad wszystkim jest człowiek i należy mu się
szacunek, nawet jeśli gra w białej koszulce. I najczęściej okazuje się po
prostu dobrym człowiekiem.
W czasie Euro miałam okazję obserwować
Ikera, a to w mix zonie, gdy spokojnie
odpowiadał na pytania dziennikarzy, cierpliwie stojąc przy barierce,
oddzielającej go od żurnalistów. Choć to jego praca, powie ktoś, to warto
zaznaczyć, że robił to z wielkim szacunkiem do pracy innych.
Po meczu z Chorwacją wyszedł z
przezroczystą siatką, w której miał swój
meczowy strój, koszulkę podarował
jednemu z dziennikarzy, który dumny niczym paw, robił z podarunkiem rundy
dookoła innych, mając na sobie inną z koszulek Ikera. Casillas był niezmiernie
skromny i wyważony, gdy szedł wcale nie zdawało się, że to idzie gwiazda. ‘zwykły
człowiek’. To sformułowanie pada w książce wielokrotnie, zawodnicy, koledzy,
trenerzy, mówią o nim jako ‘zwykłym i skromnym’. I to właśnie świadczy o jego
wielkości, że nie ciąży na nim, nie ugniata, a nosi ją dumnie i z szacunkiem. W
ciszy.
Iker, to po prostu dobry
człowiek.
I choć nie wiem, jak się kończy
książka, a ciągle w pamięci mam finał sprzed paru tygodni, może warto by w
nowej edycji opisać scenę z meczu z Włochami w Kijowie. Gdy tablica wyników
wskazywała 4:0, zawodnik z numerem ‘1’ w szeregach Hiszpanów, podszedł do
sędziego i krzyknął ‘trochę szacunku dla Włochów’. Żądając, żeby sędzia nie
przedłużał męki przeciwnika.
Znaczy kapitan.
PS. I tak mam cichą nadzieję, że
na zwycięstwo w Lidze Mistrzów poczeka jeszcze wiele lat. Choć życzę mu
wszystkiego dobrego.