niedziela, 23 września 2012

Po meczu na piwo?


W Madrycie trwa debata nad losami Sergio Ramosa, czy tym razem Mourinho pośle Hiszpana do boju, czy zagra ponownie trzema pivotami, a przede wszystkim, czy zespół powinien zagrać na zielono.

Gdyby gracze Królewskich mieli przypomnieć sobie jedno z trudniejszych spotkań jakie rozegrali w poprzednim sezonie, zapewne do głowy przyszłoby im zimowe spotkanie z Rayo w robotniczej dzielnicy Vallecas. Przed remisem uratowała ich genialna ‘piętka’ Cristiano Ronaldo. Nie obyło się jednak bez kontrowersji.

Po bardzo brzydkim zagraniu przez Ramosa łokciem w krtań Diego Costy, sędzia nie sięgnął po czerwoną kartkę. Brutalnie grający Pepe doczekał z czystym kontem prawie końca meczu, dopiero po osiemdziesiątej minucie dostając ‘żółtko’ od sędziego. Zrozpaczony Michu mówił po spotkaniu – Pepe wydaje się wychodzić na boisko z zamiarem zrobienia komuś krzywdy.

Tym razem również Los Vallecanos zgotują ciężką przeprawę Królewskim?

- Spędziłem kilka minut czytając, co mówią zawodnicy Rayo, zobaczyłem jak są zmotywowani. Nie chcą remisu. Chcą trzech punktów. Już wiemy, że będzie trudno.

Tak, zawodnicy z Vallecas są bardzo zmotywowani i nie obawiają się wielkiego przeciwnika. - Bardziej boję się trenera, niż Realu – zapowiada buńczucznie Lass Bangoura. - Real Madryt można pokonać, tylko będąc odważnymi – dodaje Paco Jémez, trener Rayo. Jémez, człowiek wywodzący się z rodziny, gdzie w domu słuchano tylko flamenco,  chce wygrać z Królewskimi, mówi o tym głośno, ale – Jako trener nie mogę powiedzieć: wygrajmy w jakikolwiek sposób, nie chce wygrać, grając źle, nie jestem tego typu trenerem.
Innymi słowy... zagrają śpiewająco?

Zadanie przed ‘los Franjirrojos’ nie lada, Rayo ostatni raz pokonało Real, dowodzony wtedy przez Fabio Capello, w 1997 roku, a kibice i byli zawodnicy Rayo ciągle wspominają ten mecz jako magiczny. – To Rayo może powtórzyć to, co zrobiliśmy 15 lat temu – uważa Ramón De Quintana, były zawodnik drużyny z Vallecas. 

Madrycka prasa, związana z mistrzem Hiszpanii, bardziej martwi się losami Sergio Ramosa, drugi kapitan Królewskich, jeden z najlepszych zawodników na swojej pozycji na świecie, ostatni mecz swojej drużyny zobaczył z ławki rezerwowych, co jest dla niego miejscem niecodziennym. Czy zagra z Rayo?

- Dlaczego nikt nie pyta czy zagra Varane? – pytał zirytowany pytaniami o hiszpańskiego obrońcę Jose Mourinho. Portugalczyk chwalił  młodziana z Francji za rozegrane spotkanie z City, czy to oznacza, że dziś na boisku ponownie zobaczymy rosłego obrońcę ? Dobra wiadomość dla Realu jest taka, że gdy Varane jest na boisku Real jeszcze nigdy nie przegrał, inna sprawa, że 19 latek raczej nie występował w spotkaniach z mocnymi przeciwnikami.

Mourinho stanowczo zaprzecza też, jakoby w drużynie były jakiekolwiek konflikty. Zapytany o to przez jednego z dziennikarzy odpowiada – Niech pan mi powie, jakie konflikty, skoro o nie pan pyta. Dziennikarz nie miał więcej pytań.

Real w dzisiejszym spotkaniu nie może pozwolić sobie choćby na najmniejszy błąd, po wczorajszym zwycięstwie Barcy, Królewscy tracą do niej 11 punktów. Trudno sobie wyobrazić, żeby zespół Jose Mourinho przegrał trzeci mecz wyjazdowy z rzędu, zwłaszcza po epickiej wygranej z City. Olé!

PS.  Paco Jémez udzielił ostatnio wywiadu hiszpańskiemu El Pais, gdzie opowiadał, że nie ma nic przeciwko temu, żeby trener poszedł z zawodnikami na kilka piw. Zapewne jeśli drużyna z Vallecas urwie choć punkt Królewskim  będzie okazja do dużego piwa. I to niejednego.

piątek, 21 września 2012

Trzy punkty - jedyne zmartwienie?


Mascherano z Busquetsem, Mascherano z Songiem, Mascherano z Bartą, Mascherano z Fontasem, czy może sam Mascherano? Na jakie ustawienie zdecyduje się Tito Vilanova, nie mogąc skorzystać z usług Pique i Puyola?

Pique, niosący Puyola na ‘opa’, z roześmianymi twarzami. ‘Puyol & Pique – CHCĄ ZAGRAĆ W EL CLASICO’ – głosi wczorajsza ‘jedynka’ El Mundo Deportivo. Żeby wyzdrowieć mają dwa tygodnie. Póki co Pique nie może chodzić samodzielnie, przedwczoraj pojawił się w ośrodku treningowym Barcy o kulach. Tytuł z okładki katalońskiego dziennika zaklina rzeczywistość, rzeczywiście strach przed tym, co z dziurawą obroną Barca pocznie w jesiennym klasyku.

