piątek, 13 lipca 2012

Iker, znaczy kapitan


Przyznam się na wstępie, że do opisania moich refleksji na temat książki ‘Iker Casillas, skromność mistrza’ Enrique Ortegi przystępuję, gdy za sobą mam 2/3 lektury, zostało mi jeszcze blisko 100 stron.  

Właściwie to nie o książce, a o jej bohaterze, słów kilka zamierzam napisać.

A, może warto dodać, że jestem kibicem Barcelony?

- Moim ulubionym zawodnikiem Realu jest Iker Casillas. – wyznałam katalońskim dziennikarzom. Nie słynną oni z miłości do zawodników i klubu ze stolicy Hiszpanii, zwłaszcza ostatnimi czasy, gdy na czele drużyny stoi pewien kontrowersyjny trener. Właściwie dla wielu Katalończyków  wszystko jest, albo białe, albo czarne, rzadko bywają odcienie szarości. Real (lub jego zawodnicy) często nie może być po prostu dobrym.
 
Czekałam na odpowiedź.

- Iker? Iker jest najbardziej barceloński, mimo że jest madridista, wszyscy go darzymy wielkim szacunkiem. – odpowiedział mi dziennikarz katalońskiego Sportu z uznaniem kiwając, gdy wypowiadał te słowa.

Niech o ‘barcelońskości’ Ikera świadczy przyjaźń, która go łączy z Xavim Hernandezem, ostoją Barcelony. Dwa symbole, dwóch najbardziej zwaśnionych klubów na świecie, prywatnie wielcy przyjaciele od wielu lat. Pokazujący, że sport to coś więcej, że jednoczy, nie dzieli. Sam Xavi wspomina w  ‘casillasowej’ biografii o ich wielkiej przyjaźni. Opowiada, że po meczach daje Ikerowi koszulki Barcy, dla jego brata, który jest sympatykiem Dumy Katalonii.

Nie zawsze jednak bywało tak miło między zawodnikami obu drużyn. I wielu ma przed oczami scenę z jednego z pojedynków Barca – Real, gdy na płycie boiska doszło do sprzeczki między oboma zawodnikami, którą pokazywały wszystkie media.

To właśnie Casillas wyciągnął dłoń do zawodników Blaugrany, gdy po serii ‘klasyków’ w zeszłym roku, napięcie między piłkarzami było, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. To wielki kapitan, nie tylko dla Królewskich i La Rojy, to także wielki człowiek dla kibiców Barcelony, pokazujący, że możemy  nawzajem nie lubić swoich klubów, rywalizować, ale ponad wszystkim jest człowiek i należy mu się szacunek, nawet jeśli gra w białej koszulce. I najczęściej okazuje się po prostu dobrym człowiekiem.

W czasie Euro miałam okazję obserwować Ikera, a to w mix zonie,  gdy spokojnie odpowiadał na pytania dziennikarzy, cierpliwie stojąc przy barierce, oddzielającej go od żurnalistów. Choć to jego praca, powie ktoś, to warto zaznaczyć, że robił to z wielkim szacunkiem do pracy innych.

Po meczu z Chorwacją wyszedł z przezroczystą  siatką, w której miał swój meczowy strój,  koszulkę podarował jednemu z dziennikarzy, który dumny niczym paw, robił z podarunkiem rundy dookoła innych, mając na sobie inną z koszulek Ikera. Casillas był niezmiernie skromny i wyważony, gdy szedł wcale nie zdawało się, że to idzie gwiazda. ‘zwykły człowiek’. To sformułowanie pada w książce wielokrotnie, zawodnicy, koledzy, trenerzy, mówią o nim jako ‘zwykłym i skromnym’. I to właśnie świadczy o jego wielkości, że nie ciąży na nim, nie ugniata, a nosi ją dumnie i z szacunkiem. W ciszy.

Iker, to po prostu dobry człowiek.

I choć nie wiem, jak się kończy książka, a ciągle w pamięci mam finał sprzed paru tygodni, może warto by w nowej edycji opisać scenę z meczu z Włochami w Kijowie. Gdy tablica wyników wskazywała 4:0, zawodnik z numerem ‘1’ w szeregach Hiszpanów, podszedł do sędziego i krzyknął ‘trochę szacunku dla Włochów’. Żądając, żeby sędzia nie przedłużał męki przeciwnika.

Znaczy kapitan.

PS. I tak mam cichą nadzieję, że na zwycięstwo w Lidze Mistrzów poczeka jeszcze wiele lat. Choć życzę mu wszystkiego dobrego.