Vilanova grozi, że nie chce słyszeć nic o zbliżającym się El Clasico, póki coV martwi się tylko o zdobycie kolejnych trzech punktów. Kataloński trener podkreśla, że drużyna z Andaluzji to nie łatwy przeciwnik, wskazuje na to, że to silny i dobrze zorganizowany zespół.  A katalońska prasa rozmarzyła się i krzyczy – Cel: + 11 (oczek przewagi nad Realem).

O to, że zagra Mascherano możemy być pewni, kto stanie u jego boku? Alex Song, który w środę musiał zastąpić kontuzjowanego Pique, jako środkowy obrońca nie sprawdził się. Choć Vilanova zapewnia, że nie ściągnął byłego zawodnika Arsenalu do Barcelony, tylko po to, żeby ten grał jako defensywny pomocnik. Czy Tito przesunie Busquetsa, a na jego pozycji postawi właśnie na Kameruńczyka? Czy sięgnie po Marca Bartrę, mało doświadczonego w pierwszej drużynie obrońcę (-Skoro jest on zawodnikiem pierwszej drużyny, to znaczy, że jest wystarczająco dobry, żeby grać – Tito), albo da szansę Fontasowi, który zapewne doczekać się jej nie może. W końcu jest zawodnikiem pierwszej drużyny, ale występy jego można policzyć na palcach jednej dłoni. Jest jeszcze szansa, że Vilanova zaryzykuje ustawiając zespół 3-4-3, w końcu Katalończycy grają u siebie z dość słabym przeciwnikiem. A jak mówił Pep Guardiola, to ustawienie jest dobre do ataku i długiego utrzymywania się przy piłce. A przecież nie ma lepszej obrony niż atak.

- Podpisałbym się pod remisem, ba, pół Hiszpanii by się pod nim podpisało – mówi  Juan Antonio Albacete Anquela, trener gości z Granady. – Przygotowujemy się, żeby grać dobrze na każdym stadionie, jeśli jednak jedziesz na Camp Nou, żeby się bronić, przegrasz. Recepta na Barcę? – Mieć jak najczęściej piłkę. Szkoleniowiec drużyny z Andaluzji liczy też na słaby dzień Katalończyków. Za wzór ma mu posłużyć Spartak Moskwa, który postawił Dumie Katalonii ciężkie warunki.

- Żeby wygrać z Barceloną, trzeba rozegrać spotkanie idealne – uważa kapitan Granady, Manolo Lucena. Jego kolega, bramkarz Antonio Rodriguez zapowiada, że drużyna zrobi wszystko, żeby utrudnić życie graczom Tito Vilanovy. Zeszłoroczny beniaminek La Ligii jest obecnie na osiemnastym miejscu w tabeli, na swoim koncie mając zaledwie dwa punkty.

15 na 15? Okaże się dziś w nocy.

wtorek, 18 września 2012

Malaga pełna euforii


Malagę opanowało szaleństwo, kibice szykują się na pierwszy w historii mecz ich klubu w Champions League, ale stoi przed nimi trudne wyzwanie, na La Rosaleda przyjeżdża drużyna z Sankt Petersburga z Hulkiem na czele.

Sezon w La Lidze drużyna trenera Pellegriniego zaczęła doskonale, z trzema zwycięstwami i jednym remisem, Andaluzyjczycy znajdują się na drugim miejscu w tabeli, tracąc do lidera z Barcelony dwa punkty. A jeszcze w zeszłym roku po kiepskich wynikach zespołu bardzo poważnie rozważano zwolnienie chilijskiego szkoleniowca, jednak w drugiej połowie sezonu zatrybiło i Maladze udało się – dziś gra w Lidze Mistrzów.

-Teraz sprawy układają się dobrze, ale przeszliśmy przez ciężki okres, polepszyliśmy się dzięki wielkiemu profesjonalizmowi, który ma ten zespół. To Pellegrini jest naszą bazą i on nas umacnia, bez tego byłoby słabo. – mówi w wywiadzie dla dziennika El Pais Joaquin, zawodnik, który w minioną sobotę strzelił gola w kolejnym, dwunastym już, sezonie Primiera División. Wymarzony wynik – 3-0 –uśmiecha się Andaluzyjczyk.

Przed Malagą duże wyzwanie. Zenit mierzy wysoko, nie po to przecież wydano 100 milionów na Hulka i Witsela, żeby skończyć swoją przygodę na fazie grupowej. – Zwycięstwo w pierwszym meczu jest kluczowe. – mówi Saviola, zawodnik, który już gola w swojej karierze Rosjanom strzelił, grając w Sevilli i jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w rozgrywkach europejskich w swoim zespole.

– Znit to nie tylko Hulk. – uważa Saviola. Choć to prawda, to z pewnością Brazylijczyka najbardziej obawia się drużyna Pelegriniego.  Przed Weligtonem i Demichelisem nie lada wyzwanie. Bać się także powinni obrońcy Alves i Lombaerts, w świetnej formie jest największy skarb Andaluzyjczyków Isco, choć to nie nowość.  

Euforia w Maladze jest wielka, jednak trener Pellegrini tonuje nastroje – Euforia nie da nam zwycięstwa.
Joaquin marzy o finale, choć wie, że to bardzo odważne marzenie, najpierw trzeba się skupić, żeby wyjść z grupy. Los Boquerones oprócz Zenita mają w grupie z Anderlecht Bruksela i Milan, patrząc na dyspozycję zwłaszcza tych drugich, wydaje się, że w tej grupie wszystko jest możliwe.

Dziesięć


Po niepowodzeniach w lidze zawodnicy Jose Mourinho będą mogli zrobić pierwszy krok ku wymarzonemu przez wszystkich Madridistas – 10 pucharu Europy. Zadanie przed nim z pozoru trudne, gdyś do stolicy Hiszpanii przyjeżdża mistrz Anglii – Manchester City, ale wszystko jest w rękach Królewskich.

- Nigdy nie wygrałem z Realem, grając w Atletico, mam nadzieję, że to zmieni się z City – mówi rozmarzony Kun Agüero. Zawodnik, o którym mówiło się, że jeśli odejdzie z Atleti to zawita na Bernabeu.  - Nie mógłbym zdradzić Atletico, przechodząc do Realu – zadeklarował Kun w wywiadzie The Sun. Obecność Argentyńczyka w meczu stoi pod znakiem zapytania, napastnik City wraca po do gry po kontuzji.

Innym zawodnikiem, o którym dużo się mówiło w kontekście transferu do klubu ze stolicy Hiszpanii jest David Silva, niedawno sam menager zawodnika przyznał, że Los Meregues upominali się  o Hiszpana bardziej niż City. Wczoraj drużyna z Manchesteru ogłosiła przedłużenie kontraktu z reprezentantem Hiszpanii do 2017 roku. Dzień przed meczem w Madrycie, przypadek.

Na Bernabeu wiele do udowodnienia będzie miał Javi Garcia, zawodnik, który w 2009 roku opuścił Królewskich w poszukiwaniu ‘lepszego jutra’. Hiszpan już w sobotę w swoim debiucie dla drużyny Manciniego strzelił gola, hiszpańskie media uważają, że w pierwszej jedenastce pojawi się na pewno. – Dam z siebie wszystko, żebyśmy zdobyli trzy punkty. – zapowiada były zawodnik Los Blancos.

- Za dziesięć lat będziemy na poziomie Realu – zapowiada Mancini. Cóż dziesięć lat to dużo.  W Realu doskonale o tym wiedzą. Madryt rusza dziś po dziesiąty Puchar Europy, od ostatniego minęła dekada, dla tak wielkiego klubu, jak Królewscy to wieczność. Liga ligą, ale to właśnie dla zdobycia Pucharu Europy zatrudniono Jose Mourinho.

- Nie mam drużyny – mówił w sobotnią noc wściekły Mourinho, wczoraj Portugalczyk stwierdził – Myślę, że jutro będziemy mieli drużynę. Zaledwie trzy dni, a woda ma dziś przemienić się w najlepszej jakości wino. Cud.

W Hiszpanii zastanawiają się, jak kibice przyjmą Cristiano Ronaldo. - Nie mam wątpliwości, że reakcja publiczności będzie fantastyczna. – zapewnia Xabi Alonso. Mimo słabszych występów Portugalczyka ostatnimi czasy, Mancini doskonale zdaje sobie sprawę, jak niebezpieczny jest to zawodnik, petarda CR7 może odpalić w każdym momencie. Włoski trener City żartuje z pomysłu według którego zawodnika Królewskich miałoby zabraknąć na boisku we wtorkowy wieczór. – Jeśli Madryt zostawi Cristiano w domu, będzie super. – śmieje się Włoch.

Hiszpańskie media przewidują, że tym razem Mourinho w pierwszej drużynie wystawi Modrica i Coentrao. Na kogo Portugalczyk postawi w ataku? Higuain marnuje najwspanialsze sytuacje, Benzema zapadł w zimowy sen.

Jeśli Real przezwycięży problemy, z którymi się boryka, nie powinien z City mieć problemów. Choć The Citizen, to mistrzowie Anglii, wydają się być ‘siłaczem na glinianych nogach’, zespołem bez swojego stylu gry, z świetnie indywidualnymi zawodnikami, ale nie drużyną z charakterem. Daleko im jeszcze do sąsiada z United, jeśli chodzi o bycie ‘zespołem i walczakiem’. Jeśli jednak Królewscy nadal będą w dołku, City może pokusić się o niespodziankę, ale to wszystko zależy od  Los Merengues. W ich rękach jest to, co wydarzy się na Bernabeu. 

niedziela, 16 września 2012

Na opak cz. 2


To Barcelona miała męczyć się z Getafe i przegrać 1-0, a Real zawitać w Sewilli i roznieść gospodarz, jak to miał w zwyczaju, drużynę ze stolicy Andaluzji. A było na opak.  Blaugrana zagrała świetny mecz, a Real jeden z gorszych meczów w ostatnich latach.

Pierwsze trzy minuty na stadionie Ramón Sanchez Pizjuan były prawdziwym trzęsieniem Ziemi.

Najpierw Piotr Trochowski strzelił gola już w drugiej minucie, po karygodnym błędzie zawodników z Madrytu, a po chwili Gonzalo Higuain postanowił wymierzyć sprawiedliwość i kopnął zawodnika Sevilli. Sędzia nie zauważył głupiego zachowania napastnika z Argentyny. Już od tej minuty Los Merengues powinni grać w 10. W ogóle drużyna Królewskich powinna mecz skończyć w 9. Brakiem wyobraźni, tudzież głupotą wykazał się też rodak Higuaina – Di Maria, który w jednym ze starć z zawodnikiem gospodarzy, machnął ręką, jakby chciał wymierzyć lewy sierpowy przeciwnikowi. Nie trafił. A sytuacja ta pokazała, że w  głowach Królewskich  zawrzało,  zawodnicy Realu czuli, że mecz znowu nie układa się po ich myśli.

Zresztą to mało powiedziane, Real zagrał fatalnie, jeśli mogę, to użyję określenia ‘padaka’. Drużyna Mourinho była bez pomysłu, jakby wszystkie schematy wyczerpały się, a ktoś zaczarował  umysły piłkarzy Królewskich, którzy nagle zapomnieli o swoim geniuszu. Madryccy dziennikarze pomstują, że nie poznają swojej drużyny.

- Nie mam drużyny. – mówił na konferencji prasowej wściekły Jose Mourinho. Jego drużyna po raz kolejny zagrała fatalny mecz. – Niektóre ‘głowy’ się skompromitowały. Po pierwszej połowie chciałem zmienić siedmiu zawodników. – kontynuował rozżalony.

Kim są te ‘głowy’?

Gonzal Higuain zagrał wczoraj okropnie, partaczył co się dało, z lepszej strony nie pokazał się Karim Benzema, który tylko powiększył ilość minut bez gola w oficjalnym meczu. Co się stało z Francuzem, który w zeszłym roku grał jak dobrze naoliwiona maszyna? Czy uszło z niego powietrze?

A może powietrze uszło z wszystkich zawodników Realu?

Jose Mourinho lubi powtarzać, że jego drużyny grają najlepiej w drugim sezonie. Zaczął się trzeci sezon, a zawodnicy Los Blancos wydają się wypaleni, zmęczeni, a na boisku poruszają się jakby ‘chcieli, a nie mogli’. Być może to przed wczesne ferowanie wyroków, ale metoda, którą stosuje Portugalczyk, czyli wykorzystywanie ambicji drużyny i ‘pompowanie’ jej - mogło się wypalić, ile można grać ‘na emocjach’? A może to po prostu złe miłego początki?

Czy jednak Królewscy przezwyciężą problemy jako zespół? Nie od dziś wiadomo, że w szatni drużyny z Bernabeu są grupy i grupki. Taka atmosfera z pewnością nie sprzyja przyjaźni i owocnej współpracy, może tylko powiększać antagonizmy. (poczekajmy na śledztwo Diego Torresa z El Pais)  Jak sobie poradzi z tym Mou? A jak zawodnicy? Jeśli widzą, że trener publicznie ich krytykuje, głośno krzycząc o kompromitacji, choć bez nazwisk, z pewnością każda ‘głowa’ wie, że to o niej mowa.  

Tyle o smutnym Realu, czas na szczęśliwą Sevillę.

- Bardziej niż Real przegrał, to Sevilla wygrała. – powiedział na pomeczowej konferencji Michel, trener gospodarzy i dodał  – Wiele z błędów gości spowodowanych było pracą i aktywnością moich zawodników.
Sevilla zagrała świetnie, piłkarze byli zmotywowani. Sprawdziły się słowa Alvaro Negredo, który przed meczem opowiadał, jak bolesne były poprzednie wysokie porażki z Królewskimi. Tym razem zawodnicy Michela zastosowali się do zasady ‘jeden za wszystkich, wszyscy za jednego’, pomagali sobie, jak tylko mogli. Chwilami wręcz ich gra zachwycała, świetnie ‘klepali’, pokazując jak świetni technicznie są.

Drużyna z dzielnicy Nervión mogła wygrać wyżej, o ile pięknie rozgrywała piłkę do pola karnego, to prostokąt oddzielający ją od bramki Casillasa stawał się magiczną linią, w który gdy piłka wpadała nic  z ataku nie wychodziło.

Wspominałam o partactwie Higuaina? W drużynie Sevilli gra jednak mistrz partactwa, o dziwo, mistrz Europy z Hiszpanią. Alvaro Negredo. O ile Argentyńczyk jest w dołku i zapewne z niego wyjdzie. To stan ‘partactwa’, które uprawia Hiszpan, jest permanentny i za głowę można się tylko złapać. Negredo nie miał wczoraj zbyt wielu sytuacji, ale gdy w pewnym momencie, przed polem karnym dostał piłkę, zamiast zachować się jak prawdziwy napastnik, wbiec w pole karne, mając przed sobą tylko Casillasa, Negredo postanowił strzelić z dystansu. Nawet nie trafił w światło bramki.

Zawiódł mnie wczoraj Jesus Navas, który utwierdził mnie, że na grę w La Roja nie zasługuje. Hiszpan zapomniał wczoraj, że jest szybki, za każdym razem, gdy dostawał piłkę i stawał naprzeciwko Marcelo, obrońcy, który nie słynie z tego, że jest dobrym w obronie, a lepiej radzi sobie w ataku, Navas zwalniał. La Roja nie ucierpiałaby, gdyby del Bosque Andaluzyjczyka powołać nie chciał, na jego miejsce czeka wielu zdolnych.

Rację ma prezes Del Nido, który zdaje sobie sprawę, że ma drużynę, która może powalczyć o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach. W stolicy Andaluzji tęsknią za sukcesami drużyny na polu międzynarodowym, które w końcu nie są tak odległą historią, bo zaledwie sprzed sześciu/pięciu lat.

Na mnie wielkie wrażenia zrobił Cicinho. Brazylijczyk był wczoraj wszędzie, a wisienką na torcie jego gry była sytuacja, w której sprowokował do faulu Cristiano Ronaldo. Zrobił to premedytacją, ale ta sytuacja może być taką metaforą wczorajszego pojedynku. Rozbrykani Andaluzyjczycy, którzy pokonują bezsilnego goliata z Madrytu.

Na opak cz. 1


To Barcelona miała męczyć się z Getafe i przegrać 1-0, a Real zawitać w Sewilli i roznieść gospodarz, jak to miał w zwyczaju, drużynę ze stolicy Andaluzji. A było na opak.  Blaugrana zagrała świetny mecz, a Real jeden z gorszych meczów w ostatnich latach.

Gdy w 57 minucie Carles Puyol upadł po zderzeniu z zawodnikiem Getafe i złapał się za kolano, zadrżały serca kibiców Blaugrany. Kapitan Dumy Katalonii dopiero co wrócił po złamaniu kości jarzmowej. Wściekły Puyol, schodząc z boiska klął pod nosem, a gdy lekarze opatrzyli mu już kontuzję, Katalończyk usiadł wraz z lekarzami na ławeczce przy linii boiska i do końca obserwował poczynania kolegów, mimo że ci prowadzili i wynik meczu był przesądzony. Zła wiadomość dla Barcy - obrońcy Blaugrany zabraknie w październikowym El Clasico, wstępne przypuszczenia to  4 – 6 tygodni przerwy w grze spowodowanej naciągnięciem tylnych więzadeł krzyżowych. Za Puyola na boisko wszedł Javier Mascherano i to właśnie po odbiciu przez niego piłki, padł jedyny gol dla Getafe w tym meczu.

Vialnova 12 – Mourinho 4. Ogłosiły zadowolone katalońskie media. Choć dopiero minęła czwarta kolejka w Barcelonie już niektórzy mówią, że takiej przewagi Barca nie straci i koronują ją na mistrza.

Tito Vilanovie udało się znaleźć szczepionkę wirusowi FIFA. Choć w meczu wystąpić nie mogli Alexis, Alba i Iniesta, kataloński trener posadził na ławce Leo Messiego. Argentyńczyk miał wrócić zmęczony z meczów eliminacyjnych do mistrzostw świata. To jednak nie przeszkodziło zawodnikowi strzelić dwóch goli, kilkukrotnie zagrażając bramce Moyi. Messi ma już sześć goli na swoim koncie.

Zabrakło Argentyńczyka, a w zamian za niego fałszywą 9 został Cesc Fabregas, od kilku tygodni krytykowany przez hiszpańskie media. Były kapitan Arsenalu zagrał wczoraj świetnie i to po jego akcji Adraiano strzelił swojego drugiego gola w sezonie, a pierwszego w meczu dla Barcy. A propos Brazylijczyka, doskonale mu służy konkurencja ze strony Jordiego Alby. Oprócz jednej wpadki w meczu o superpuchar z Realem, Adriano spisuje się wyśmienicie w tym sezonie.

W środku pomocy Tito postawił na trójkąt Busquets – Xavi – Thiago. Ten ostatni zagrał dopiero pierwszy mecz w tym sezonie, ale to jak zagrał, to bajka. Mieszanka młodzieńczej fantazji, brawury i geniuszu, to duet Xav – Thiago. Obaj zagrali wczoraj piłkarskie delicje. Obaj świetnie poprowadzili grę Dumy Katalonii.

Jeśli szukać słabych punktów Barcy we wczorajszym meczu to skrzydła, Tello i Pedro zagrali słabo. Zwłaszcza ten pierwszy przekonał mnie, że graczem światowej klasy nie będzie. Jest przewidywalny, wypuszcza sobie piłkę i biegnie, zazwyczaj robi to za mocno, a jeśli już dojdzie do bramkowych sytuacji za każdym razem strzela tak samo. Po długim rogu, tak, że bramkarze rzucają się zanim Tello odda strzał. Mimo tylu miesięcy gry w pierwszej drużynie nie widać, żeby do swojego repertuaru dorzucił coś nowego. Słusznie, że nie dano mu jeszcze numeru pierwszej drużyny, bo, niestety, to jeszcze dla niego za wysokie progi. I pewnie takie pozostaną. A gdy po kontuzji wróci Cuenca, Tello może odejść w niepamięć.

Młodego wychowanka Barcy piętnaście minut przed końcem meczu zastąpił David Villa, który w swoim drugim występie strzelił drugiego gola, przy okazji pochwalił się światu, że wkrótce ponownie zostanie ojcem. Czy po takim wejściu Tito Vilanova da w następnym meczu szansę Asturyjczykowi? El Guaje, łaknie gry, a wspomniany Tello i nieobecny wczoraj Alexis nie są lepsi od byłego zawodnika Valencii.

12 punktów na 12 możliwych i 8 punktów przewagi nad Królewskimi, czy Barcelona utrzyma tą przewagę do Gran Derbi? Następny mecz  zawodnicy Vilanovy zagrają z Granadą i chyba nikt nie bierze pod uwagę, że za tydzień na koncie Blaugrany będzie 15 punktów na 15 możliwych.  

sobota, 15 września 2012

Zielona płachta na andaluzyjskiego byka


Bramki padną, to pewne. W ostatnich dwóch spotkaniach, w których gracze Jose Mourinho zawitali na stadion el Sanchez Pizjuan w Sewilli, strzelili dwanaście goli, siedem z nich było dziełem Cristiano Ronaldo. Czy Portugalczyk w swoim 150 występie w barwach Królewskich podtrzyma znakomitą serię? A przede wszystkim, czy w razie strzelonej bramki okaże radość nad czym głowią się madryckie media. Okaże się już dziś po 22.

To, że trenera Michel pała do Realu wielkim uczuciem, nie jest tajemnicą. Hiszpan jest członkiem legendarnej Quinta del Buitre, która na początku lat 80 czarowała publiczność na Bernabeu. ‘Przyjaciel Madrytu’, tak Michela nazywają katalońskie media, gdyż odkąd rozpoczął karierę trenerską, jeszcze nigdy nie udało mu się wygrać z Królewskimi. Jaki ma wiec plan, żeby tym razem tanio skóry nie sprzedać? - Chcemy pójść drogą Getafe. – mówi i dodaje – Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Czy to wystarczy, żeby pokonać Los Merengues?

W sobotni wieczór na trybunach nie zasiądą najbardziej zagorzali kibice drużyny ze stolicy Andaluzji. ‘Biris Norte’, jedna z bardziej ‘niesławnych’ grup wśród hiszpańskich kibiców, na co dzień zajmująca miejsce za północną bramką stadionu, znajdującego się w dzielnicy Nervión.

Nie zasiądą, bo wpadli w konflikt z prezesem del Nido. A wszystko przez zamieszki do jakich doszło w meczu presezonu z drużyną UD Rotena. Skrzydłowy Diego Perotti  został ranny, po tym, jak ktoś rzucił w niego racą, a  prezes del Nido musiał opuszczać stadion pod ochroną policji.

Z czy bez ‘Biris Norte’ – kibice Sewilli zamierzają zgotować ‘małe piekiełko’ zawodnikom z Madrytu.

Ciekawi mnie, jak zareagują na kontakt z piłką Cristiano Ronaldo, Portugalczyk nie jest ulubieńcem trybun poza Madrytem. A od jego wypowiedzi, w której stwierdził, że jest smutny mijają dwa tygodnie, jednak hiszpańskie media nie przestają o tym pisać.

- Jeśli Cristiano jest smutny, a gra, jak gra, to świetnie. – uważa trener i rodak Ronaldo – Mourinho. O tym, że po smutku nie ma już śladu przekonują koledzy z zespołu Portugalczyka. W czwartkowe popołudnie Iker Casillas wrzucił na facebook’a zdjęcie swoje z szatni, na którym jest wraz z uśmiechniętym gwiazdorem Realu, a  ‘jedynym smutnym jest Karim benzema’, żartował bramkarz Królewskich.

Jednak madryckie żyły w ostatnich dniach przywitaniem, jakie zgotował swojemu zawodnikowi Florentino Perez. – Jesteś zadowolony, czy nie? – miał zapytać prezes Realu. Na nagraniu wyraźnie widać, że stosunki między oba panami są chłodne. Jak ułoży się ich współpraca dalej? W Hiszpanii już mówi się, że nieoficjalnym prezesem klubu ze stolicy został Jorge Mendez, agent m.in. Ronaldo i Mourinho.

Wróćmy jednak do dzisiejszego meczu.

W Madrycie wirusa FIFA się nie obawiają. To zazwyczaj Barcelonę dotyka on znacznie dotkliwie. Do Sewilli Mourinho zabiera ze sobą Michaela Essiena, który będzie miał szansę na debiut w drużynie Królewskich. Bardzo prawdopodobne wydaje się, że od pierwszych minut wystąpi Luka Modrić, choć Mesut Özil, który w minionym tygodniu strzelił dwie bramki dla swojej reprezentacji. Chorwat na boisku w Sewilli spotka swojego rodaka, Ivana Rakiticia – Luka to świetny zawodnik, myśli szybciej niż inni. – mówi o swoim rodaku.

Kto w ataku? Karim Benzema cierpi na brak goli, tymczasem jego konkurent Gonzalo Higuain jest najlepszym strzelcem w swojej drużynie po trzech kolejkach, do tego strzela w reprezentacji. 

Na stare śmieci wraca Sergio Ramos, wychowanek klubu z Sewilli – Znam Sevillę i wiem, że zawsze komplikują nam życie na ich terenie.

Królewscy wystąpią dziś w swoim trzecim komplecie - na zielono, a ten kolor dla kibiców ze stolicy Andaluzji  działa jak płachta na byka. To kolor największego rywala zza miedzy – Betisu Sewilla. Czy wywoła to w nich dodatkowe emocje? #NervionNoRegalaPuntos




piątek, 14 września 2012

Wirus Getafe


Od czego zacząć opowieść o zbliżającym się meczu Barcy po przerwie spowodowanej grą zawodników w reprezentacjach? Oczywiście od wirusa FIFA.

Ale my zaczniemy inaczej.

26 listopada 2011 roku. 67 minuta spotkania. Szczęśliwy Juan Valera, biegnąc w kierunku ławki rezerwowych swojej drużyny, najpierw unosi swój wzrok ku niebiosom, następnie wpada w objęcia kolegów. Właśnie strzelił gola głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, dając swojej drużynie prowadzenie w meczu z Barceloną. I jak się okaże niespełna pół godziny później – także i zwycięstwo.

Media obwołały sensację. Drużyna Guardioli traciła już sześć punktów do Realu Madryt.

26 sierpnia 2012 roku. 27 minuta spotkania. Po podaniu Di Mari, do swojego rodaka Higuaina, Real wychodzi na prowadzenie, które utrzymuje przez niespełna dwadzieścia pięć minut. Nadchodzi 52 minuta, w której bohater poprzedniego akapitu  strzela gola na 1-1, także po strzale głową. Gwóźdź do królewskiej trumny wbija Abdelaziz Barrada w 74 minucie. Po dwóch kolejkach Real ma jedno ‘oczko’ i tracił do Barcelony pięć  punktów

- Nasza postawa w meczu była niedopuszczalna. Zasłużyliśmy na porażkę. Getafe wygrało, bo było lepsze – mówi rozżalony  Jose Mourinho po meczu z Getafe. A kibice Los Merengues przeżywają jeden z najgorszych tygodni od lat. Po trzech kolejkach sytuacja się nie zmienia, nadal ‘-5’ na skali.

Wirus Getafe?

- Stadion Getafe jest jednym z najcięższych do gry – mówi Pedro na konferencji prasowej. Słowa swojego zawodnika potwierdza Tito Vilanova, który doskonale zdaje sobie sprawę, że utrzymanie przewagi nad Realem po sobotnim meczu będzie bardzo ciężkie.

 - Zamierzamy Barsie sprawić problemy – zapowiada zawodnik Getafe Álvaro Vázquez. Trener gospodarzy ma plan na Blaugranę – chce zdominować drużynę Vilanovy. Pomysł choć w pierwszej chwili wydaje się szalony, może się udać. W tym sezonie jedna drużyna dokonała już tego. Osasuna Pampeluna zdominowała Barcelonę, zmuszając ją do wielu błędów. Dlaczego nie miałoby się to udać zawodnikom z Gerafe?

W meczu na pewno nie zagra trzech zawodników – Andresa Iniestę i Alexisa Sancheza wykluczyły kontuzje, Jordiego Albę z potyczki z zespołem Luisa Garci – eliminuje grypa. Wirus FIFA zebrał więc swoje żniwa w Barcelonie. Są jednak dobre wiadomości. – Villa jest gotowy do gry – zapewnia Tito. Zawodnik z Asturii zagrał w zeszłym tygodniu w reprezentacji w meczu z Arabią Saudyjską, strzelając gola z rzutu karnego. Asturyjczyk jest głodny gry, o czym zapewnia w wywiadach. Czy absencja Alexisa będzie okazją do gry dla ‘siódemki’ Barcelony?

Do kadry wracają Puyol i Thiago, do drużyny dołączy też młody Deulofeu, mało prawdopodobne jednak, że młodzian wystąpi. Choć Vilanova rotuje składem, to występ 19 latka na tak trudnym terenie może być wytłumaczalny jedynie jako ‘element zaskoczenia’. Raczej pewne wydaje się za to wystawienie w pierwszej jedenastce Pedro, który jest w świetnej formie, strzela bramki i w klubie i w reprezentacji. Nie wspominając już o Leo Messim, który nie opuścił jeszcze żadnej minuty w tym sezonie!

Jednak to inne nazwisko przetacza się od blisko dwóch tygodni przez media. Fàbregas. Lament nad grą zawodnika jest wszechobecny, a niektóre media wręcz sugerują odejście piłkarza do innego klubu. Bzdura. Były kapitan Arsenalu zapowiada, że w stolicy Katalonii czuje się doskonale i zamierza tu pozostać do końca kariery. Katalońskie Mundo Deportivo uważa, że w sobotnim spotkaniu Cesc zastąpi nieobecnego Iniestę. – Nie zgadzam się z tym, że Cesc nie ma się dobrze, jest bardzo dobrym zawodnikiem. – zapewnia Vilanova. Czy potwierdzi swoje słowa wystawiając ‘4’ Barcy w meczu z Getafe?

7 października 2012 roku. To oficjalna data pierwszego ligowego klasyku w tym sezonie. - Byłoby dobrze utrzymać tą przewagę nad Realem i z nią podejść do meczu przeciwko nim. – uważa Pedro.

Żeby zrobić ku temu krok trzeba pokonać Getafe. Wirus Getafe.


poniedziałek, 3 września 2012

Smutek


‘Dziś wieczorem, jeden z naszych dziennikarzy będzie czekał na wasze opinie na temat tego, czy CR7 ma się czymś smucić?’ – zapowiadał wieczorną debatę na swojej stronie madrycki As. A w jednej z sond pyta ‘Czy CR7 ma powód, żeby czuć się smutnym?’. Wszystko to przez deklarację Portugalczyka, który ogłosił wczoraj światu, że jest smutny. Choć niewiadomo dlaczego.

Hiszpańskie media oszalały.

Madrycka prasa  pierwsze zwycięstwo w lidze swojego zespołu, pomija. Jedyne, co ją interesuje, to smutek Ronaldo. (Zaprawdę ludzkie to uczucie – współczucie) W Madrycie zawrzało, bo powód, dla którego gwiazdor Los Blancos nie cieszy się z goli podobno ma oznaczać chęć odejścia z klubu z Bernabeu. To akurat podchwyciły media barcelońskie, o tym za chwilę.

Sprawie postanowiono się przyjrzeć, czy były jakieś ku temu oznaki? Czy ktoś nie zauważył ‘symptomów’?  Media wyciągają słowa Portugalczyka sprzed kilku miesięcy – Chcę grać w Realu aż do swojej emerytury. Okazuje się jednak, że w ostatnim swoim wywiadzie Ronaldo trochę swoje słowa modyfikuje i daje delikatną aluzję, coś wewnątrz klubu jest nietakt. Przynajmniej według gwiazdora. – Chcę zakończyć moją karierę w Realu, ale jest coś, co nie zależy ode mnie. Te zdanie w zestawieniu z tym, co wydarzyło się w niedzielny wieczór stanowią mały koktraj Mołotowa dla madryckich mediów.

Pach!

‘PSG? Anżi? Gdzie przejdzie Cristiano?’  – głośno pytają  barcelońskie Mundo Deportivo i Sport.

Głos w sprawie zawiera wielu.

Graham Hunter, szkocki dziennikarz, na co dzień mieszkający w Barcelona zażartował na twitterze, że smutek Portugalczyka spowodowany może być ‘czułymi’ słowami Mourinho pod kierunkiem Michela Essiena, który przybył dwa dni wcześniej do Madrytu z Londynu. Obaj panowie na prawo i lewo opowiadali o uczuciu, którym się darzą, a zawodnik z Ghany nazywał trenera Królewskich ‘ojcem’.

Swoje zdanie wyraził  były gwiazdor Królewskich, Roberto Carlos. – CR7 jest smutny bo najlepszym zawodnikiem Europy został Iniesta. Niewątpliwie jest to jakiś trop. Podchwycił go były portugalski zawodnik Paol Future, ale rodak Ronaldo dodaje do tego także opinię, że ‘siódemka’ Real nie czuje wsparcia ze strony klubu.

Ze wsparciem ruszyli więc koledzy z drużyny ‘zasmuconego’. Kaka uważa – Potrzebujemy Cristiano, musi czuć się tu szczęśliwy, ma nasze wsparcie! W sukurs przychodzi mu Arbeloa, idzie wręcz krok dalej. Obrońca Królewskich na twitterze zamieszcza zdjęcia, na którym świętuje z Portugalczykiem w przyjacielskim objęciu.
Nieczuły na smutek Portugalczyka pozostaje związany  Carlos Rexach. – Jeśli Ronaldo jest smutny, to zwykli ludzie powinni wyjść na ulice. W życiu Cristiano nie może już prosić o więcej. Ma wszystko pieniądze, sukcesy i jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. Nie wiem, czego może chcieć więcej. To, że mówi, że jest smutny, to świętokradztwo.

Człowiek z Barcelony? To się nie liczy.

Jedynym niewzruszonym jest menadżer Portugalczyka, Jorge Mendes – Nie dziwi mnie to. Wiem, co się dzieje z Cristiano. I dodaje – Ludzie wewnątrz klubu wiedzą, dlaczego Ronaldo nie świętuje goli, jego powody są profesjonalne. Mówi lakonicznie rodak zawodnika. – Nie zamierzam nic więcej powiedzieć. – zarzeka się gwiazdor Realu.

Także pozostaje nam czekać, jak rozwinie się zagadka.

A propos sondy Asa. 76% uważa, że Portugalczyk nie ma powodów do smutku. Uhhh…

I jak? Nijak!


Podczas, gdy jednych dorwała jesienna chandra z sobie tylko znanych powodów. W Barcelonie cieszą się, bo drużynie Tito Vilanovy udało się wygrać 1-0 u siebie z Valencią, a było ciężko. I nijak.

O ile w pierwszej połowie drużyna ze stolicy Katalonii grała jak to ma w zwyczaju, choć bez fajerwerk. O tyle w drugiej zespół z Walencji zaatakowała i sprawiła wiele problemów, choć nie stworzył setki klarownych sytuacji, obnażyła słabe strony Barcy. Zawodnicy Vilanovy wydawali się zmęczeni, o tempo spóźnieni w większości akcji. Błyszczał tylko Xavi, który pokazał kilka genialnych podań, a kwintesencją był sposób, w jaki na linii bocznej ograł Guardado. Piętką, pach ciach i już uwolniony. Delicje!

Wczorajszego wieczoru na Camp Nou zadebiutował Alex Song, zastępując Sergio Busquetsa. I zagrał przyzwoicie, bez większych wpadek, choć widać było, że były zawodnik Arsenalu, to wciąż ciało obce w organizmie jakim jest Barca. Dajmy mu czas.

Słabo jednak zaprezentował się, zagubiony gdzieś od roku, Cesc Fabregas, który zmarnował dwie świetne okazje. A mecz ten miał być szansą dla Katalończyka, który często jest omijany przy kompletowaniu składu przez swojego trenera. Niestety dla siebie były kapitan Arseanlu nie wykorzystał szansy.

- Cesc to bardzo ważny zawodnik dla drużyny, będzie bardzo ważny w sezonie, zrobi różnicę – broni kolegę Xavi. A Tito dodaje – Cesc rozegrał bardzo dobre spotkanie. Czego by obaj panowie nie mówili, to i Fabregas i inni czują, że ‘nie ma tego czegoś’ z czym przyszedł w zeszłym roku na Camp Nou. Nawet nić, która łączyła go z Messim, jakoś została przerwana. Miałam nawet teorię, że ‘czwórka’ Barcy weszła na boisko, żeby pomóc koledze Songowi, który zapewne jeszcze hiszpańskiego nie opanował, nawet w podstawie. Ale to taki słaby żart.

Prognozy na najbliższy sezon? Wydaje się, że Cesc będzie musiał walczyć o grę z Thiago czy z Songiem, nie z Xavim, czy Iniestą, których miał zastąpić. Po to go zresztą sprowadzono. Chyba, że Vilanova znajdzie antidotum na ból głowy swojego zawodnika.

W niedzielę nie tylko Fabregas zagrał słabo. Sam Leo Messi – kiwał, kiwał i nic z tego dla drużyny nie było. Co ciekawe jedyne dwie groźne szanse, które miał Argentyńczyk wypracował sobie … uwaga, uwaga, po strzałach głową! Kto by pomyślał? Ja nie!

Czas na zmiany!

Do licha, jeśli Barcelona chce grać i zaskakiwać, to nie może w każdej akcji szukać Messiego. Pomyśl o tym Tito. 

A właśnie! Co z Villą? Dziś aż prosiło się o świeżą krew na skrzydłach, Pedro i Alexis zagrali przyzwoicie, ale nic poza tym. Sam Vilanova wspomniał, że dokonuje zmian, bo chce świeżych zawodników, a Villa aż się pali do gry!

Ale zakończmy pozytywnie. Swoje winy z Santiago Bernabeu odkupił Adriano, który pięknym strzałem zza pola karnego dał Barsie zwycięstwo, strzelając w ten sposób swojego pierwszego gola w trzecim sezonie na Camp Nou.

Teraz czas na kadrę i na przemyślenia, bo takiej Barcy, jak w drugiej połowie kibice oglądać nie chcą, o zgrozo!